środa, 31 grudnia 2014

Kosmetyczni ulubieńcy 2014 roku!

Witajcie w ostatnim dniu starego roku :)

Choć kompletnie nie planowałam tego postu, to jednak zdecydowałam się na napisanie o kosmetykach, które dzielnie mi towarzyszyły przez cały rok, albo takich, które podbiły moje serce i z pewnością zostanę przy nich na dłużej. Postanowiłam się skupić na kolorówce, choć pojawiają się i kosmetyki pielęgnacyjne oraz lakiery hybrydowe. Zapraszam!



Rok 2014 był rokiem manicure hybrydowego! Jest to totalne odkrycie jak dla mnie i cieszę się, że w ogóle wpadłam na ten pomysł, żeby spróbować robić sobie paznokcie w domowym zaciszu! To był strzał w dziesiątkę. Zwykły lakier czasem nie wytrzymuje na moich paznokciach jednego dnia, a z hybrydami mogłam zapomnieć o malowaniu paznokci na dwa tygodnie! Po tym czasie drażni mnie odrost, choć sam lakier wytrzymałby jeszcze trochę. Używam lakierów marki Semilac, a zaczynałam z Cosmetics Zone. Po porównaniu uważam, że Semilac jest jakościowo lepszy, ale baza i top z CZ zdają egzamin i cieszę się, że współgrają z Semilacem. Ostatnio znalazłam kilka kolorów nowych pod choinką i jestem pewna, że poszerzę jeszcze moją kolekcję :). Na chwilę obecną mam 7 kolorów Semilac i 2 kolory Cosmetics Zone. Chcę pójść nawet o krok dalej i spróbować bawić się stemplami. Choć w moim wykonaniu byłoby to na pewno czasochłonne, to raz na dwa tygodnie można się o to pokusić :).


Kolejnym hitem są dla mnie kosmetyki kolorowe Makeup Revolution! Śmiało mogę stwierdzić, że paletka Iconic 3 jest rewelacyjna! Odkąd ją mam używam ją niemalże w każdym dziennym makijażu. Aż inne palety poszły trochę w odstawkę. Dobór kolorystyczny jest dla mnie perfekcyjny, całość wpada w różowe tony w połączeniu z beżami i brązami, co dla mnie, niebieskookiej, pasuje idealnie. Firma ta co chwilę na facebooku kusi mnie kolejnymi nowościami i za każdym razem je chcę :).
Od niedawna jestem także posiadaczką osławionej folii MUR. I po raz kolejny się zakochałam, bo tak błyszczącego cienia nie miałam jeszcze i efekt jest totalnie oszałamiający! Polecam szczerze każdemu! Dzisiaj koniecznie pójdzie w ruch ;).


Jeśli chodzi o pomadki, to kocham je wszystkie, ale zdecydowanie najbardziej lubię pomadkę Essence Wear Berries! ze względu na kolor - róż z domieszką fioletu, w którym czuję się świetnie. Odkryciem jest dla mnie także pomadka Miss Sporty w kolorze De-LIP-cious. Tym razem jest to pomidorowa czerwień. Ma nawilżające wykończenie, które przyjemnie się nosi. Kiedyś nie wyobrażałam sobie siebie w czerwieni na ustach, jednak przekonałam się do tego koloru i w tym roku trochę przybyło mi pomadek w tym kolorze. Jako, że nie znoszę spierzchniętych ust (a kto lubi?!) to zawsze muszę mieć na nich choćby ochronny balsam. Już od tamtego roku najlepsza okazała się dla mnie pomadka ochronna Lovely, która chłodzi usta i pachnie miętowo. Kosztuje chyba 3,99 zł i naprawdę daje radę. Największy plus za to, że długo utrzymuje się na ustach i dobrze je nawilża i łagodzi. 

Żelowy eyeliner Maybelline, który upolowałam na promocji w Rossmannie okazał się całkiem dobry. Ba, jest bardzo wydajny, nic się z nim nie dzieje i jak będzie znów promocja -40% to zapewne kupię kolejne opakowanie! Na policzkach króluje róż FM Group Delicious Papaya i to już spory czas. Moim zdaniem odcień brzoskwiniowy pasuje mi najlepiej. Róż ma drobinki, które dają piękny efekt rozświetlenia. 


Ulubieńców roku zamkną kosmetyki pielęgnacyjne. Tutaj całkiem skromnie, bo lubię zmieniać kosmetyki i nie używam ich częściej niż jedno opakowanie. W sierpniu kupiłam mleczko micelarne z Ziaji. I wiecie co? Mam je do dzisiaj! Jestem pewna, że wystarczy mi jeszcze na cały styczeń. Nie miałam nigdy wcześniej kosmetyku do demakijażu, który starczyłby na pół roku codziennego użytkowania. A wcale go nie szczędzę :). 
Alantandermoline pewnie znacie. Tani i dobry nawilżacz, jak dla mnie wystarczający. Czego chcieć więcej?
O serum z kwasem migdałowym z Bielendy pewnie jeszcze pojawi się obszerniejsza recenzja. Używałam go razem z kremem. Muszę powiedzieć, że spisał się świetnie, ładnie wyciszył skórę, poznikały mi zaskórniki i zlikwidował przebarwienia. 
Na koniec jeszcze wspomnę, że ładny wygląd moich skórek sponsorowała odżywka Cztery Pory Roku. Opakowanie z pędzelkiem jest strzałem w dziesiątkę! Odżywka ta ma żelowo oleistą konsystencję i pachnie cudownie słodko, owocowo. Bardzo nawilżyła moje skórki i już nimi nie straszę ;).

Koniecznie dajecie znać, co Wam sprawdzało się najlepiej w tym roku!

poniedziałek, 29 grudnia 2014

Makijaż sylwestrowy w granacie z błyszczącym dodatkiem.

Cześć dziewczyny :)

Wracam po świętach do blogowania i malowania :). Dziś pokażę Wam kolejną sylwestrową propozycję. Wiedziałam tylko, że tym razem chcę postawić na kolor na oku, a nie tylko klasyczne barwy czerni, brązu czy beżu. Ostatnia noc roku jest świetną okazją, by zaszaleć! Z tego powodu pozwoliłam sobie na doklejenie cyrkonii, które, moim zdaniem, dobrze komponują się z całością :).


Podstawą makijażu jest gruba niebieska kreska. Kształt namalowałam niebieską kredką, która stanowi także bazę, po czym pokryłam ją metalicznym granatowym cieniem z paletki Sleek Glory.
Jako, że złoty kolor pasuje do granatu, to wylądował na dolnej powiece. Górną powiekę przyozdabiają złote cyrkonie, które pierwotnie służą do paznokci, ale kto by się tym przejmował ;). Przykleiłam je na kleju do rzęs i muszę stwierdzić, że trzymają się bardzo dobrze oraz są kompletnie niewyczuwalne!


Na koniec dwie wersje ust - wersja matowa i błyszcząca. Ta pierwsza to tylko kredka Essence 12 Wish Me a Rose, natomiast by dodać błysku nałożyłam na nią błyszczyk Golden Rose Rich Color Lipgloss w kolorze 09. Którą wolicie bardziej :)?






Co powiecie o tej sylwestrowej propozycji? Na jaki Wy makijaż postawicie w tym roku?

Korzystając z okazji chcę Wam życzyć wszystkiego najlepszego
w nadchodzącym roku,
samych sukcesów, radości i mnóstwo zdrówka.
Życzę Wam, aby Wasza pasja ciągle się rozwijała
i nigdy nie zabrakło Wam pomysłów! 

sobota, 20 grudnia 2014

Świąteczne błyskotki [makijaż]

Cześć dziewczyny!

W świąteczny czas każda z nas chce wyglądać pięknie. Jest to też okazja ku makijażom wieczorowym. Dziś pokażę Wam moją kolejną propozycję dla fanek mocnego podkreślenia oczu i... ust :). Po raz kolejny sięgnęłam po folię Makeup Revolution, bo uważam, że idealnie nadaje się na ten czas. 

Tym razem zastosowałam nieco inną kombinację - folia MUR gra pierwsze skrzypce na górnej powiece. Początkowo chciałam by tylko folia była na górnej powiece, jednak później dodałam nieco ceglastego cienia powyżej załamania. Ten kolor świetnie podkreśla niebieską tęczówkę oka. 
Zamiast tradycyjnej kreski, czarny kolor pojawił się na dolnej powiece. Wszystkie użyte przeze mnie kolory mają na celu podkreślenie spojrzenia. Czarny świetnie podkreśla jasne oczy :). W wewnętrznym kąciku umieściłam delikatny złoty cień, by jeszcze bardziej rozświetlić spojrzenie.



Doklejone kępki rzęs tym bardziej odznaczają się na jasnej górnej powiece. Moim zdaniem rzęsy są must have w dni świąteczne!

Usta oczywiście mocne i również wyraziste. Jeszcze Wam nie pokazywałam tej pomadki, a w zasadzie tintu z Maybelline Forever Berry. Nie jest to typowa czerwień, a raczej porzeczkowa czerwień z domieszką fuksji. Całkiem niepowtarzalny kolor :). Co wyróżnia tę pomadkę to to, że jest niesamowicie trwała! Zastyga na ustach i trzyma się bardzo długi czas, nawet do 8 godzin z jedzeniem i piciem! W zimę może wysuszyć usta, więc trzeba pilnować nawilżenia. Jednak myślę, że jest idealna na kolację wigilijną, bo nie zniknie z ust :).



A czy Wy już wiecie, jaki makijaż zagości na Waszych buźkach w te święta :)?

czwartek, 18 grudnia 2014

Makijaż sylwestrowy z użyciem Awesome Metals Eyeshadow MUR

Cześć dziewczyny!

Kilka dni temu chciałam napisać post. Włączyłam edytor tekstu, załadowałam gotowe zdjęcia i... nacisnęłam czerwony krzyżyk w prawym górnym rogu. Poczułam niechęć do pisania kolejnej recenzji (możliwe że to chwilowy brak weny związany z natłokiem obowiązków). Ale jest jeszcze jedna rzecz - poczułam, że chcę malować. Kocham wizaż, make up'y, biurko zawalone kolorówką. A niestety makijaże ostatnio pojawiają się sporadycznie, więc czas to zmienić. Na częstotliwość makijaży ma także wpływ kiepska jakość zdjęć nie ze względu na kiepski sprzęt a kiepskie oświetlenie. W tym kierunku poczyniłam pewne kroki i mam nadzieję, że już niedługo będę mieć wymarzoną lampę pierścieniową! Lustrzanka, którą wykonuję zdjęcia z fleshem... Same wiecie jak potrafi przekłamać kolory. Mi się wydaje, że makijaż jest bardzo mocny, a na zdjęciach wygląda, jakby brakowało mi czarnego cienia. 

Póki co odsunęłam na bok recenzje kosmetyków pielęgnacyjnych i postawię na to, co kocham, czyli makijaże :)! W dniu darmowej dostawy zamówiłam sobie owiane sławą folie MUR. Teraz całkowicie rozumiem ich fenomen! Dla siebie wybrałam kolor Rose Gold. Same zobaczcie, co z nim zmalowałam. To na pewno nie ostatni makijaż w tym czasie z użyciem błyszczącej folii. Bo kiedy będzie bardziej pasować niż na okres świąteczno - sylwestrowy?




Ten makijaż do czarne smokey eye z rozświetloną powieką za pomocą folii MUR. Na dolną powiekę przy wewnętrznym kąciku nałożyłam złotą zieleń z paletki Sleek Original. Myślę, że w przypadku kolorowego cienia można się pokusić o różne kombinacje, bo kolorystyka makijażu jest tak uniwersalna, że z dolną powieką można zaszaleć według uznania :). Dokleiłam sztuczne rzęsy z Born Pretty Store, a w zasadzie nałożyłam samodzielnie spreparowane kępki w zewnętrznym kąciku. Jak już wspominałam - kolory na żywo są dużo bardziej intensywne.

Zrobiłam wersję z dwoma kolorami ust - bardziej stonowane z użyciem matowej pomadki Lovely Extra Lasting i z pomidorową czerwienią z Miss Sporty. Która wersja podoba Wam się bardziej? Mi, jako że nie stosuję się do zasady mocne oczy - stonowane usta, bardziej podoba się wersja z czerwienią :).



Dajcie znać, jak Wam się podoba ta propozycja makijażu i czy też jesteście tak oczarowane folią Makeup Revolution :)! Myślę, że wkrótce pojawi się makijaż świąteczny :),

wtorek, 9 grudnia 2014

Be Beauty Tint Lipstic 02 - pielęgnacja, kolor i komfort noszenia w jednym!

Cześć dziewczyny!

W Biedronce można znaleźć bardzo fajne kosmetyki za bardzo małe pieniążki. To lubię :). Lubię także próbować nowych rzeczy, a koło produktów do ust nie przechodzę obojętnie. Chyba w ubiegłe wakacje Biedronka wprowadziła do swojej oferty nowe kosmetyki. Skusiłam się wtedy na pomadkę, która miała być barwiącym usta tintem. Używałam jej jakiś czas temu regularnie i przypomniało mi się o niej kilka dni temu. Dlaczego?


Pomadka ma bardzo fajne opakowanie. Czarne, matowe, napisy są trwałe i się nie ścierają. Kolorowa obwódka całość urozmaica. Pomadka zamka się na klik, jednak nie jest to trwałe zamknięcie, może stać się tak, że otworzy się w torebce.

Po otwarciu oczom ukazuje się neonowy, prawie że rażący sztyft. Przy bliższym poznaniu okazuje się, że ma konsystencję jakby żelową. Niestety jest bardzo miękki i w tej chwili już mi się złamał, jednak daję radę używać :).


Byłam bardzo ciekawa, czego mogę się spodziewać po tej pomadce. Jaki to też tint? To określenie kojarzy mi się z czymś trwałym i mocno barwiącym usta. W przypadku biedronkowej pomadki nie do końca tak jest.

Przede wszystkim po rozprowadzeniu na ustach mam wrażenie, jakbym nakładała wazelinę. Sunie jak miękkie masełko. Wykończenie jest błyszczące, błyszczykowate, ale nienachalne. I tutaj dochodzimy do tego, dlaczego przypomniałam sobie o tej pomadce parę dni temu, kiedy temperatury spadają poniżej zera. Otóż pomadka ta ma świetne właściwości nawilżające. Otula usta niczym balsam. Wyżej napisałam, że aplikuje się jak wazelina. Jest to bardzo przyjemne odczucie. Wydaje się, że nakładam balsam ochronny, a przy okazji usta są naprawdę dobrze zabezpieczone przed warunkami atmosferycznymi!


Jak widzicie na powyższym zdjęciu, pomadka ma niemal transparentne wykończenie. Nie przypomina typowych, trwałych tintów, które nawet przy swatchowaniu ciężko zmyć z ręki. W tym przypadku ot, zwykła wazelinka, która zniknie z dłoni po przejechaniu chusteczką. Jednak na ustach bardzo potęguje swój kolor! Nie jest to rażąca fuksja, ale mimo wszystko kolor jest widoczny. Moim zdaniem w sam raz na co dzień. Usta są podkreślone, przy czym wyglądają bardzo dziewczęco. Dodajmy do tego komfort noszenia i właściwości ochraniające.

Jeśli chodzi o trwałość, to kilka godzin spokojnie wytrzymuje. Wiadomo, po jedzeniu trzeba poprawiać. Schodzi bardzo równomiernie nie zbierając się przy tym na linii warg. 

Poniżej możecie zobaczyć dla porównania usta bez i z pomadką. Zdjęcia wykonałam w dniu dzisiejszym po całym dniu noszenia tej pomadki. Możecie zobaczyć, że kolor wżarł się w usta delikatnie, jest to widoczne szczególnie na obrzeżach ust. 




Widzicie, że usta są podkreślone, cukierkowo malinowe. A jeśli jesteśmy już przy słodyczy, to muszę wspomnieć o zapachu, który jest rewelacyjny! Słodko owocowy, przywodzący na myśl letnie dni, jakiś taki radosny, o ile tak można powiedzieć o zapachu :).

Jeśli te pomadki są jeszcze dostępne, to bierzcie je w ciemno. Są dobre jakościowo, pięknie nabłyszczają i podkreślają usta, a co ważne w zimie - pielęgnują je. To wszystko za jedyne około 8 zł ;).

niedziela, 7 grudnia 2014

Denko październikowo listopadowe :)

Słowem wstępu - tęsknię za blogowaniem! Nie jestem tu tak często, jakbym chciała. Grudzień i styczeń będą bardzo gorącym okresem dla mnie, dlatego też proszę o wyrozumiałość :). Będę tak często, jak tylko to będzie dla mnie możliwe :).

Tradycyjnie już przygotowałam denko z dwóch miesięcy. Tym razem trochę kolorówki, jednak ze zdecydowaną przewagą pielęgnacji. Ostatnio nawet zrobiłam porządek w moich kosmetykach i te, które się powtarzają schowałam w osobne miejsce. Tym sposobem mam nadzieję, że szybciej zużyję napoczęte kosmetyki.



Ziaja, Liście Manuka, żel myjący - ten żel bardzo przypadł mi do gustu. Przyjemny zapach i uczucie umytej buźki to to, czego oczekuję od tego typu kosmetyków. Z tej serii ten kosmetyk jak najbardziej wyszedł na plus.

Ziaja, Liście Manuka, tonik zwężający pory - tutaj mogłabym napisać, że nie mam zdania. Ot zwykły tonik, który nic szczególnego nie zdziałał na mojej twarzy. Opakowanie jest z atomizerem, ale ja i tak odkręcałam butelkę, żeby nalać na wacik. Przy atomizerze chyba musiałabym z 5 minut psikać, żeby uzyskać taką ilość, jaką chcę. Nie zauważyłam szczególnego zwężenia porów. Oceniam go neutralnie.

FruitKISS, żel pod prysznic - mój ulubiony żel ever! Jakieś dwa lata temu kupiłam pierwsze opakowanie w Biedronce za 4,99 zł, potem już nigdy go nie spotkałam, a jak dwa miesiące temu znów go zobaczyłam, to od razu był mój! Przede wszystkim jak dla mnie pachnie obłędnie. Na opakowaniu jest określone, że to relaksujący zapach z acai. la mnie po prostu rewelacja! W dodatku jest niesamowicie wydajny, bo niewielka ilość wystarcza, by powstała porządna piana. Jak znowu spotkam w Biedronce, to wezmę na zapas :).

Cosmetics Zone Cleaner i Exfashion aceton kosmetyczny - moje przybory do hybryd :). Oba preparaty robiły to, do czego są stworzone. Obecnie zamiast acetonu do ściągania używam zielonej Isany i jestem z tego zadowolona. Tańsze rozwiązanie ;).

Maybelline The Colossal Volum Express Mascara - tusz, który całkiem dobrze się sprawował. Ma fajną szczoteczkę, która jest poręczna i dobrze rozdziela rzęsy. Nabiera odpowiednią ilość tuszu i nie skleja rzęs.

Seboradin, FitoCell, szampon przeciw wypadaniu włosów z komórkami macierzystymi - recenzja wkrótce


Anna, nafta kosmetyczna z olejkiem rycynowym - początkowo była używana do włosów. Moim zdaniem po nafcie były bardziej miękkie i mięsiste. Resztę zużyłam na przygotowanie toniku pichtowego. Szczegóły poniżej :).

Paese, Adore Curly Lash Mascara - początkowo nie potrafiłam współpracować z tym tuszem, bo był tak lejący, że bardzo brzydko sklejał rzęsy i odbijał się na górnej powiece. Jak podsechł to był bardziej zdatny do użytku, ale bez wow, bo i tak miał tendencje do sklejania rzęs. Za to fajnie pogrubiał je.

La Roche Possay, Effaclar Duo - moje drugie opakowanie, pod tym linkiem możecie o nim poczytać

Olejek pichtowy - jak pisałam wyżej, razem z naftą posłużył mi do zrobienia toniku. Tonik miał być na zaskórniki, z którymi się borykałam. Czy pomógł? Przede wszystkim muszę powiedzieć, że czyścił twarz, jak nic innego. Nawet po umyciu twarzy żelem i ztonizowaniu jej, jak przejechałam płatkiem namoczonym tym tonikiem po twarzy, to wyraźnie były widoczne zanieczyszczenia. Myślę, że tak świetnie oczyszczał twarz, że na pewno zapobiegał powstawaniu nowych zmian zaskórnikowych. Zapach nie należy do przyjemnych, jest bardzo intensywny, jednak da się przeżyć. Polecam jako oczyszczacz, cery zanieczyszczone, tłuste będą zachwycone :)

FM Group, baza pod cienie - po bazie z Dax Cosmetics była to najlepsza baza jaką miałam. Świetnie utrzymywała cienie w nienaruszonym stanie calutki dzień. Niestety po zużyciu jej nie trafiałam na dobre bazy, bo zarówno baza z E.L.Fa jak i Hean zupełnie nie spełniają moich oczekiwań.

Paese, puder bambusowy z jedwabiem - bardzo dobry puder matujący, jak zużyję wszystkie moje pudry, to kupię pełne opakowanie!

piątek, 28 listopada 2014

Wszyscy mają Instagram - mam i ja :)

Cześć dziewczyny ;)!

Na fb wspominałam Wam, że spełniłam jedno ze swoich obecnych marzeń - kupiłam telefon, w którym wreszcie będę miała dostęp do internetu :). W związku z tym postanowiłam iść z biegiem czasu i dołączyć do osób, które mają Instagram! Powiem szczerze, że kiedy pojawił się ten portal, to byłam sceptycznie do niego nastawiona. Teraz zmieniłam nastawienie, bo jest to fajny sposób na dzielenie się swoim światem z innymi, sposób na poznanie kogoś od bardziej prywatnej strony. Całkiem mnie to wciągnęło!

Także możecie mnie znaleźć pod nazwą lola ola 91, zapraszam do obserwowania :)




Koniecznie napiszcie w komentarzu swoje nicki, chętnie również Was zaobserwuję!
Do zobaczenia na Instagramie!

środa, 26 listopada 2014

Dzień Darmowej Dostawy - chciejlista

Cześć dziewczyny!

Coś czuję, że osiągnęłam nową jakość w tworzeniu grafik i w ogóle jeśli chodzi o estetyczną stronę bloga. Oczywiście nie żebym ja była tak utalentowana w grafice, znalazłam świetną stronkę, która wiele spraw ułatwia ;). Także poniższe dzieło to zasługa tejże stronki z bogatym wachlarzem narzędzi :). Jestem z siebie dumna :D.

2 grudnia to nie tylko cztery dni przed Mikołajem (choć to też okazja do prezentów), ale przede wszystkim w tym dniu jest Dzień Darmowej Dostawy, który jest okazją dla takich kometykoholiczek jak ja, by wyszaleć się w drogeriach internetowych. Okazja kusi bardzo, bo możemy sięgnąć po produkty, które stacjonarnie są niedostępne, a przy okazji nie musimy płacić za przesyłkę. Zawsze to jedna rzecz więcej w koszyku. Z tego dnia skorzystam i ja, na pewno. Myślę, że skupię się na kosmetykach marki Makeup Revolution, bo przyznam, że jest kilka perełek, które mam ochotę przetestować. Szczególnie, że moje pierwsze spotkanie z tymi kosmetykami zaowocowało chęcią na więcej.



Przede wszystkim dalej szukam bazy idealnej. Słyszałam, że ta z MUR świetnie podbija kolor cieni, mam nadzieję, że tym razem będzie to strzał w dziesiątkę i zakończę okres poszukiwania bazy odpowiedniej dla mnie. 
Cienie - folie wzbudzają mój zachwyt od dawna. Mienią się tak przepięknie, że nie mogę się doczekać, aż sama je wypróbuję! Już mam wizję makijaży z udziałem folii :). Najbardziej odpowiada mi ta w odcieniu Golden Rose.  
Do tej pory rozświetlacz w moim koszyku występuje w ilości sztuk 1. Tylko jeden! Te z MUR kuszą efektem tafli wody. Najbardziej podoba mi się odcień Peach Light.
Paletka Essential Matte tym razem nie będzie dla mnie, a dla mamy. Świetne maty w ładnej kolorystyce, myślę, że i ja skorzystam w paletki. Jestem ciekawa jakości, a z Iconic 3 jestem bardzo zadowolona i stanowi dla mnie bazę prawie każdego dziennego makijażu.
Cień Illuminate widziałam gdzieś ba blogu i wpadł mi w oko. Również błyszczy, a ze mnie taka sroka ;). Za cenę 5 zł żal nie wypróbować!

Na dzień dzisiejszy to wszystko, choć nie zaprzeczam, że zastanawiam się jeszcze nad woskami Yankee Candle. Dawno nie kupowałam, a w tym okresie mam ochotę zapalić coś w kominku :).

A czy Wy macie jakieś plany na drugiego grudnia?

środa, 19 listopada 2014

Golden Rose Vision Lipstic nr 110 - mój faworyt

Cześć dziewczyny!

Ja, jako nieanonimowa szminkoholiczka, przedstawiam Wam koleją szminkę, która przypadła mi do gustu bardziej niż bardzo :). Szminki kupuję nałogowo. W drogerii okazje się, że nie mam akurat takiego koloru/wykończenia/rodzaju. Po prostu u mnie nie ma stop. No ale każdy ma jakieś zboczenie :P. Tym razem na tapecie jest szminka Golden Rose Vision Lipstic. 

Muszę przyznać, że firma Golden Rose szaleje z nowościami wprowadzanymi na rynek. Nie mówię, że ta seria jest nowością, jednak jest stosunkowo nowa. Jak pracowałam, to stoisko Golden Rose było tuż obok mnie i właśnie w tamtym okresie nabyłam tę szminkę. No bo niby jak się pohamować? Tym bardziej, że w internecie naoglądałam się różnych kolorów tej szminki, a opinie były bardzo przychylne.


Jeśli o kolor chodzi, to gdy spojrzałam na wszystkie testery kompletnie nie wiedziałam, na co się zdecydować. Miałam sporo podobnych kolorów w swoich zbiorach, więc orzech do zgryzienia był ciężki. Generalnie poszukiwałam chłodnego odcienia. Cóż, chyba nie wyszło, bo wydaje mi się, że ten jest raczej ciepły (choć mogę się mylić, słabo odróżniam chłodne od ciepłych tonacji, poprawcie mnie jeśli się mylę ;)). Wybrałam kolor o numerze 110, bo po pół godzinnym zastanawianiu się (tak, wybór szminki to decyzja życia) uznałam, że takiego jeszcze nie mam!



Opakowanie jest całkiem klasyczne, czarne, ale ładnie wzbogacone o przezroczysty element, dzięki temu jest widoczny kolor. Moim zdaniem jest to praktyczne rozwiązanie szczególnie, gdy jesteśmy w posiadaniu więcej niż jednego koloru :). Do wysmarowania jest 4,2 g szminki. Zamknięcie jest na "klik" i całość jest dosyć solidna, nie sądzę, by szminka otworzyła się w torebce. 
Czym się tak zachwycam? Pigmentacją i formułą! Wystarczy jedno pociągnięcie szminki, a na ustach pozostaje mocny kolor. Jest to to, co lubię najbardziej. Pigmentacja jest naprawdę świetna. Jeśli chodzi o formułę, to zdecydowanie szminka należy do tych, które nie wysuszają ust. Producent podaje, że zawiera witaminę E, więc dodatkowo pielęgnuje usta. Nie twierdzę, że jakoś super je nawilży, ale też nie trzeba się obawiać o wysuszenie. Najlepiej mogłabym oddać moje wrażenie słowami, że nosi się ją komfortowo, myślę, że zawdzięcza to swojej kremowej konsystencji. 

 Zdjęcie w świetle sztucznym (z flashem)

Zdjęcie w świetle dziennym

Wytrzymuje na ustach bardzo długi czas. Długi to znaczy co najmniej 6-7 godzin, jeśli nic nie jadłam. Nawet po posiłku nadal jest w dobrym stanie. Trwałość jest jak najbardziej na plus! Z ust schodzi równomiernie. Po  paru godzinach noszenia nie muszę w popłochu szukać lusterka z obawą, że zaczęła brzydko się osadzać na linii warg.
Warto wspomnieć, że sama końcówka sztyftu jest szpiczasta, ale ścięcie pod skosem nie jest w linii prostej, tylko jest jakby zaokrąglone. Dzięki temu dopasowuje się do kształtu ust podczas nakładania.



Szminka jest zdecydowanie godna polecenia i dla szminkoholiczek takich jak ja, jest to pozycja obowiązkowa :)! W ofercie jest mnóstwo innych kolorów, konkretnie aż 25, więc każdy znajdzie coś dla siebie. Mnie osobiście intryguje jeszcze fiolet o numerze 124! Jest przepiękny i to będzie moja następna pozycja z tej serii :).

Cena: 10 zł

Dajcie znać, czy macie te pomadki i co o nich myślicie :)!

sobota, 15 listopada 2014

Co nowego? Rossmann, Diadem Cosmetics oraz Seboradin

Cześć dziewczyny!

W ostatnim czasie nazbierało się u mnie trochę nowych rzeczy, więc postanowiłam Wam je pokazać. Nie zabraknie zakupów z Rossmanna w ramach promocji 1+1, dodatkowo pokażę Wam paczuszki ze współprac z marką Seboradin oraz Diadem Cosmetics.


Jeśli chodzi o promocję 1+1, to w sumie dla mnie szału nie ma. To znaczy - nie potrafiłam znaleźć nic dla siebie :P. Tusz uzyskałam w gratisie, bo moja mama też sobie kupiła. To będzie moje drugie opakowanie, jest sprawdzony i jestem w niego zadowolona :).  Dziś również odwiedziłam Rossmanna u siebie na osiedlu, żeby zobaczyć, co jest. Nie chciałam wydawać pieniędzy za bardzo, ale jak zobaczyłam nowość Isany, krem do rąk z pompką z limitowanej edycji, to musiałam kupić i sprawdzić, szczególnie, że pojemność to aż 300 ml! Będzie stał na biurku zawsze pod ręką. Póki co mogę powiedzieć, że przepięknie pachnie!


Moje skórki są w tragicznym stanie. Są mocno przesuszone, co nie wygląda zbyt dobrze. Postanowiłam sprawdzić olejek do skórek Miss Sporty, który ma za zadanie głęboko je nawilżyć i wygładzić. Jako drugi produkt gratis dobrałam sobie eyeliner z Lovely. Stałam przed szafami i kompletnie nie wiedziałam, co mam wziąć! Stwierdziłam, że wypróbuję eyeliner w pędzelku. Oba zakupy były zupełnie przypadkowe i niekonsultowane z internetem. Po przyjściu od razu sprawdziłam olejek i eyeliner na wizażu i oba mają kiepskie recenzje. Heh, zobaczymy, jak sprawdzą się u mnie :).


Nawiązałam także współpracę z marką Diadem, która jest nietypowa. Nie chcę teraz wchodzić w szczegóły, ale będę miała swój udział w stworzeniu ebooka wydanego pod tą marką. Wybrałam sobie kilka kosmetyków ze sklepu online: podkład matujący, perły pudrowe, korektor maskujący, eyeliner we flamastrze oraz szminkę. Dzisiaj już zrobiłam pierwsze użycie tych kosmetyków i pewnie niektóre przybliżę Wam na blogu :).


Od jakiegoś czasu testuję kurację FitoCell marki Seboradin z roślinnymi komórkami macierzystymi. Zestaw, który otrzymałam to ten, który miałyście szansę wygrać w konkursie, który organizowałam. W zestaw wchodzi szampon, maska oraz serum. Ostatnio zmagam się z sporym wypadaniem włosów, mam nadzieję, że ta kuracja pomoże mi się uporać z tym problemem.

A co nowego u Was? Skusiłyście się na rossmannowską promocję 1+1? Ja przyznam szczerze, że o wiele bardziej czekam na promocję -40% w Naturze :)

środa, 12 listopada 2014

Rozgrzewający napój imbirowy na chłodne wieczory

Cześć!

Choć piękną mamy wiosnę tej jesieni, to wieczory są coraz chłodniejsze i z całą pewnością pogoda będzie się pogarszać, a temperatura pójdzie w dół. O ile za jesienią nie przepadam, to klimat w jesienny wieczór, kiedy nic nie muszę robić, w tle leci ulubiona muzyka, a w kominku pali się otulający zapach - uwielbiam. W ten klimat idealnie wtapia się gorący, rozgrzewający napój. I nie, tym razem nie będzie to czekolada :). 


Chcę się z Wami podzielić przepisem na napój imbirowy. Kto lubi imbir? Ja uwielbiam ten smak! Ten napój jest nie tylko pyszny, ale jest też receptą na przeziębienie i grypę. Wszystko za sprawką miodu, soku z cytryny, pomarańczy i... imbiru! Warto wspomnieć także o tym, że imbir łagodzi mdłości, zmniejsza bóle menstruacyjne, polepsza krążenie krwi, przez co zwiększa ukrwienie mózgu, a co za tym idzie, zwiększa się zdolność koncentracji. A więc na zdrowie :)!


Napój jest prosty w wykonaniu. Kawałek imbiru należy obrać ze skórki i zetrzeć na tarce na małych oczkach, tak, by powstała papka. Pamiętajcie, że imbir jest ostry, więc im więcej go dacie, tym bardziej ostry będzie napój. Wodę należy zagotować, dodać starty imbir i gotować go przez 10 minut. Po tym czasie napar odcedzamy. Dodajemy sok wyciśnięty z jednej pomarańczy i połówki cytryny. Dodajemy łyżkę miodu dla osłody. Napoju wychodzi na około 2 szklanki. Oczywiście nic nie stoi na przeszkodzie, by składniki dowolnie zwiększać, w tym przepisie nic nie można zepsuć, więc śmiało można kombinować :).

Lubicie taki napoje? I imbir? A może macie swoje sposoby na zimowe wieczory :)? Chętnie je poznam :).

Życzę Wam miłego wieczoru i uciekam do swojej herbatki imbirowej :)

sobota, 8 listopada 2014

Stanowcze NIE dla bazy pod cienie e.l.f. Eyelid Primer

Cześć dziewczyny!

Choćbyśmy nie wiem, jak się starały, to zdarza się trafić na jakiś bubel. Używamy sporo kosmetyków i niestety nie wszystkie są trafione. Ja szczerze powiem, że praktycznie każdy kosmetyk przed kupnem sprawdzam w internecie - na wizażu i na blogach, przez co często udaje mi się uniknąć kosmetycznych niewypałów. Niestety tym razem mi się nie udało. 
Mam jakiegoś pecha do baz pod cienie. Po nieudanym starciu z bazą Hean Stay On, trafiłam na bazę e.l.f. która również okazała się nietrafionym wyborem. Jeśli chcecie się dowiedzieć dlaczego, zapraszam na dalszą część wpisu.


Baza znajduje się w takim opakowaniu, jak korektor pod oczy i również ma taki aplikator, podobny też do aplikatorów błyszczyków. Jest to wygodna forma, można nałożyć na powiekę od razu kosmetyk, bez ingerencji paluchów :). Konsystencja jest bardzo lekka, podczas wklepywania robi się bardzo wodnista, a po chwili zasycha na mat. Baza ma kolor jasnego beżu, który po wklepaniu jest właściwie niewidoczny, ale powieka ma ujednolicony kolor. 
Wyżej pisałam, że konsystencja jest lekka. Wiąże się to również z tym, że praktycznie nie trzyma się powieki. Mam na myśli to, że gdy nałożę bazę i otworzę oczy, to gdy znów je zamknę, wyraźnie widać, że baza zbiera się w załamaniu. Jak marnej jakości cień do powiek.


Zebranie się w załamaniu powieki jest dokuczliwe o tyle, że gdy nakładam na bazę cień, to kolor cienia jest wyraźnie podbity tam, gdzie zebrała się baza, co wygląda dosyć nieestetycznie na tle całej powieki. Baza nie utrudnia blendowania cieni, ani też nie ułatwia. Przechodząc do najważniejszego, czyli trwałości cieni, to kompletnie nie zaspokoiła mojego oczekiwania. Od bazy oczekuję tego, że jak nałożę cienie, to będą nie do zdarcia przez bite 12 godzin, a gdybym chciała się bawić na imprezie, to mają wytrzymać do rana albo i dłużej. Zbyt wygórowane? Wcale nie. Miałam taką bazę. Była to kaszmirowa baza z Dax Cosmetics i to właśnie do niej muszę pokornie wrócić. Zachciało mi się próbować tańszych, innych opcji, to mam ;). Dobra, podobna do tej z Daxa, była też baza z FM Group. 

Być może moje powieki są bardzo tłuste i dlatego ta baza nie daje rady. Cienie na niej wytrzymują około 8 godzin, mniej więcej po tym czasie kolory się z sobą mieszają, stają się jakby mokre (zapewne od sebum na powiekach), a wieczorem makijaż jest cały zebrany w załamaniu. Brrr... nie cierpię tego!

Na koniec chciałam dodać, że jestem już :). Dwa tygodnie mnie tutaj nie było, tęskniłam i brakowało mi pisania, ale miałam totalnie mało czasu! Teraz postanowiłam się bardziej zorganizować, więc będę już regularnie :)!

poniedziałek, 27 października 2014

Wyniki konkursu z marką Seboradin

Cześć dziewczyny :).

Dziś będzie krótko, bo przynoszę Wam dobre wieści - wyniki konkursu z marką Seboradin :). Nagrody były trzy, więc trzy szczęśliwe osóbki, to:

Patrycja Kurczak
Długie Włosy
Sylwia Teodorowska

Gratuluję i wszystkim dziękuję za wzięcie udziału w konkursie!

czwartek, 23 października 2014

ATAK ZOMBIE!!!

Cześć dziewczyny!

Halloween zbliża się wielkimi krokami. Jest to świetna okazja do artystycznego wyżycia się ;D. I choć artystycznie uzdolniona w żaden sposób nie jestem, to ta okazja jest dla mnie idealna, by wypróbować innych makijaży niż na co dzień ;). A może kogoś zainspiruję? 

To, co zobaczycie poniżej w zasadzie nie można zaliczyć do makijażu, ale już charakteryzacji. Dzisiejszy dzień spędziłam na zabawie i transformacji w zombie! Spójrzcie na to łaskawszym okiem, to dopiero moja chyba trzecia charakteryzacja w życiu :D. Ja jednak jestem zadowolona, nieskromnie mówiąc i myślę, że wyjście na halloweenową imprezę w takim "przebraniu" byłoby całkiem ciekawe ^^. Zapraszam do oglądania!








Całość stworzyłam z produktów dostępnych w domu, bo nie mam żadnych specjalnych mas charakteryzatorskich, czy też farb do ciała. 

Rozszarpany policzek stworzyłam z masy składającej się z: 

  • żelatyny, 
  • gliceryny, 
  • wody. 

Całość zmieszałam w równych proporcjach (2 łyżeczki każdej z substancji) i rozpuściłam w kąpieli wodnej. Stworzył się żel, który zaczęłam nakładać pędzelkiem na twarz w momencie, kiedy zaczął zastygać. Nakładałam go tak, by zrobić nierówną fakturę i wrażenie rozszarpanej rany. Należy pamiętać, żeby przed nakładaniem masy odtłuścić skórę spirytusem, by masa miała lepszą przyczepność. Ja użyłam do tego cleanera do hybryd :P. Całość wycieniowałam czarnym eyelinerem, pomadką czerwoną i cieniami bordowym, brązowym.

Jeśli chodzi o sztuczną krew, to nic prostszego :). Wykorzystałam syrop malinowy do picia, glicerynę i trochę prawdziwego kakao do nadania głębi koloru. Co prawda czegoś w tym mi brakowało, bo krew była za rzadka, ale na potrzebę zdjęcia wystarczyło :).

Co myślicie o charakteryzacji? Czy zbliżające się halloween też jest dla Was okazją do eksperymentów makijażowych?