środa, 30 lipca 2014

Joanna, Oleje Świata, olejek do twarzy i ciała oraz balsam do suchych miejsc 3 w 1

Cześć dziewczyny!

Laboratorium Kosmetyczne Joanna wprowadziło na rynek nową serię Oleje Świata. Kiedy się o tym dowiedziałam byłam bardzo zaciekawiona i bardzo się cieszyłam, że będę mogła przetestować te kosmetyki. Olejki mają dobroczynne właściwości i są bogate w mikroelementy oraz witaminy. 
Cała seria składa się z trzech olejków do twarzy i ciała: arganowego, migdałowego i makadamia oraz trzech wersji balsamu na suche miejsca Usta, Łokcie i Paznokcie.

~~ Joanna, Oleje Świata, olejek do twarzy i ciała ~~

Oleje Świata, Joanna, olej arganowy, olejek do ciała i twarzy

Butelka jest plastikowa i znajduje się w niej 100 ml olejku. Ma bardzo fajne zamknięcie, na "klik", co jest bardzo wygodne, bo kiedy mam tłuste ręce od olejku, to nie muszę bawić się zakrętką. 
Po testowaniu tych dwóch produktów uważam, że ta seria stanie się hitem! Znalazłam kilka zastosowań olejku, o którym zaraz Wam opowiem. Co jeszcze jest ważne z technicznych spraw to to, że trochę długo się wchłania pozostawiając na skórze tłustą warstewkę. Moja niecierpliwość pozwoliła odkryć, że nie pozostawia tłustych plam na ubraniach ;). Pięknie pachnie, zapach utrzymuje się na skórze, jest obecny nawet rankiem. Przejdźmy do zastosowania:



>> Olejek na ciało: oczywista oczywistość! Ja używam go po peelingu rękawicą Kessa i wtedy moja skóra pije ten olejek a ja jestem zadowolona, że funduję mojej skórze zabieg oczyszczania i regeneracji. Moja skóra na ciele jest normalna w kierunku suchej, a po zastosowaniu olejku efekty widoczne są nawet po kilku dniach. Muszę jeszcze spróbować wetrzeć w siebie olejek na mokre ciało, a dopiero potem wytrzeć ręcznikiem. Myślę, że to będzie genialna opcja jeśli nie lubicie długo czekać na wchłonięcie się kosmetyku!

>> Olejek do kąpieli: wlewam kilka kropel do wanny i po wyjściu mam poczucie, że moja skóra jest dobrze nawilżona i miękka.

>> Olejek jako dodatek do maseczek: kilka kropel dodaję do masek, obojętnie jakich. Dostarczam przez to odżywczych składników z olejku dając mojej cerze mocny zastrzyk nawilżenia bez tłustej warstwy na buzi. Jeśli macie skórę suchą to olejek jak najbardziej spróbujcie nałożyć zamiast kremu :).

>> Olejek na włosy: nałożyłam go na mokre włosy. Co zauważyłam? Na pewno włosy nie były obciążone, a przy regularnym stosowaniu na pewno moje włosy skorzystają z odżywczej pielęgnacji olejkiem.

>> Olejek jako serum na końcówki: tutaj tak samo, jak w opcji wyżej, tyle że na suche włosy w celu zabezpieczenia końcówek.

>> Olejowanie włosów: tę opcję zastosowałam raz i będę powtarzać na pewno. Zmył się bezproblemowo i miałam wrażenie, że moje włosy są odpowiednio dociążone, jednak nie obciążone :)!

>> Masaż twarzy: nadaje się idealnie, masaż twarzy dzięki olejkowi pójdzie sprawnie, a skóra skorzysta z jego pozytywnych właściwości. Poza zaletami olejku nasza skóra pokocha nas za sam masaż kosmetyczny, który w moim odczuciu jest lekarstwem na stan skóry i zmarszczki w przyszłości. Nie tylko poprawia mikrokrążenie, pobudza syntezę kolagenu i elastyny, ale też pobudza metabolizm skóry sprawiając, że zaczyna się oczyszczać.


Rzućmy jeszcze okiem na skład. Specem nie jestem, ale na pierwszym miejscu widać olej z nasion słonecznika, następnie olej ze słodkich migdałów, potem jest Caprylic/ Capric Triglyceride, czyli tzw. emolient tłusty, który ma za zadanie utworzyć na skórze warstwę okluzyjną zabezpieczającą przed nadmierną utratą wody. I zaraz po tym mamy olej arganowy. Obecny jest również Tocopheryl Acetate, czyli bardziej stabilna wersja witaminy E, która jest przeciwutleniaczem. Na końcu substancje zapachowe. Nieźle, prawda?

~~ Joanna, Oleje Świata, balsam na suche miejsca 3 w 1
Usta Łokcie i Paznokcie ~~


W przesyłce od firmy Joanna znalazłam również balsam na suche miejsca 3 w 1 Usta Łokcie i Paznokcie. Jak wymawiam ostatnią nazwę tego balsamu robię to śpiewnym głosem, fajna, rymująca się nazwa zawierająca przeznaczenie tego balsamiku ;D. Ten z kolei znajduje się w odkręcanym słoiczku o pojemności 8 g. Trafiła mi się wersja pomarańczowa, ale wiem, że ogóle do wyboru są trzy wersje zapachowe. Pachnie naprawdę świeżo i niechemicznie. Balsam jest tłusty, przypomina pomadkę do ust, wszak to jedno z jego zastosowań i u mnie jest najczęstsze. Lubię nakładać go na usta na noc. Rano moje usta są miękkie i nie muszę martwić się, że są spierzchnięte. Podoba mi się również to, że długo się utrzymuje. W dzień mniej więcej 4 godziny. Natomiast jeśli nakładam go na noc, to rano budzę się z jego warstwą na ustach. Dodatkowo stosuję go również pod pomadki, szczególnie te matowe, dzięki czemu unikam przesuszenia ust i dyskomfortu bez zmiany właściwości pomadki.


Drugim z zastosowań jest nałożenie go na skórki paznokci. Zmiękcza je i odżywia sprawiając, że wyglądają ładnie i zdrowo. Ze względu na konsystencję balsamu, która się nie wchłania, skórki smaruję bezpośrednio przed pójściem spać. Nakładam go również na całą płytkę po ściągnięciu hybryd. Nie napiszę o wpływie na paznokcie, bo ten sposób uskuteczniam rzadko i na chwilę, jednak wierzę, że jest pozytywny :).


Co w składzie? Lanolina na pierwszym miejscu ze swoim działaniem kondycjonującym skórę. Potem Petrolatum, jest to emolient niekomedogenny (nie powodujący powstawania zaskórników), dalej masło shea, parafina, wosk pszczeli, olej ze słodkich migdałów, olej z kwiatu pomarańczy gorzkiej i uwodorniony olej roślinny najczęściej otrzymywany z oleju palmowego lub kokosowego. I na końcu witamina E oraz substancje zapachowe.

Podsumowując jestem bardzo zadowolona z tych dwóch produktów. Jak wspomniałam wyżej, seria Oleje Świata ma spore szanse na stanie się hitem, a ja bardzo ją polecam. Olejek arganowy ma wielorakie zastosowanie, a balsam ukoi spierzchnięte usta, skórki i przesuszone łokcie. Warto spróbować za cenę około 13 zł za olejek i 10 zł za balsam :).

EDIT 01.08.: Zastosowałam dwie kropelki olejku na mokre włosy zaraz po myciu i dwie kropelki na końcówki, kiedy włosy wyschły i jestem tak oczarowana miękkością włosów, że musiałam to tu napisać. Moje włosy są oporne i mało co na nie działa, ale tak miękkich włosów jeszcze nigdy, przenigdy nie miałam! Znalazłam na nie skuteczne lekarstwo :). Aż cały czas dotykam włosów upewniając się, że jestem w tej samej bajce :D



piątek, 25 lipca 2014

Metamorfoza mojego bloga + Liebster Blog Award

Kochane!

Z racji tego, że dziś mam nadzień wolny, naszła mnie ochota na odświeżenie bloga. Jestem minimalistką, więc wystrój nadal miał taki pozostać, ale chciałam jakiś prosty, świeży i kolorowy motyw. Najbardziej jednak mi zależało na tym, żeby zrobić menu u góry strony. Bardzo mi się to podobało, ale nigdy nie wiedziałam, jak się za to zabrać. Pomyślałam sobie "Ja nie dam rady?! No to patrz!" i po całym dniu grzebania w HTML i CSS udało mi się, z czego jestem niesamowicie dumna!

Tak było przedtem:

A tak teraz:

Bardzo mi się podoba ten motyw :). Odnowiłam także kolorystykę bloga i poprawiłam detale. Mogę spać spokojnie :). Jak zauważyłyście, zmieniłam tytuł przewodni bloga z "Make Your World Up!" na "lOla Make Up & Beauty Blog". Ten pierwszy tytuł towarzyszył mi od początku istnienia bloga, jednak nijak mi się podobał. Był stworzony na szybko. Natomiast moja ksywka Lola też nie bardzo mi odpowiada, jednak nie chcę jej zmieniać, bo tak jestem już kojarzona. W zamian za to zmieniłam sposób jej zapisu z Lola na lOla, by było widoczne, że wzięła się od mojego imienia :). Jeszcze muszę popracować nad adresem bloga, który też jest beznadziejny, ale wszystko w swoim czasie :).

Korzystając z notki o wszystkim i o niczym, odpowiem po raz drugi na pytania w zabawie Liebster Blog Award. Zostałam nominowana przez Malowaną Słońcem, dziękuję!

1. Skąd pomysł na pisanie bloga?

Zazwyczaj jest tak, że blog jest efektem zainteresowania kosmetykami, czy makijażem. W moim przypadku było trochę na odwrót. Założyłam bloga kosmetycznego i dopiero wtedy tak naprawdę wciągnęłam się w tę tematykę. Tzn. zawsze lubiłam kosmetyki, ale blog to spotęgował. Jeśli chodzi o makijaż, to na początku istnienia w ogóle nie publikowałam makijażu, byłam sporo do tyłu, jeśli chodzi o praktykę i to właśnie dzięki blogowaniu ciągle się udoskonalam. Skąd pomysł? Zawsze prowadziłam blogi :). W gimnazjum miałam bloga na onecie i nieskromnie mówiąc był dosyć poczytny. Jak na taką smarkulę, to poruszałam poważne tematy. Nie pisałam pamiętnika, tylko artykuły o różnych zagadnieniach, wyrażając swój stosunek do nich :).

2. Czy wyobrażasz sobie, że przestajesz być blogerką?

W tym momencie zdecydowanie nie. Bardzo lubię blogować, wyrażam w ten sposób siebie. Czytanie innych blogów jest dla mnie formą relaksu, inspiracji. Dzięki temu chcę też ciągle się rozwijać i udoskonalać :).

3. Dokończ zdanie => Jestem szczęśliwa bo...

Jestem szczęśliwa, bo robię to, co lubię.

4. Jak wygląda Twój dzień?

Ot zwykły dzień - zazwyczaj jestem w pracy :D. A jak mam wolne, to albo spotykam się ze znajomymi, albo odpoczywam przed kolejny dniem pracy. Koniecznie nadrabiam seriale, a mam ich sporo :). Nie wyobrażam sobie dnia bez czytania. Obecnie mam na tapecie Harlana Cobena, chcę przeczytać wszystkie jego książki i zostało mi jeszcze kilka.

5. Twoje najbardziej szalone marzenie?

Nie wiem, czy to marzenie jest takie szalone, choć może patrząc na koszt to tak :D. Mianowicie chcę pojechać do Ameryki Północnej i zwiedzić wszystkie interesujące mnie miasta. Wzięło się to stąd, że sporo czytam i chcę skonfrontować moje wyobrażenia z rzeczywistością.

6. Co lubisz robić, kiedy masz wolny czas tylko dla siebie? 

Tak, jak pisałam dwa punkty wyżej: nadrabiam seriale, czytam książki, przeglądam blogi, piszę posty, robię zdjęcia, albo się maluję :).

7. Co byś zrobiła gdybyś wygrała "6-tkę" w Totka?

Spełniłabym wszystkie swoje zachcianki. Zrealizowałabym marzenie z wyjazdem do USA. Obdarowałabym bliskie mi osoby. Resztę odłożyłabym na wysoki procent i żyła z odsetek :D

8. Kiedy masz chandrę to co Cię najbardziej uspokaja?

Hmmm... powiedziałabym, że zjedzenie słodyczy, ale ostatnio je wyeliminowałam z jadłospisu :). Myślę więc, że słuchanie muzyki i... cisza.

9. Co najbardziej drażni Cię w ludziach?

Głupota i brak myślenia. Krótko i na temat :). Niestety to budzi we mnie agresję :P

10. Twój ulubiony film do którego często wracasz?

Nie oglądam filmów kilkakrotnie. Bardzo lubię filmy z gatunku thriller, horror, sensacja, kryminał.

11. Twój najszczęśliwszy dzień w życiu?

Myślę, że wszystko przede mną :)!

Nie będę nominowała osób ani pisała pytań, bo już kiedyś to zrobiłam :).

Dajcie koniecznie znać, jak podoba Wam się zmiana szablonu :)!


wtorek, 22 lipca 2014

Rękawica Kessa - moje odkrycie!

Witajcie :)!

Czy któraś z Was jeszcze nie słyszała o rękawicy Kessa? Przyznam szczerze, że ja, choć nazwa kojarzy mi się od dawna, dopiero jakiś czas temu zainteresowałam się nią bliżej. I to był jeden z lepszych zakupów, a na pewno bardzo ekonomiczny, bo rękawica pozwala wykluczyć z pielęgnacji wszelkie peelingi przy okazji dając taki efekt, jakiego nie uzyskamy przy stosowaniu żadnego kosmetycznego specyfiku.


Oczyszczanie z użyciem rękawicy Kessa jest częścią rytuału Hammam. Służy do głębokiego oczyszczenia skóry z martwego naskórka i wszelkich nieczystości. W zabiegu Hammam rękawicę stosuje się razem z Savon Noir. Po masażu skóry rękawicą, staje się ona jedwabiście gładka oraz zdecydowanie zwiększa się wchłanialność substancji odżywczych zawartych w naturalnych olejach, czy balsamach.


Rękawica jest wykonana z materiału o ziarnistej strukturze i to właśnie ten materiał jest odpowiedzialny za ścieranie naskórka. Kessa wykończona jest gumką, a co za tym idzie, świetnie leży na dłoni i można być pewnym, że przy intensywnym masowaniu skóry nie zsunie się z ręki. Rękawica nie farbuje, jednak przy pierwszym użyciu puściła trochę koloru, ale był to jednorazowy wyskok ;). 

Byłam niesamowicie ciekawa efektów jej stosowania. Kupiłam ją z myślą o masażu ud w ramach pielęgnacji antycellulitowej. Zdecydowanie używanie rękawicy funduje nam mikromasaż, który dotlenia skórę i powoduje jej lepsze ukrwienie. Skąd pewność, że skóra została oczyszczona i martwy naskórek został usunięty? Ano stąd, że przy wypuszczaniu wody z wanny naskórek osadza się na jej ściankach :). Jeszcze nigdy nie widziałam tyle naskórka po peelingu, ba, nie wiedziałam, że tyle naskórka może ze mnie zejść i od razu zastanawiałam się ile kilogramów schudłam :D.


Skóra jest niesamowicie miękka i gładka. Jeszcze nigdy nie miałam tak gładkiej skóry! Zdecydowanie odczuwalny efekt :). Bałam się, że intensywność działania rękawicy nie przypadnie mi do gustu, albo sprawi ból. Nie lubię gąbek drogeryjnych z powierzchnią do masażu, bo zazwyczaj te gąbki są dla mnie zbyt ostre i nie jestem w stanie wykonać dokładnego masażu. W przypadku Kessy nie miałam tego problemu, bo mimo tego, że ścieranie jest intensywne, to nie boli. Nawet poszłam o krok dalej - zastosowałam ją do twarzy. Chyba jestem hardkorem :). Ominęłam okolice policzków, by ich nie podrażnić i na czoło, brodę i nos spisała się świetnie! Jeśli macie wrażliwą, naczynkową skórę, to nie próbujcie tego w domu :). 

W swoich kosmetycznych zbiorach nie mam czarnego mydła, więc mój rytuał oczyszczania nie jest rodem z Maroka. Do peelingu z użyciem rękawicy używam zwykłego żelu pod prysznic i efekty są zdumiewające! Masaż zaczynam od kostek, przesuwając się w górę (świetnie nada się też na peeling stóp). Sporo uwagi poświęcam udom, pośladkom, dekoltowi i rękom. Na koniec smaruję się olejkiem arganowym, który jest nowością firmy Joanna z serii Oleje Świata. Skóra po tym masażu jest lekko zaczerwieniona, ale szybko wyrównuje koloryt.

Jeśli się wahacie - polecam, pielęgnacja ciała nabierze nowego, lepszego wymiaru :). Swoją rękawicę kupiłam w Mydlarni u Franciszka za 23 zł, ale z powodzeniem można ją dostać na allegro, czy w sklepach internetowych.

sobota, 19 lipca 2014

Usta XXL z Wibo Lip Sensation z kwasem hialuronowym

Cześć dziewczyny :)

Chcę Wam powiedzieć o moim ostatnim odkryciu. Uwielbiam kupować kosmetyki do ust, mam mnóstwo pomadek, a tym razem kupiłam błyszczyk, który bardzo przypadł mi do gustu. Jest to już drugi błyszczyk Wibo, który mnie zachwycił! Jeśli lubicie błyszczyki i szukacie taniego i dobrego rozwiązania, to propozycja Wibo Lip Sensation XXL z kwasem hialuronowym jest dla Was :).


Wybrałam dla siebie odcień 01, który wpada trochę w jagodowy, zgaszony kolor. Lubię takie odcienie dzięki pomadce z Essence Wear Berries :). Wiem, że błyszczyki mają zazwyczaj półtansparentne wykończenie, ale i tak zdecydowałam się właśnie na ten. Gama kolorów jest szersza, możemy znaleźć mleczne kolory nude i taki też zamierzam sobie sprawić, albo delikatne róże. Mój błyszczyk zawiera mikrodrobinki, które są zauważalne w opakowaniu, jednak na ustach ich nie widać ani nie czuć :). 


Błyszczyk ma gęstą konsystencję, jednak nie klei się, słowem, jest bardzo wygodny w noszeniu. Pozytywnie zaskoczyła mnie jego trwałość, ponieważ na moich ustach utrzymuje się przez kilka godzin i kiedy zaczyna schodzić, to nie zbiera się w załamaniach ust ani też nie zostawia nieestetycznych śladów. W zamian za to pozostawia uczucie nawilżonych ust, bo choć z upływem czasu blask znika, to usta pozostają miękkie i otulone warstwą błyszczyka. Właśnie jego właściwości nawilżające są sporą zaletą, bo mam poczucie, że ten błyszczyk o nie dba :).


Moim zdaniem prezentuje się na ustach bardzo ładnie. Delikatnie i niezobowiązująco, kolorystyka jest stonowana i idealnie pasuje na co dzień. Błyszczyk zawiera kwas hialuronowy, który ma właściwości nawilżające. Producent mówi o efekcie XXL jednak moim zdaniem sekret tkwi w jego blasku, który optycznie może powiększać usta :).

Znacie ten błyszczyk? Jest to świetne, tanie rozwiązanie, a na ustach utrzymuje się przez długi czas. Ja na pewno skuszę się jeszcze na inny kolor :). Tym razem będzie to jasny i mleczny odcień.

Cena: ok. 8 zł

czwartek, 17 lipca 2014

Joanna, Argan Oil, jedwabisty eliksir i serum do końcówek

Cześć dziewczyny :)

Przyszedł czas na ostatnią już recenzję produktów do włosów marki Joanna, które miałam okazję przetestować. Jednak to nie jest pożegnanie z tą markę, ponieważ mam przyjemność testować jeszcze dwa produkty z najnowszej linii Oleje Świata. 
Na sam koniec zostawiłam sobie kosmetyki, które mają za zadanie dbanie o końcówki włosów. Przyznam szczerze, że w tych kosmetykach pokładałam spore nadzieje. Jak się sprawdziły?


Oba produkty są stworzone dla włosów przesuszonych i zniszczonych. Mają podobne zadanie, jednak zupełnie różną formę. Producent obiecuje, że kosmetyki zregenerują zniszczone partie włosów, odżywią je i wygładzą, nadają zmysłowy połysk i w rezultacie końcówki będą mocniejsze.

Jedwabisty eliksir znajduje się z szklanej, porządnej buteleczce z pompką. Taka forma tego typu produktów przymawia do mnie najbardziej i zdecydowanie ułatwia użytkowanie. Konsystencję ma oleistą i pachnie pięknie, jak reszta kosmetyków serii Argan Oil - arganowo, migdałowo, orzechowo. Zapach przez długi czas otula włosy :). Jeśli chodzi o działanie, to liczyłam, że jako kosmetyk napchany silikonami, wygładzi moje włosy i sprawi, że będą miękkie. Niestety - rozczarowałam się, w zasadzie nie zauważyłam, by eliksir miał jakikolwiek wpływ na moje włosy :(. Na moje włosy dawałam zazwyczaj dwie i pół pompki i pomimo sporej ilości - nie obciążył ich.

Drugi produkt jest w miękkiej tubce z plastiku, a jego konsystencja jest taka sama jak odżywki, czyli bardzo gęsta. W tym wypadku również nie zauważyłam szczególnej pielęgnacji i efektów, jedyne, co mogę powiedzieć to to, że utrwala mi loki :). Tzn. po umyciu i wysuszeniu włosów wgniatam odrobinę we włosy i serum podkreśla naturalny skręt loków nie obciążając ich przy tym.


Podsumowując całą linię Argan Oil uważam, że za tak malutkie pieniądze warto spróbować jak się u Was sprawdzi. Przy żadnym kosmetyku nie miałam efektu WOW, jednak szampon oczyszczał włosy w bardzo dobry sposób, odżywki ułatwiały rozczesywanie i pięknie pachniały, nadając włosom początkowo miękkość (niestety po czasie efekt miękkich włosów znikał). Na eliksirze i serum się niestety zawiodłam, jednak o jedwabistym eliksirze czytałam pozytywne opinie, więc myślę, że warto sprawdzić go u siebie :).

Jedwabisty eliksir: 30 ml/ ok. 13 zł
Serum do końcówek włosów: 50 g/ około 10 zł


wtorek, 15 lipca 2014

PUREDERM - o skarpetkach złuszczających, które u mnie się nie sprawdziły

Cześć dziewczyny!

Lato w pełni, więc postanowiłam zafundować moim stópkom porządną kurację. O skarpetkach złuszczających trąbi się wszędzie, na blogach jest wysyp recenzji wychwalających je pod niebiosa. Odkąd się tylko dowiedziałam o ich istnieniu, to wiedziałam, że na lato na pewno je kupię i porządnie zadbam o moje stopy. Swoje skarpetki Purederm firmy Botanical Choice  dorwałam w Hebe za 16 zł w promocji. 


Niemalże od razu po zakupie włożyłam je na stopy i pełna nadziei odczekałam 90 minut wedle zaleceń producenta. Liczyłam na to, że moje stopy dostaną nowe życie, znikną wszelkie zrogowacenia, których było sporo, a skóra będzie schodzić płatami, bo przecież tyle zdjęć w internetach się naoglądałam!


Skarpetki są wykonane z dosyć sztywnej folii i są wypełnione płynem. Jest go sporo, więc miałam pewność, że całe stopy zostaną dokładnie nim pokryte. Płyn zawiera ekstrakty roślinne, glikol propylenowy oraz ekstrakt z rumianku, który ma działanie kojące. Po założeniu skarpetek nie czułam żadnego pieczenia ani dyskomfortu, ale za to czułam najpierw uczucie chłodzenia, a po 40 minutach uczucie to przechodziło w efekt rozgrzania. Producent obiecuje, że skóra zacznie się łuszczyć 4-7 dni po zabiegu, a całe zrogowacenia zejdą do dwóch tygodni. Dzisiaj jestem ponad 3 tygodnie po zabiegu. Zdjęcia po też są z dnia dzisiejszego. 

Jak to wszystko przebiegło u mnie? Do około 4 dni po zabiegu skóra była napięta. W piątym dniu zauważyłam lekkie łuszczenie się skóry. Byłam tym strasznie podekscytowana i czekałam na więcej! Niestety, w kolejnych dniach niewiele się zmieniło. Tzn. skóra kawałkami odchodziła od największych zrogowaceń, ale jakoś w moim odczuciu bez szału. Poniżej zobaczycie zdjęcia przed, w trakcie i po kuracji. Wiem, że zdjęcia w trakcie wyglądają tak, jakby skóra naprawdę mocno schodziła, jednak na tym zdjęciu moje stopy są wymoczone w ciepłej wodzie, więc cały naskórek dodatkowo napęczniał. I wygląda mega obleśnie, wiem. Około szóstego dnia bardzo delikatnie zaczęłam się łuszczyć skóra z grzbietu stopy. Było to tak delikatne, że aż słabo widoczne. Mimo szóstego dnia nadal z nadzieją czekałam na to, aż zacznie się dziać więcej. Niestety - nie doczekałam się. Teraz zamieszczę zdjęcia, wrażliwe osoby proszę o opuszczenie tej części postu :P

Stopy przed. Jak widać mam sporo zrogowaciałego naskórka na piętach i w okolicy dużego palca. Na pewno nie pomaga fakt, że sporo chodzę.


W trakcie. Jak wspomniałam, nóżki są wymoczone w ciepłej wodzie, więc naskórek jest napęczniały. Na suchej stopie aż tak to nie wyglądało.


Na końcu zamieszczę porównanie przed i po kuracji. Zobaczycie, dlaczego jestem rozczarowana. Najbardziej zależało mi na zlikwidowaniu zrogowaceń z pięty, a tymczasem różnica jest ledwo widoczna. Największe zmiany widać na dużym palcu, w tym miejscu sucha skóra zniknęła praktycznie całkowicie. 
Zauważyłam też, że teraz stopy są bardziej miękkie i bardziej pomarańczowe, jednak nie na tym mi zależało. Chciałam się pozbyć tych ohydnych zrogowaceń, a tu psikus i muszę zrobić coś więcej, by chodzić w sandałkach. 


Chyba jestem jedyną osobą, na które osławione skarpetki nie zadziałały, jestem rozczarowana. Wiem, że można je teraz dostać w Biedronce, jednak straciłam ochotę na eksperymenty z nimi, chociaż przez głowę przebiegła mi myśl, że może moje zrogowacenia były tak spore, że po prostu skarpetki nie dały rady i teraz, gdy jest ich mniej może ponowne użycie skarpet złuszczających dałoby lepszy efekt. Chciałam kupić w Biedronce pilnik do stóp, ale niestety nie załapałam się :P. Przemyślę kupno tego pilnika w Rossmannie marki Fusswohl, który kosztuje 70 zł, zawsze to lepiej niż 170 zł za pilnik z Scholl'a :).

Ciekawa jestem, jakie są Wasze doświadczenia ze skarpetkami złuszczającymi?

niedziela, 13 lipca 2014

Joanna, Argan Oil, maska i dwufazowa odżywka do włosów suchych i zniszczonych

 Cześć dziewczyny!

Dziś napisze kilka słów o dwóch produktach do włosów polskiej marki Joanna. Oba kosmetyki pochodzą z linii Argan Oil. Jak sprawdziły się na moich przesuszonych włosach?

~~ Joanna, Argan Oil, maska do włosów suchych i zniszczonych ~~


Od producenta:

Maseczka, którą trzymasz w rękach została wzbogacona o niezwykle cenny olej arganowy, zwany także płynnym złotem Maroka. Ten orientalny składnik posiada bogate właściwości pielęgnujące włosy i delikatną skórę głowy. Teraz i Ty możesz rozkoszować się właściwościami płynącymi z tych luksusowych dobrodziejstw, a Twoje włosy zyskają:
>> Odżywienie i wzmocnienie
>> Regenerację zniszczonych partii
>> Niesamowitą miękkość i witalność
>> Łatwość rozczesywania
>> Zmysłowy połysk
>> Ochronę przed puszeniem się

* Olejek arganowy pochodzi z ekologicznych upraw i posiada certyfikat Ecocert.

Skład:

Aqua, Cetearyl Alcohol, Cetyl Alcohol, Paraffinum Liquidum, Dimethicone, Cocos Nucifera Oil, Glycerin, Stearalkonium Chloride, Argania Spinosa Kernel Oil, Cetrimonium Chloride, Polyquaternium-10, Peg-20 Stearate, Isopropyl, Alcohol, Hydroxyethylcellulose, Parfum, Hexyl Cinnamal, Dmdm Hydantoin, Methylchloroisothiazolinone, Methylisothiazolinone, Citric Acid, Ci:16255, Ci:19140.


Maseczka znajduje się w tubie z miękkiego plastiku i nie ma żadnych problemów z jej wydobyciem. Maska ma bardzo gęstą konsystencję, kolor waniliowego budyniu i piękny arganowy zapach. Ja nakładam jej dosyć sporo na włosy, lubię mieć wrażenie, że całe włosy są dokładnie i bogato pokryte :). 
Producent mówi, że dla zmaksymalizowania efektów maseczkę można nałożyć na umyte, osuszone włosy, następnie nałożyć czepek lub ręcznik i nosić ją przez dłuższy czas. Raz tak spróbowałam, ale nie zauważyłam różnicy w efektach. Wysoko w składzie znajduje się olej kokosowy, a dwa składniki dalej jest już olej arganowy. Moje włosy są wysokoporowate i niezbyt lubią się z olejem kokosowym (kiedyś nakładałam czysty olej kokosowy i to nie przyniosło nawet najmniejszych efektów). Moim zdaniem rola maseczki jest zbliżona, jak nie taka sama, co odżywki z tej samej serii, o której już pisałam. Wyraźnie zmiękcza włosy oraz ułatwia rozczesywanie. Jednak nie zauważyłam zbyt wielkiej odbudowy cz regeneracji. Może to wina oleju kokosowego, nie wiem. Wydaje się, że jednak maska powinna mieć silniejsze działanie niż odżywka do włosów.

około 7 zł / 200 ml

~~ Joanna, Argan Oil, odżywka dwufazowa do włosów suchych i zniszczonych ~~


Od producenta:

Odżywka, którą trzymasz w dłoni została wzbogacona o niezwykle cenny olejek arganowy, zwany także płynnym złotem Maroka. Ten orientalny składnik posiada bogate właściwości pielęgnujące włosy i delikatną skórę głowy. Teraz i Ty możesz rozkoszować się korzyściami płynącymi z tych luksusowych dobrodziejstw, a Twoje włosy zyskają:
>> Lekkość i witalność
>> Odżywienie i wzmocnienie
>> Łatwość rozczesywania
>> Regenerację zniszczonych partii
>> Ochronę przed puszeniem się


Wyjątkowo lekka, dwufazowa formuła i piękny zapach odżywki sprawią, że pielęgnacja włosów stanie się wyjątkowym rytuałem przywracającym naturale piękno.

* olejek arganowy uzyskiwany jest z upraw ekologicznych i posiada certyfikat Ecocert.



Moja opinia:

Lubię odżywki w sprayu ze względu na wygodę. Atomizer się nie zacina, wszystko działa jak powinno. Butelka ma pojemność 150 ml, a 50 ml jest w prezencie :). Odżywka pięknie pachnie, a zapach utrzymuje się na włosach długo. Zdecydowanie ułatwia rozczesywanie włosów i co najważniejsze - nie obciąża ich, a mam włosy z skłonnością do przetłuszczania się. Nawet, gdy tę odżywkę nałożę po masce to i tak nie muszę się martwić, że rano obudzę się z tłustymi włosami. Zresztą - żaden kosmetyk z linii Argan Oil nie obciążył moich włosów, za co plus. Ja polubiłam się z tą odżywką, bo moje włosy są po niej miękkie i lepiej się układają. 

środa, 9 lipca 2014

DIY: puder cynamonowy

Hej!

Nie jestem zwolenniczką robienia kosmetyków w domowym zaciszu. Na pewno po części wynika to z lenistwa i z tego, że wolę sięgać po gotowe rozwiązania. Jednak kiedy usłyszałam o pudrze cynamonowym, to pomyślałam, że jest tak prosty w przygotowaniu, że muszę spróbować. Szczególnie, że był tak zachwalany :).


W podstawowej wersji potrzebujemy tylko dwóch produktów, które można rozbudować o inne dodatki. Bazę pudru stanowi alantan w zasypce. Do niego dodajemy cynamon mielony (u mnie Prymat, który jest bardzo dobrze zmielony). I tyle, w zasadzie więcej nie trzeba. Z tej mieszanki otrzymamy puder transparentny działający antybakteryjnie. Ja jednak dodałam do mojej mieszanki coś jeszcze - zieloną glinkę oraz puder Synergen dla nadania lekkiego koloru.

Wszystko robiłam dosłownie na oko. Opakowanie udało mi się kupić w aptece i do tej roli nadaje się idealnie. Największą część ma stanowić alantan. W zasadzie dajemy go tyle, ile chcemy mieć pudru. Jeśli chodzi o cynamon, to dodałam go około dwie łyżeczki, zielonej glinki jedną łyżeczkę, a puder Synergen skrobałam łyżeczką, aby nadać mu sproszkowaną konsystencję i dodawałam go tak długo, aż uzyskałam pożądany kolor. 


Co daje takie połączenie składników?

Alantan - wykazuje działanie kojące, regenerujące i łagodzące podrażniony naskórek. Zawiera tlenek cynku, który ma działanie matujące.

Cynamon - ma właściwości antybakteryjne, pomaga likwidować wypryski, łagodzi przebarwienia i rozjaśnia cerę. Jest naturalnym antyoksydantem, czyli ma właściwości zwalczania wolnych rodników, które są odpowiedzialne za starzenie się. No i pięknie pachnie :).

Glinka zielona - jest doskonałym źródłem mikro i makroelementów. Leczy trądzik i wypryski, posiada właściwości adsorpcyjne, dezynfekujące i gojące. Wzmacnia i regeneruje zmęczoną cerę, działa oczyszczająco, przeciwzapalnie i przeciwuczuleniowo.

Puder Synergen - jest antybakteryjny, nadaje kolor


Jest to wspaniałe połączenie bogatych składników, które działają zbawiennie na naszą skórę. Zero chemii! Powiem szczerze, że początkowo bałam się, że puder na mnie nie zadziała, że skóra nie będzie matowa tak długo, jakbym sobie tego życzyła, ale mogę powiedzieć, że moje obawy były bezpodstawne. Nałożony na podkład bardzo wygładza cerę i optycznie zmniejsza pory. Mam efekt buzi wyjętej z fotoszopa! Dzięki zabarwieniu go Synergenem jest półtransparentny, ale nawet gdyby był bez dodatku pudru Synergen, to i tak nie bieliłby skóry. W moim przypadku matowa skóra utrzymuje się około 5 godzin, co jest ładnym wynikiem. Chyba, że nałożę go także pod podkład, wtedy przedłużam matową buźkę o kilka godzin. Puder trochę pyli, szczególnie, gdy nałoży się go zbyt wiele na pędzel, ale z pyleniem spotkałam się przy każdym pudrze sypkim, więc nie uznaję tego za wadę.

Puder jest bardzo wydajny, używam go od początku kwietnia i nie widzę wyraźnego ubytku. Dużą zaletą jest łatwość wykonania i taniość. Zasypka alantan kosztuje około 7 zł za 100 g (wystarczy nam na stworzeniu kilku takich pudrów), cynamon to wiadomo, koszt około 2 zł, glinka zielona też coś koło tego. Zresztą, wysoce prawdopodobne, że wszystkie składniki posiadacie już w domu :). 

To jak, spróbujecie? A może kosmetyki robione w domu do Was nie przemawiają? A może już go stosujecie :)? Koniecznie dajcie znać!

sobota, 5 lipca 2014

Joanna, Argan Oil, szampon i odżywka do włosów suchych i zniszczonych

Cześć!

Od pewnego czasu mam okazję testować arganową serię do pielęgnacji włosów od Joanny. Muszę przyznać, że byłam bardzo ciekawa tych kosmetyków, tyle się teraz mówi o oleju arganowym i jego cudownych właściwościach. Na początku kilka słów do podstawowym duecie: szamponie i odżywce.


~~ Argan Oil, szampon z olejkiem arganowym ~~

Od producenta:


Szampon, który trzymasz w dłoni został wzbogacony o niezwykle cenny olejek arganowy, zwany także płynnym złotem Maroka. Ten orientalny składnik posiada bogate właściwości pielęgnujące włosy i delikatną skórę głowy. Teraz Ty możesz rozkoszować się korzyściami płynącymi z tych luksusowych dobrodziejstw, a Twoje włosy zyskają:
>> Witalność i czystość
>> Odżywienie i wzmocnienie
>> Zmysłowy połysk


>> Regenerację zniszczonych partii
>> Ochronę przed puszeniem się


Cudownie krystaliczna konsystencja i piękny zapach szamponu sprawią, że mycie włosów stanie się wyjątkowym rytuałem przywracającym naturalne piękno.

Skład:

Aqua, Sodium Laureth Sulfate, Cocamidopropyl Betaine, Cocamidopropylamine Oxide, Cocamide Dea, Soyamide Dea, PEG-7 Glyceryl Cocoate, Polyquaternium-10, PEG-120 Methyl Glucose Dioleate, PEG-40 Hydrogenated Castor Oil, Laureth-10, Sodium Laureth-5 Carboxylate, Argania Spinosa Kernel Oil, Sodium Chloride, Citric Acid, Disodium EDTA, Parfum, Hexyl Cinnamal, Limonene, DMDM Hydantoin, MethylchloroisothiazolinoneMethylisothiazolinone, CI: 19140, CI: 17200.

Cóż za kwiecisty opis :). Szampon ma pojemność 200 ml i choć dobrze się pieni, to skończyłam go w miesiąc, myjąc włosy co 3 dni, czyli wystarczył mi na niecałe 10 razy. Można powiedzieć, że jest mało wydajny, jednak jego pojemność to też nie pół litra. Jest przeznaczony do włosów suchych i zniszczonych, jakie akurat ja posiadam (może nie zniszczone, ale suche na pewno). Mimo wszystko oczekiwałam od niego jednego: oczyszczenia, ponieważ moje poprzednie dwa szampony były niewypałem, które obciążały włosy tragicznie. Szampon Joanny był miłą odmianą po moich nieudanych próbach z tamtymi szamponami. Już myjąc włosy czułam, że są umyte, aż skrzypiały z czystości ;). Czyli spełnia swoją podstawową funkcję. Dobrze radzi sobie także ze zmyciem oleju z włosów. W składzie nie zawiera parabenów. Nie mogę jednak zgodzić się z tym, że odżywia, regeneruje i nadaje połysk włosom, w moim przypadku nic takiego się nie stało. Ot, zrobił, co ma zrobić, czyli umył włosy, przygotowując je do dalszej pielęgnacji.
Plusem jest, że ma przyjemny zapach, który utrzymuje się na włosach dłużej niż zapach innych szamponów.

Cena: około 6 zł / 200 ml

~~ Argan Oil, odżywka z olejkiem arganowym ~~

Od producenta:

Wzbogacona o niezwykle cenny olejek arganowy, zwany także płynnym złotem Maroka. Ten orientalny składnik posiada bogate właściwości pielęgnujące włosy i delikatną skórę głowy. Teraz i Ty możesz rozkoszować się korzyściami płynącymi z tych luksusowych dobrodziejstw, a Twoje włosy zyskają:
>> Odżywienie i wzmocnienie,
>> Łatwość rozczesywania,
>> Regenerację zniszczonych partii,
>> Zmysłowy połysk,
>> Ochronę przed puszeniem się.
Cudowna konsystencja i piękny zapach odżywki sprawią, że pielęgnacja włosów stanie się wyjątkowym rytuałem przywracającym naturalne piękno. 

Skład:

Aqua, Cetearyl Alcohol, Dimethicone, Glycerin, Quaternium-91, Cetrimonium Metholsulfate, Argania Spinosa Kernel Oil, Triethanolamine, Parfum, Hexyl Cinnamal, Dmdm Hydantoin, Methylchloroisothiazolinone, Methylisothiazolinone, CI: 19140, CI: 17200.

Odżywka ma kolor budyniu waniliowego i taką samą ma też konsystencję - jest gęsta, dość zbita. Butelka jest taka sama jak butelka szamponu, a szata graficzna jest miła dla oka. Pojemność to również 200 ml. Z łatwością rozprowadza się ją na włosach, nie spływa z nich. Pachnie bardzo ładnie, trochę migdałami, trochę orzechami. Włosy po niej są śliskie, czuć to przy spłukiwaniu, pewnie to zasługa silikonów, ale ja nie mam nic przeciwko nim :). Po umyciu włosy jeszcze mokre są przyjemnie miękkie. Bardzo ułatwia rozczesywanie, co jest dla mnie jedną z ważniejszych funkcji odżywki. Ale tak jak w przypadku szamponu - nie zauważyłam odżywienia i nawilżenia. Mogę powiedzieć, że włosy rzeczywiście mniej się puszą. Podobnie jak inne kosmetyki tej serii (o których będzie wkrótce mowa) nie obciąża włosów, jest naprawdę lekka.

Cena: ok. 6 zł / 200 ml

Zestaw ten sprawuje się przyzwoicie. Nie jakoś WOW, ale dobrze. Włosy są porządnie oczyszczone, a odżywka ułatwia rozczesywanie, ładnie pachnie i nadaje miękkość aż do wyschnięcia włosów. 

wtorek, 1 lipca 2014

Nowa seria kosmetyków Ziaja - Liście Manuka

Hej!

Jak tylko usłyszałam o nowej serii kosmetyków Ziai - Liście Manuka - wiedziałam, że muszę wypróbować kilka kosmetyków. Wydaje się, że jest ona stworzona wprost dla mnie, ponieważ moja cera jest mieszana, ze skłonnością do zaskórników. Muszę przyznać, że jestem niesamowicie ciekawa, jak się sprawdzi.


Manuka to nic innego jak inna nazwa drzewa herbacianego. Jak wiadomo olejek z drzewa herbacianego ma właściwości antybakteryjne, przeciwwirusowe i przeciwgrzybicze oraz działa oczyszczająco. 

Przyznam, że mam wielkie oczekiwania względem tych kosmetyków, a jak się sprawdzą, to ta seria może stać się hitem Ziai. Widziałam już na wizażu bardzo pozytywne opinie na temat pasty oczyszczającej!
Ja skusiłam się na trzy kosmetyki: pastę do głębokiego oczyszczania twarzy, tonik zwężający pory oraz krem mikrozłuszczający z kwasem migdałowym. Pastę oczyszczającą kupiłam w zestawie z kremem z kwasem migdałowym, który kosztował mnie całe 10,99 zł, natomiast tonik kosztował coś około 7 zł. 


>> Odblokowuje pory skóry z nadmiaru sebum.
>> Ma delikatne właściwości ściągające i złuszczające. 
>> Zapobiega powstawaniu zaskórników.
>> Przeciwdziała tworzeniu nowych niedoskonałości skóry.
>> Przygotowuje skórę do zabiegów pielęgnacyjnych. 


Póki co użyłam jej tylko raz, ale co mogę powiedzieć, że działa jak świetny peeling! Ma mnóstwo złuszczających mikrodrobinek. Ma konsystencję faktycznie pasty, jest biała i podczas rozsmarowywania kolor nie znika.


>> Łagodnie oczyszcza i usuwa pozostałości makijażu.
>> Działa ściągająco na rozszerzone pory skóry.
>> Zawiera organiczne kwasy o działaniu mikrozłuszczającym.
>> Wspomaga łagodzenie zmian trądzikowych. 
>> Przygotowuje skórę do zabiegów pielęgnacyjnych. 


Pierwszy raz spotykam się z tonikiem z atomizerem. Producent radzi, by zwilżać nim wacik, jednak moim zdaniem ten sposób się nie sprawdza, bo chyba trzeba by było psiknąć z milion razy, żeby wacik był odpowiednio nasączony. Ja psikam bezpośrednio na twarz. Z atomizera wydobywa się bardzo delikatna mgiełka.


>> Złuszcza i odnawia naskórek nie powodując podrażnień.
>> Redukuje porfiryny odpowiedzialne za zmiany trądzikowe.
>> Rozjaśnia powierzchniowe przebarwienia posłoneczne i pozapalne.
>> Zmniejsza zaskórniki i rozszerzone pory.
>> Nawilża, poprawia elastyczność, jędrność i sprężystość.
>> Pozostawia skórę świeżą o jednolitym kolorycie. 


Bardzo mnie ten krem interesuje głównie przez zawartość 3% kwasu migdałowego. Zauważyłam, że ma lekką konsystencję i ładnie się wchłania.

Stosowanie serii zaczynam w momencie, w którym moja skóra przechodzi gorsze chwile. Na czole mam wysyp zaskórników zamkniętych, a nos jest okraszony zaskórnikami otwartymi. Liczę na oczyszczenie i zredukowanie zmian.

Skusiłyście się na nowości Ziai?