piątek, 28 września 2012

So Sweet Blog Award :)

Przedwczoraj dostałam słodką babeczkę od Ani , której bardzo, ale to bardzo mocno dziękuję ;)!




Jest mi ogromnie miło z powodu otrzymania tej słodkiej nagrody!!!

Uwielbiam i wchodzę na wszystkie blogi, które mam zamieszczone w blogrollu, a poniżej wyróżnię moje "must be" :D. Pewnie większość z Was już dostała słodkie wyróżnienie, ale nie sposób mi Was nie nominować!

- Kama z bloga http://to-be-skinnyy.blogspot.com/ - za motywację :)

- Madziak z bloga http://owszystkimcomnieotacza.blogspot.com/ - za przydatne recenzje i sporo inspiracji :)

- Tylkokasia z bloga http://tylkokasiaa.blogspot.com/ - za przepiękne kolorowe makijaże :)

- Wizaz21 z bloga http://wizaz21.blogspot.com/ - za moc inspiracji i genialne makijaże :)

- Paula z bloga http://za-wysoko.blogspot.com/ - za ciekawe spojrzenie na świat :)




niedziela, 23 września 2012

Jesienny weekend + zakupy

Witam Was w pierwszy jesienny weekend :)!

Choć dzisiaj pogoda na jesień nie wskazuje, przynajmniej u mnie, bo od rana świeci słoneczko, to wczoraj było fatalnie. Szaro, buro i bez większych chęci na cokolwiek. Także ja zaszyłam się w cieplutkim domku i przepadłam w lekturze, którą naprawdę bardzo Wam polecam!




Aktualnie wciągnęłam się w pierwszą część trylogii Stiega Larssona pt. "Millennium". Jest to powieść kryminalna z bardzo zawiłymi historiami. Pierwsza część nazywa się "Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet" i na jej podstawie powstał film "Dziewczyna z tatuażem", który nie tak dawno leciał w kinach. Ja jestem tym przypadkiem, kiedy sięgnęłam po książkę po obejrzeniu filmu, a nie na odwrót :). 


Na paznokciach szarak nr 86 Golden Rose z serii Fashion Color

Ponury dzień umiliły mi moje kosmetyczne zdobycze ;)! Tak jak pisałam w poprzedniej notce, wybrałam się po produkty do włosów firmy Marion.



Jest to kuracja z olejkiem arganowym. Pierwsze wrażenie, to wielkie WOW! Drugi kosmetyk to mleczko chroniące włosy przed działaniem wysokiej temperatury. Dzisiaj zamierzam pierwszy raz wypróbować :). W końcu kupiłam coś w tym rodzaju, bo często prostuję włosy, a nie ochraniałam ich w żaden sposób. W efekcie końcówki mi się wykruszają i ciężko się je zapuszcza. 

A dzisiaj wybrałam się do Biedronki, bo bardzo chciałam spróbować pomadki ochronnej do ust Oeparol.


Niedziela nie byłaby niedzielą bez czegoś słodkiego :). Upajam się ostatnimi chwilami, kiedy mogę jeść takie rzeczy, bo od października nadchodzą zmiany i to ostro!



A Wam jak minął ten jesienny weekend? Macie któreś z tych kosmetyków?



piątek, 21 września 2012

Miętowa miłość

Dzisiaj chcę Wam pokazać mój ulubiony miętowy lakier! Długo szukałam takiego koloru, miałam kilka, ale odcienie były kompletnie nietrafione. Aż tu w końcu dopadłam to cudo. Był moim ulubieńcem na lato i nie tylko pod względem pięknego koloru! Mam na myśli lakier Wibo z serii Extreme Nails nr 425!
Taaadaaammm!!!


Lakier znajduje się w kwadratowej butelce o pojemności 9,5 ml. Jego konsystencja jest wręcz idealna. Nie za rzadka, nie za gęsta. Taka żelkowa. Zdjęcie niżej chyba tego nie oddaje tak dokładnie, ale pędzelek jest dosyć szeroki, przez co nakładanie go na paznokcie to czysta przyjemność :).Trzy pociągnięcia i moje paznokcie są całkiem pokryte. Nie wiem, jak to działa, ale tym pędzelkiem w ogóle nie bazgram skórek wokół, co zazwyczaj mi się zdarza z pędzelkami o standardowej szerokości.


Jednym z plusów jest to, że bardzo szybko schnie. Podoba mi się, że szybko zastyga w całości, a nie tylko górna warstwa. Nie lubię, jak mam wrażenie, ze lakier jest suchy, a potem okazuje się, że czegoś dotknę i zostaje ślad. Albo co gorsza - rano budzę się z pościelą odbitą na paznokciach. Wiecie o czym mówię :).


A tutaj już mani z użyciem lakieru. Na paznokciach mam tylko jedną warstwę! Uważam, że krycie jest bardzo dobre, zazwyczaj kładę dwie warstwy lakieru, ale tutaj naprawdę nie jest to konieczne! Nie zostawia żadnych smug ani prześwitów, naprawdę rozprowadzenie jest bardzo równomierne i dobre :). Co do trwałości też nie mam żadnych zastrzeżeń - wytrzymuje 4 dni, co u mnie jest naprawdę wielkim wyczynem, bo większość odpryskuje już na drugi dzień.


 Dacie wiarę, że to mój pierwszy lakier z Wibo? Zawsze sceptycznie byłam nastawiona do tej firmy. Chyba nie muszę wspominać, że zamierzam to zmienić ;). Jednym słowem jest to świetny lakier za niską cenę. Dałam za niego coś około 5 zł. Zdecydowanie polecam :)


Niedawno czytałam o kosmetykach do włosów z firmy Marion, a konkretnie o serum termoochronnym. Na Wizażu przeczytałam bardzo pochlebne opinie i stwierdziłam, że muszę go gdzieś upolować. Dzisiaj w sklepie wpadłam wręcz w euforię, jak zobaczyłam mnóstwo kosmetyków do włosów z tej firmy! Teraz nie wiem na co się zdecydować, ale korci mnie mleczko chroniące włosy przed działaniem wysokiej temperatury, kuracja z olejkiem arganowym, mleczko prostujące włosy, albo spray prostujący włosy. Przypuszczam, że zgarnę większość tych kosmetyków za jednym razem ;).

I pytanie do Was - macie któreś z tych produktów? Jesteście zadowolone, czy raczej nie bardzo?

środa, 19 września 2012

La Roche Posay - Effaclar Duo

Cześć Kochane :)!
No to mamy już po lecie... Dzisiaj u mnie była tak fatalna pogoda, że byłam szczęśliwa, że nie muszę ruszać tyłka z domu! Ale dobrej myśli trzeba być - podobno to tylko pogoda przejściowa i już niedługo znów zawita słoneczko :).

Kilka miesięcy temu podczas spoglądania w lustro byłam przerażona stanem mojej skóry. To znaczy, nigdy nie miałam większych problemów z trądzikiem, zazwyczaj mogłam się pochwalić gładką cerą bez żadnych zmian, dlatego nagły wysyp zaskórników mnie zmartwił. Próbowałam kilku kosmetyków, ale to wszystko bez rewelacji i większych rezultatów. No i wtedy objawił mi się przypadkowo Effaclar Duo, a że akurat w Superpharm była promocja, to nie zawahałam się ani chwilki.



Opis producenta:
Effaclar Duo jest kompletną pielęgnacją zawierającą 4 składniki aktywne, aby skutecznie działać na dwa główne objawy trądziku:
- zapalne zmiany trądzikowe (krosty i grudki): niacynamid i pirokton olaminy aby oczyścić skórę i chronić przed powstawaniem nowych zmian trądzikowych,
- zaskórniki: połączenie LHA z kwasem linolowym aby odblokować pory i eliminować martwe komórki odpowiedzialne za ich zatykanie.
Uzupełnieniem składników aktywnych jest woda termalna z La Roche Posay o właściwościach kojących i zmniejszających podrażnienia.
Po 4 tygodniach pory są odblokowane a zapalne zmiany zredukowane. Skóra jest gładka i oczyszczona. Krem długotrwale przywraca równowagę skórze, aby nadać jej zdrowy wygląd. Na początku stosowania stan skóry może się przejściowo pogorszyć.


Skład:
Aqua/Water, Glycerin, Cyclohexasiloxane, Hydrogenated Polyisobutene, Niacinamide, Isopropyl Lauroyl Sarcosinate, Ammonium Polyacryldimethyltauramid E/Ammonium Polyacryloyldimethyl Taurate, Silica, Methyl Methacrylate Crosspolymer, Sodium Hydroxide, Salicylic Acid, Nylon-12, Zinc PCA, Linoleic Acid, Pentaerythrityl Tetra-Di-T-Butyl, Hydroxyhydrocinamate, Capryloyl Glycine, Capryloyl Salicylic Acid, Caprylyl Glycol, Piroctone Olamine, Myristyl Myristate, Potassium Cetyl Phosphate, Glyceryl Stearate SE, Parfum/Fragrance 



Effaclar Duo jest to krem eliminujący zmiany trądzikowe. Jest zamknięty w tubce z miękkiego plastiku o pojemności 40 ml. W przypadku, kiedy kosmetyk się kończy można bez problemu rozciąć opakowanie i wykorzystać resztki. Opakowanie jest ładne, minimalistyczne, jak chyba wszystkie kosmetyki z tej firmy. Zakończony jest wąskim "dzióbkiem", z którego wydobywa się dokładnie taka ilość kosmetyku, jaką chcemy. Dzięki żelowej konsystencji nic nie wycieka, wydobywa się go bez żadnego problemu. Pachnie bardzo świeżo, przyjemnie, wyczuwam nutę cytrynową.


Jeśli chodzi o samo działanie - dla mnie jest to cudotwórca! Krem rozprawił się z moimi zaskórnikami i spowodował, że pojawiają się w o wiele mniejszych ilościach! Naprawdę bardzo denerwowały mnie grudki na czole i brodzie, na które nic nie pomagało, a tu proszę, takie miłe zaskoczenie. Jest dokładnie tak, jak mówi producent - początkowo stan skóry może się pogorszyć, ale potem wszystko wraca do normy, lepszej normy. Ale dzięki temu miałam wrażenie, że skóra się oczyszcza i te wszystkie zanieczyszczenia z niej wychodzą :). 
Podczas nakładania kremu czasami czułam pieczenie, moja skóra nie jest wrażliwa, więc mi to nie przeszkadzało, ale moja koleżanka ma bardzo wrażliwą cerę i przy stosowaniu tego kremu miała wrażenie, ze coś ją pali. Także to jest ten minus. Ale tak jak piszę - mi to w ogóle nie przeszkadzało. 
Stosuję go na dzień i na noc, sprawdza się dobrze pod makijażem, nie wysusza skóry, matuje. Używałam go tylko miejscowo, bo nie widziałam potrzeby marnowania go na miejsca, które były nieobjęte żadnymi nieprzyjaciółmi ;). Dzięki takiemu stosowaniu używam go od stycznia i już mi się kończy, ale i tak uważam, że wystarczył na długo, jak na swoje 40 ml.


Znacznym minusem jest jego cena. Kupiłam go w promocji za bodajże 37 zł w Superpharm, a jego regularna cena to około 50 zł. Dla mnie to spory wydatek jak na krem, także jeśli będę chciała go kupić następnym razem to na pewno poczekam na promocję!

Podsumowując - bardzo Wam go polecam! Pomógł mi w kryzysowej sytuacji, czym podbił moje wybredne serce ^^. Skutecznie pożegnałam się z niechcianymi gośćmi na twarzy i mam nadzieję, że długo nie powrócą ;).

A Wy stosowałyście go? A może macie jakieś tańsze, równie skuteczne sposoby na zaskórniki i wszystkie inne zmiany?

poniedziałek, 17 września 2012

Peelingujące mydełka kawowe

Cześć dziewczyny ;)!

Po dwóch miesiącach nieobecności dojrzałam w końcu do decyzji o powrocie na bloga! Nadszedł moment, w którym po prostu brakowało mi pisania, gdzieś tam w środku czułam, że zaniedbuję swoje zainteresowania ;). Przez cały czas mojej nieobecności byłam na bieżąco z Waszymi blogami, czytałam je i dzięki Wam podłapałam kosmetyczne nowości i nie tylko ;).
Wakacje już się chylą ku końcowi, chyba zabrzmi to dziwnie, ale mam swoje powody, by cieszyć się z powrotu do Zabrza. I nie chodzi tu tylko o studia i zobaczenie w końcu moich znajomych, za którymi tęsknię! Niemniej wakacje dosyć nieoczekiwanie stały się okresem pełni mojego szczęścia :).

Bez przydługich wstępów chcę Wam dzisiaj przedstawić peelingujące mydełka kawowe. O tradycyjnym peelingu kawowym chyba nie muszę pisać żadnej z Was - kto go raz zastosował wie, że żaden drogeryjny specyfik mu nie dorówna! Jedyny problem tkwi w, hm, estetyce całego zabiegu. Moja kabina prysznicowa po takim peelingu była z góry na dół zabrudzona ziarenkami kawy. A moja mama zabraniała mi go robić w obawie o zatkanie spływu ;).


Dawno temu wpadłam na post Rodzynki1989 . Pomyślałam, że to ciekawy pomysł i z pewnością spróbuję sama to zrobić. Wkład był niewielki - mydło i kawa, a oprócz tego dodałam jeszcze łyżeczkę oleju lnianego. Mydło starłam na tarce, 2 łyżki kawy zalałam wodą troszeczkę ponad poziom kawy. Oba składniki połączyłam w misce, dodałam oleju, dokładnie wymieszałam i przeniosłam do silikonowych foremek. Całość była sucha i twarda jak kamień po około 5 dniach. 



Używanie kawowych mydełek ma dokładnie taki sam efekt, jak stosowanie tradycyjnego peelingu kawowego. Z tą różnicą, że oczywiście stan łazienki nie woła o pomstę do nieba :)! 
Jedynym malutkim minusem jest to, że po peelingu z użyciem mydełek nie mam pozostawionego filmu na skórze, jaki był po zwykłym kawowym peelingu. To moje odczucie, bo lubiłam ten efekt, miałam wrażenie, ze skóra jest nawilżona i nie potrzebuje już balsamu. Teraz jednak czymś muszę się posmarować. 


Jedno mydełko wystarcza mi na pięć użyć. Natomiast z jednego mydła i dwóch łyżek kawy zrobiłam trzy  mydełka. 
Jak najbardziej polecam takie rozwiązanie, mnóstwo plusów i kolejny krok do wymarzonej, jędrnej skóry ;).