sobota, 29 marca 2014

Moje top 5 w kategorii USTA!

Cześć!

Szminki, pomadki, linery i wszystkie inne kosmetyki do ust powoli stają się moim uzależnieniem i małą obsesją. Jakiś czas temu wszystko, co nadaje się do kolorowania ust przełożyłam do osobnego koszyczka i moja, kiedyś skromna, kolekcja ciągle się powiększa. Czasem nawet w zastraszającym tempie.

Moje usta muszą być pomalowane. Zdecydowanie jest to dopełnienie makijażu, a czasem punkt programu. Pozwólcie, że chwilkę będę nieskromna, ale usta to część ciała, z której chyba jestem najbardziej zadowolona ;). Z całej mojej kolekcji mazideł wybrałam pięć ulubieńców, których Wam teraz pokażę. Może kogoś zachęcę do kupna?


Moja wspaniała piątka, która zachwyca mnie pod względem koloru, wykończenia, trwałości i pigmentacji. Szczególnie kolory ujmują mnie najbardziej. Jak widzicie dominują soczyste, żywe barwy. W takich czuję się najlepiej! Przyjrzyjmy się bliżej :).


Paese Sexapil nr 12
To odkrycie świątecznego Paese Box'a. Zdaję sobie sprawę, że wykończenie nie każdemu się spodoba, bo jest perłowe. Sama nie byłam nigdy przekonana do takich szminek, jednak Paese ma w sobie to coś! Jest to delikatna czerwień, która nada się na co dzień. I nada błysku!


Essence 09 Wear Berries!
Najulubieńsza z najulubieńszych! Zdecydowanie kocham tę pomadkę. Długo szukałam takiego koloru, a jak odnalazłam go w szafie Essence, moje serce szybciej zabiło. Świetnie się ją nosi, bo ma formułę, która nie przesusza ust. Kolor to delikatna jagoda. No cudo! Jedynie mały minus za to, że jeśli przypadkowo się ją poliże, to w ustach jest posmak męskich perfum (tak, wiem, dziwne :P)


Golden Rose Velvet Matte nr 04
Uwielbiam za kolor, który jest niesamowicie energetyzujący i żywy. O tej i jeszcze jednej pomadce z tej serii pisałam tutaj


Essence Lip Liner Wish Me a Rose
Jak widać Essence ma liczebną przewagę w tym zestawieniu :). Lip linery, które mają w swojej ofercie są naprawdę godne uwagi. Tym razem udało mi się upolować nowość - kolor Wish Me a Rose. Chyba nie muszę mówić, jak lubię, gdy kosmetyki mają urocze nazwy zamiast numerków? Ten kolor określiłabym jako trochę chłodny baby pink. Jak najbardziej kolor na dzień. Bezproblemowa aplikacja i świetna trwałość to na pewno są ogromne plusy tego lip linera. No i cena! Całe 4,99 zł :). 


Essence Lip Liner Cute Pink!
Kiedyś o nim pisałam. Mogę powiedzieć o nim to samo, co o linerze powyżej. Uwielbiam. Jest nieco bardziej intensywny niż na zdjęciu. Poczytacie o nim tutaj. Szkoda tylko, że stosunkowo szybko się zużywa. Ale za taką cenę... Jest świetny :)


Łatwo zauważyć, że w tym zestawieniu nie ma błyszczyków. Nie to, że nie lubię efektu, jaki dają. Po prostu wolę zaznaczone kontury ust i z użyciem pomadki łatwiej jest mi ten efekt osiągnąć. Usta są wtedy wyraźne, a tu lubię. 

Chętnie się dowiem, jakie są Wasze ulubione pomadki?

piątek, 28 marca 2014

Bingo Spa...

Cześć!

Do tej "recenzji", która żadną recenzją w zasadzie nie będzie zabierałam się jak pies do jeża i na ostatni moment. Jakoś na początku stycznia zostałam poinformowana, że zostałam zakwalifikowana do testów kosmetyków tej marki i ucieszyłam się, bo od dawna mnie interesowały. Uśmiech z twarzy mi zszedł w momencie odebrania koperty z paroma próbkami. Nawet w sumie ja jej osobiście nie odebrałam, bo nie wiem, czy gdybym to ja otworzyła drzwi listonoszowi, odebrałabym przesyłkę. Uważam, że firma powinna iść na jakość, a nie na ilość i skoro fundusze na współprace z blogami są ograniczone, to wysłać tyle  pełnowymiarowych kosmetyków, na ile mogą sobie pozwolić, a nie wysyłać jakichś marnych próbek i oczekiwać jeszcze recenzji. 


Obfotografowałam to, co dostałam i takim sposobem napiszę Wam o moich pierwszych wrażeniach. Choć i na pierwsze wrażenie potrzebuję większej ilości kosmetyku.


Kolagen do ciała:
Zapach delikatny, morski, przyjemny, świeży. Lekka konsystencja raczej przypominająca mleczko. Gdy nałoży się go za dużo bieli skórę przy wsmarowywaniu, jednak po czasie wszystko się wchłania. Skóra po zastosowaniu jest miękka, ale bez widocznego głębszego nawilżenia. Nie pozostawia tłustego filmu. Jedna próbka wystarcza na posmarowanie rano rąk, ud i łydek, wieczorem rąk i łydek. 


Delikatnie złuszczający krem z kwasami AHA:
Pachnie bardzo delikatnie, kremowo. Nakładałam go tylko wieczorem, szybko się wchłania, ale pozostawia na skórze lekko tłustą warstwę. Nie podrażnił, nie uczulił. Czuć lekkie szczypanie w miejscach, gdzie skóra twarzy jest uszkodzona. Te dwie próbki wystarczyły mi na około 2 tygodnie codziennego stosowania. W tym czasie krem nie zapchał mojej twarzy i ogólnie miałam przyjemne odczucia.


Serum kolagenowe uda, pośladki, brzuch:
Świeży zapach brzoskwini, rzadka konsystencja, szybko się wchłania, ale to raczej z minimalnej ilości, jaką zastosowałam, bowiem jedna próbka nie wystarcza nawet na posmarowanie ud, pośladków i brzucha...


Koncentrat cynamonowo kofeinowy z papryką:
Zdecydowanie mocny produkt. Zrobiłam próbę na nadgarstku i przez 20 minut miałam czerwoną plamę na skórze, która na szczęście zeszła. Produkt jest przeznaczony do tzw. body wrapping'u. Należy się nasmarować i owinąć w folię spożywczą. Piecze i nogi są czerwone jak po nieudanej wizycie w solarium. Nie wchłania się, działa powierzchniowo. Tego kosmetyku jestem najbardziej ciekawa, bo czytałam, że daje niesamowite efekty!

Krem na szyję i dekolt z kolagenem i algami:
Zapach taki sam jak w kolagenie do ciała. Szybko się wchłania i skóra pozostaje miękka.

Podsumowując, najdłużej wystarczył mi krem złuszczający i to właśnie jego jestem najbardziej ciekawa. No i koncentratu cynamonowo kofeinowego z papryką. Reszta - przeciętniaczki, choć też trudno stwierdzić to na 100% po użyciu próbki...

poniedziałek, 24 marca 2014

Wracam!

Cześć!

Nie macie pojęcia, jak dobrze jest napisać notkę :). Bardzo brakowało mi tego przez ostatnie dni! Post będzie postem typowo chwalipięcki :P. Moja nieobecność była spowodowana intensywną nauką do egzaminu. Dzień zero był dzisiaj i mogę się Wam pochwalić! Zdałam egzamin na ocenę bardzo dobrą i taką samą też będę miała na dyplomie! Tak więc jestem już licencjonowanym dietetykiem klinicznym! Stresu najadłam się co niemiara i bardzo cieszę się, że mam ten dzień z głowy. Teraz nic, tylko świętować ;)! Szkoda jedynie, że studia magisterskie zacznę w październiku, mam siedmiomiesięczne przymusowe wakacje, jednak chciałabym ten czas dobrze wykorzystać.

Wracam do Was z mnóstwem pomysłów, na pewno będzie mnie więcej! Będzie też więcej makijaży i recenzji, czyli to, co tygryski lubią najbardziej ;). 


środa, 19 marca 2014

Kosmetyczne nowości marca

Cześć :)!

Jak do tej pory, marzec jest obfity w nowe kosmetyki. To głównie za sprawką tego, że wczoraj otworzyli Rossmanna 200 m od miejsca, gdzie mieszkam! Totalne szaleństwo :). Wśród nowości można znaleźć także moje zamówienie z apteki Dbam o Zdrowie. Miałam chętkę na sprawdzenie działania nafty kosmetycznej, a przy okazji do koszyka wpadło parę innych rzeczy, bo zamówienie internetowe można składać powyżej 20 zł. Ale do rzeczy :)


Zacznę od moich Rossmanowych łupów. Głównie znajdą się tutaj kosmetyki, których potrzebowałam pilnie, bo mi się pokończyły.

Syoss, Hair Perfection, szampon do włosów z keratyną. 500 ml było w promocji za około 8 zł, więc postanowiłam spróbować, jak sprawdzi się u mnie.

Garnier Czysta Skóra, tonik ściągająco oczyszczający. Dobrych kilka lat temu używałam go namiętnie, więc teraz chciałam do niego powrócić i zobaczyć, czy nadal będzie się sprawdzał tak, jak kiedyś.

Cztery Pory Roku, glicerynowy krem do rąk i paznokci. Naczytałam się dobrych opinii i zamierzam wypróbować każdą wersję zapachową. Na początek wybrałam wiśnię japońską.

Nivea, Stress Protect antyperspirant. Skoro stress protect, to będzie w sam raz na egzamin licencjacki ;P. A tak poważnie, to z pokorą wracam do kulkowych antyperspirantów po nieudanym romansie ze sztyftami.

Jako że wczoraj było otwarcie Rossmanna każdy mógł sobie wybrać gratis. Ja wybrałam dla siebie serum do paznokci z L'oreal z serii La Manicure. Potem sprawdziłam na wizażu i okazuje się, że ma świetne opinie, więc jestem go ciekawa. Dla M. wybrałam dezodorant David Beckham :)


Jeśli chodzi o zamówienie z doz.pl, to:

Nafta kosmetyczna z olejkiem rycynowym. Jestem niesamowicie ciekawa. Chciałabym, żeby moje włosy były w końcu miękkie! Czytałam różne sprzeczne opinie, więc przetestuję na sobie :). 

Sulphur Zdrój, Agda Plus, preparat do pielęgnacji paznokci. Taniutki, a ma dobre opinie. Oby się sprawdził razem z odżywką L'oreal, bo moje paznokcie przechodzą kryzys!

Maseczki z glinki czerwonej i zielonej w proszku do samodzielnego przygotowania. Dodałam do koszyka, żeby dobić do 20 zł :). Glinki to sama natura :)!

W ogóle ile kosmetyków można znaleźć na doz.pl! Są tam takie marki i produkty, do których nie mam dostępu. Wygodą jest to, że dostawa jest do apteki, która znajduje się kilka kroków ode mnie, a dodatkowy plus to to, że ceny są niższe niż stacjonarnie. Czuję, że będę bywalczynią apteki internetowej ;).


Jest i kolorówka!

Mając do dyspozycji rabat na kolorówkę w Naturze wybrałam sobie kilka rzeczy :)
My Secret, Star Dust sypki cień nr 4. Jestem oczarowana i uwielbiam go! Nie przeszkadza mi nawet to, że trochę się osypuje. Efekt daje fenomenalny :).

Essence Lipliner. Pisałam już o innych wersjach kolorystycznych. Tym razem kupiłam Wish me a rose, który jest nowością oraz In the nude. Kocham te liplinery!

Green Pharmacy jedwab w płynie. Osławiony jedwab, który postanowiłam wypróbować i ja. Stosuję go już trochę i jestem zadowolona :).

A jak Wasze zakupy? Ja teraz omijam drogerie szerokim łukiem :P. No dobra, przyznam się, że poluję jeszcze na jumbo kredkę z Essence, która jest nowością i również nowe kolorowe tusze do rzęs! Chcę turkusowy i granatowy, mam na nie pełno pomysłów :)!

***

Już po egzaminie (który jest w poniedziałek, trzymajcie kciuki!) wracam do Was pełną parą! Mam dla Was pełno nowości, które chcę bliżej pokazać i pomysły na makijaże! I w końcu spokojnie odwiedzę Wasze blogi, na które teraz nie mam czasu :(

poniedziałek, 17 marca 2014

Bottega Verde, oczyszczająca pianka do mycia twarzy.

Hej :)!

Chcę Wam pokazać kosmetyk, o którym pisałam w ulubieńcach stycznia. Mowa o oczyszczającej piance do mycia twarzy z ekstraktem z ogórka firmy Bottega Verde. Tego typu kosmetyki są dla mnie podstawą pielęgnacji i nie wyobrażam sobie poranka i wieczora  bez dokładnego umycia twarzy! Od takiego produktu oczekuję przede wszystkim domywania resztek makijażu, szczególnie podkładu. Jesteście ciekawe, jak sprawdziła się u mnie pianka?


Skład:


Kiedy dostałam kosmetyk i zobaczyłam, że to pianka, to pomyślałam "Pianka w takim opakowaniu?". Pianka kojarzy się z opakowaniem z pompką, tymczasem włoska firma Bottega Verde oferuje piankę w zwykłej tubce, która jest otwierana na zatrzask. Opakowanie typowe dla żelów. Zostając przy opakowaniu, to zatrzask jest bardzo mocny. Kilkakrotnie odarłam sobie naskórek, można nawet paznokcie połamać, na szczęście mi nic się takiego nie przydarzyło ;). Uważam, że opakowanie z pompką byłoby lepszym rozwiązaniem, a na pewno bardziej poręcznym :). Poza tym sporo produktu wylewa się na zakrętkę, a to niepotrzebne.


Czy jest to typowa pianka? Moim zdaniem nie do końca. Gdybym miała określić konsystencję, to powiedziałabym, że to taka napowietrzniona emulsja. Dzięki emulsyjnej konsystencji wystarczy jej niewielka ilość, by umyć twarz. Używam jej od ponad dwóch miesięcy dwa razy dziennie i na wyczucie mam jeszcze jedną czwartą opakowania. Myślę, że to dobry wynik! Jak wspomniałam, pianka świetnie rozprowadza się na twarzy. Delikatnie się pieni i ślizga po twarzy. Po jej użyciu skóra jest miękka i taka jakby jedwabista. Jeszcze nie miałam takiego uczucia po umyciu twarzy :). 


Kosmetyk dobrze radzi sobie z myciem twarzy. Resztki makijażu zostają domyte całkowicie i mam wrażenie czystej i świeżej skóry. Nie ma uczucia ściągnięcia. Nie podrażniła mi skóry, nie powstały żadne zaczerwienienia ani skóra się nie zapchała. Jedynie co jeśli produkt dostanie się do oczu, to szczypie. Pisałam Wam, że ostatnimi czasy moja skóra jest bardzo uspokojona, wyciszona i nie mam inwazji nieprzyjaciół, myślę, że ta pianka też ma swój udział :)! Pachnie bardzo świeżo, ale moim zdaniem akurat ogórek jest słabo wyczuwalny. Jest to rodzaj zapachu, który orzeźwia, a nie przytłacza.

Podsumowując jest to dobry produkt do mycia twarzy, który świetnie wywiązuje się z roli, pozostawiając miękką i czystą skórę!

www.pieknonatury.com.pl

wtorek, 11 marca 2014

Ziaja 25+ krem matująco nawilżający

 Cześć :)

O tym kremie jest głośno w blogosferze, ale i ja chcę dodać swoje trzy grosze. Wcale nie dziwię się, że wiele się o nim mówi, bo to całkiem dobry krem. Bardzo lubię kosmetyki Ziaji i bardzo ucieszyłam się, kiedy w pobliżu otworzono ich stacjonarny sklep. 

Jakieś trzy miesiące temu kupiłam ten właśnie krem, więc upłynęło sporo czasu, bym wyrobiła sobie zdanie o nim. Co prawda nie mam jeszcze 25 lat, ale moja cera jest mieszana i skłonna do zaskórników. Jesteście ciekawe, jak sprawdził się u mnie?


Od producenta:

Lekki, nawilżający krem. Zapewnia efekt matowej cery oraz zmniejsza widoczność porów skóry i zaskórników.

Skrobia kukurydziana i 3% kompleksu normalizującego:
>> Absorbuje nadmiar sebum
>> Likwiduje połysk i matuje skórę
>> Zmniejsza aktywność gruczołów łojowych
>> Redukuje widoczność porów i zaskórników.

Kwas hialuronowy, prowitamina B5, polisacharydy i oligopeptydy z Caesalpinia spinosa:
>> Wiąże wodę i zapobiega jej nadmiernej utracie
>>Trwale nawilża naskórek oraz głębsze warstwy skóry
>> Skutecznie regeneruje lipostrukturę naskórka
>> Chroni przed promieniowaniem UV i przedwczesnym starzeniem

Udowodniona skuteczność:
>> Redukcja sebum o 29%
>> Zmniejszenie ilości porfiryn o 60% (substancje wytwarzane przez bakterie Propionibacterium acnes odpowiedzialne za powstawanie zmian trądzikowych)
>> Wzrost nawilżenia skóry o 39%

Krem na dzień, ochrona niska - SPF 6

Skład:



Moja opinia:

Krem zapakowany jest w kartonik, na którym znajdują się wszystkie niezbędne informacje. Samo opakowanie jest chyba typowe dla kremów Ziaji, przynajmniej te kremu, które ja miałam, zawsze miały to samo opakowanie różniące się tylko kolorami i ogólnie grafiką. Krem zabezpieczony był sreberkiem.

Bardzo przypadła mi do gustu konsystencja kremu. Wiele razy podkreślałam, że uwielbiam treściwe smarowidła i to dokładnie takie jest. Mimo treściwości bez problemu rozsmarowuje się na skórze. Krem bardzo ładnie pachnie. W sumie mogłabym określić ten zapach "tak kremowo", ale czuję w nim jakby nutkę kokosu. Nie wiem, może mój nos mnie oszukuje :).


Od pewnego czasu zauważyłam, że moja cera jest bardzo wyciszona. Mam na myśli to, że nie pojawiają się żadne przykre niespodzianki, nawet przed kobiecymi dniami. Nie zmieniłam w pielęgnacji twarzy nic poza tym właśnie kremem. Nawet na linii żuchwy, gdzie zazwyczaj miałam wysyp zaskórników, od dwóch miesięcy nie ma nawet grudki! Tym samym mogę potwierdzić obietnicę producenta co do redukcji zaskórników.

Jestem bardzo zadowolona z poziomu nawilżenia. Mimo tego, że moja cera jest mieszana, to bez nałożenia kremu czułam często uczucie ściągnięcia. Ten krem niweluje to odczucie, wręcz czuję, że moja cera go pije. Po prostu odpowiada całkowicie potrzebom nawodnienia mojej cery. 

Najsłabiej oceniam efekt matujący. To znaczy krem dobrze się wchłania i nie pozostawia tłustej warstwy, świetnie współgra z podkładami, ale nie pozostawia płaskiego matu. Raczej daje taki promienny, satynowy efekt. Po stosowaniu Siarkowej Mocy byłam przyzwyczajona do bardzo mocnego matu. W tym przypadku tak nie jest, choć też nie sprawia, że moja buźka przetłuszcza się szybciej. 

Warto wspomnieć o wydajności. Opakowanie ma 50 ml, a po trzech miesiącach użytkowania kremu jest niewiele mniej niż widzicie na zdjęciach! To chyba dobry wynik, bo posłuży mi jeszcze długo :). 

Podsumowując krem jest warty każdej złotówki, a nawet więcej, bo jest naprawdę tani! Dałam za niego chyba 11 zł w sklepie Ziaji, choć wiem, że można kupić go taniej. To naprawdę grosze, jak za krem, który świetnie nawilża i faktycznie sprawia, że można pozbyć się paskudnych zaskórników z twarzy! Idealna pielęgnacja jak dla mnie i wiem, że sięgnę po następne opakowanie!

Znacie tego przyjemniaczka? Jakie są Wasze ulubieńce do codziennej pielęgnacji twarzy?

poniedziałek, 10 marca 2014

WYNIKI konkursu z Bioxsine!

Cześć :)

W ten piękny, słoneczny poranek przychodzę do Was z wynikami konkursu, w którym był do wygrania zestaw Bioxsine. Dla kogoś poniedziałek okaże się szczęśliwym dniem :)! Nie przedłużając...


... szampon i serum w ampułkach Bioxsine wygrywa Kasia Rosół!

Gratuluję!

***

To rozdanie nasunęło mi też kilka przemyśleń. Niektóre osoby biorące udział w rozdaniu w ogóle nie spełniły warunków, tzn. nie polubiły profilu albo nie zaobserwowały. Kochani, każde zgłoszenie dokładnie sprawdziłam, więc nie ma co liczyć na to, że może nie zauważę. 
Mam też nadzieję, że zostaniecie ze mną i nie będzie miało miejsca uciekanie obserwatorów po zakończonym rozdaniu!
Na przyszłość też wiem, że zmienię warunki rozdań, ale o tym przekonacie się wtedy, kiedy będzie następne rozdanie :). Nie bójcie się, nic strasznego :D.

Życzę udanego, słonecznego dnia :)!

sobota, 8 marca 2014

Dzienny makijaż dla niebieskookiej

Cześć :)

Ostatnio zmalowałam najnormalniejszy w świecie makijaż. Później stwierdziłam, że nadaje się na co dzień, bo nie jest zbyt mocny. Jak wiecie lubię bawić się kolorami, więc na ulicy można spotkać mnie nie tylko w beżo-brązach. Tak więc (wiem, że tak zdania się nie rozpoczyna, ale to mój blog i tak rozpocznę ;)) powstał luźny pomysł o stworzeniu serii makijaży krok po kroku dla wszystkich kolorów oczu. Ten, który dzisiaj zobaczycie jest dla niebieskookiej za sprawką mgiełki pewnego koloru, który podkreślił tę tęczówkę :). Zapraszam!


1. Powiekę przygotuj, nakładając bazę pod cienie, która sprawi, że cały dzień będziesz się cieszyć idealnym makijażem oka :). W moim przypadku jest to baza FM Group.

2. Na całą powiekę ruchomą nałóż cień w kolorze beżowego złota. Odcień sam w sobie jest "dzienny", a dodatkowo nada blasku. Użyłam trzeciego od końca cienia z paletki Lovely Nude Make Up Kit.


3. Za pomocą pędzelka typu pencil brush i cienia w kolorze ciemnego brązu (u mnie drugi od końca ciemny brąz z paletki Lovely Nude Make Up Kit) namaluj tzw. zewnętrzne V, które nada oku kształt. Cień przeciągnij do połowy dolnej powieki. 

4. Całość rozetrzyj kulkowym pędzlem do rozcierania za pomocą chłodnego odcienia brązu (Inglot Matte 363). Rozcieraj w kierunku wewnętrznego kącika oka tak, by lekko zaznaczyć również załamanie powieki.


5. Zewnętrzny kącik i załamanie bardzo delikatnie przyciemnij czarnym cieniem. Równie dobrze ten krok można pominąć. Pamiętaj, by zrobić to delikatnie, by nie została plama - nie chcemy zbyt przesadzonego efektu, to jest makijaż dzienny.

6. No i punkt główny: puchatym pędzlem i ceglastym cieniem rozetrzyj okolicę nad załamaniem powieki. Dzięki temu rozetrzesz granice brązów i czarnego cienia i zrobisz mgiełkę koloru, który podkreśli niebieską tęczówkę oka. Ja użyłam cienia z paletki Sleek Ultra Mattes V2 Darks o nazwie Maple.


7. Czarnym eyelinerem (Pierre Rene, żelowy eyeliner) namaluj kreskę. Mam nadzieję, że na tych zdjęciach lepiej widać ten ceglasty cień niż na zdjęciu wyżej :).


8. Pomaluj rzęsy i już ;). U mnie Lovely Curling Pump Up Mascara.

Niestety ale aparat nie oddaje kolorów takimi, jakie są w rzeczywistości. Oczywiście na żywo makijaż prezentuje się o wiele lepiej! Mimo wszystko mam nadzieję, że Wam się spodobał. Dajcie znać, co sądzicie o moim pomyśle z makijażami dla różnych kolorów oczu :). 

***
Firma Bingo Spa przygotowała prezent na Dzień Kobiet! Jest to bon o wartości 50 zł do wykorzystania w sklepie Bingo Spa przy zakupach powyżej 100 zł. Możecie go wykorzystać od 07.03. do 09.03. 


***

Przepraszam Was, że ostatnio jestem rzadziej na Waszych blogach. Całkowicie pochłania mnie nauka do egzaminu licencjackiego. Obrona już za dwa tygodnie i dwa dni! Mam nadzieję, że jakoś to będzie. Póki co daję z siebie wszystko :). Staram się też dodawać notki regularnie, czas, kiedy piszę post jest relaksem dla mojej mózgownicy, która paruje z wysiłku :P

wtorek, 4 marca 2014

Wielokolorowy rozświetlacz FM Group

Cześć dziewczyny :)

Rozświetlacz nigdy nie był moim must have, zresztą często zapominałam nawet o dodaniu bronzera, czy różu na twarz. Jakiś rok temu, kiedy w moje łapki wpadł katalog FM z kosmetykami do makijażu, wiedziałam, że w końcu muszę kupić sobie coś, co nada blasku mojej twarzy. Do wyboru miałam dwie wersje kolorystyczne, postawiłam na Golden Jewel. Zaznaczam od razu, że jest to mój pierwszy rozświetlacz, więc nie mam porównania ani doświadczenia z innymi.


Rozświetlacz znajduje się w okrągłym opakowaniu z lusterkiem. Opakowanie jest solidne, od roku użytkowania nic się nie rozpadło, a napisy się nie starły. 


Po otwarciu widać wielokolorową mozaikę - są elementy brązowe, złote, a nawet beżu wpadającego w róż. Po wymieszaniu kolorów otrzymujemy jasny, złoty kolor. Rozświetlacz posiada zapach, co mnie zaskoczyło :). Pachnie przyjemnie, lekko kwiatowo i po roku nadal czuć go bez problemu :). 


Jak wspomniałam jest to mój pierwszy rozświetlacz, jednak w głowie miałam sprecyzowane mniej więcej oczekiwania co do takiego kosmetyku i do tego, co powinien robić. Albo czego nie powinien robić. Na pewno nie chciałam, by rozświetlacz dawał efekt dyskotekowej kuli za sprawką chamskiego brokatu. I tutaj plus dla rozświetlacza FM, bo żaden brokat nie sypie się po twarzy - rozświetlacz w ogóle go nie zawiera! Za to daje efekt subtelnego blasku i w moim odczuciu efekt tafli wody na policzkach, a właśnie takiego efektu szukałam. Rozświetlenie nie jest nachalne, jest delikatne i ładnie się mieni w promieniach słońca. Cera wygląda na zdrową i promienną. 

Sam kosmetyk dobrze nabiera się na pędzel, jest miękki, ale się nie pyli. Jeśli chodzi o jego trwałość, to pod koniec dnia jest praktycznie niezauważalny, ale też ja mam tendencję do dotykania twarzy, więc z reguły tego typu kosmetyki się temu nie opierają. Jest wydajny, używam go od roku, nie codziennie, ale jednak często, a pozostało mi go tyle, ile widzicie na zdjęciach. Poniżej możecie zobaczyć, jak prezentuje się w świetle dziennym.


A tutaj w świetle lampy błyskowej.


Podsumowując jestem zadowolona z mojego pierwszego rozświetlacza i wiem, że będzie mi towarzyszył w makijażu dziennym i od święta :). Kosmetyk ładnie rozświetla twarz bez nachalnego efektu, a jego aplikacja jest bezproblemowa. Polecam!

Dostępność: konsultantki FM
Cena: 29,90 zł / 8 g

Stosujecie takie kosmetyki na co dzień? Jakie są Wasze ulubione?

niedziela, 2 marca 2014

Kolorowy, wiosenny makijaż z paletką Sleek Monaco

 Cześć :)!

Jaki dziś mamy piękny dzień! Jestem naładowana pozytywną energią, bo wstałam i wzięłam mojego pieska - Lenkę na godzinny spacer. Dotleniłam się i od razu poczułam, jak w krwi buzują endorfiny ;). Polecam każdemu takie spacerki, szczególnie, gdy tak pięknie świeci słoneczko i jest ciepło!

Wczoraj myślałam o tym, by zrobić dzienny makijaż krok po kroku, ale ostatecznie zdecydowałam się pomalować na kolorowo, a co! Zapraszam na efekty ;).




Zdjęcie powyżej jest robione w świetle dziennym. Nie ogarnęłam jeszcze funkcji lustrzanki i nie za bardzo wiem, jak zrobić dobre zdjęcie. Ale obiecuję, że się w tym poprawię :).


Coś czuję, że pomadki Velvet Matte od Golden Rose będą moim hitem tej wiosny. Kolor 04 jest niesamowicie energetyzujący! No i całość:


A na koniec bonus :D Od wczoraj chodzę na stałe w okularach. Nie rozpaczam z tego powodu, bo podoba mi się mój nowy look ;). Na pewno za jakiś czas zrobię sobie jeszcze jedne oprawki, lubię mieć wybór :).


TWARZ:
podkład Max Factor Facefinity All Day Flawless 3 in 1
korektor Dermacol
puder Lovely Princess Face
róż FM Group Delicious Papaya

OCZY:
baza pod cienie Hean Stay On Eyeshadow Base
paletka Sleek Monaco (cienie Midnight Garden, Humming Bird, Kiwi Zest, Aqua Marine, Summer Breeze)
paletka Sleek Glory (cień District, Circle)
tusz do rzęs Paese Adore Curly Lash Mascara

USTA:
pomadka Golden Rose Velvet Matte 04

Czujecie już wiosnę :)?