środa, 30 stycznia 2013

Decubal - skandynawski ekspert od suchej skóry

Cześć dziewczyny ;)!
Kciuki były chyba mocno trzymane przez wszystkich, bo zaliczyłam trudny egzamin z higieny, toksykologii i bezpieczeństwa żywności na 4 :). Jeszcze tylko poniedziałkowy egzamin z dietetyki pediatrycznej i czekają mnie ferie!

W poprzedniej notce zapowiedziałam Wam, że nawiązałam współpracę.
Jakiś czas temu napisała do mnie Pani Julia z Nu Order z zapytaniem, czy byłabym chętna przetestować kosmetyki dla suchej skóry. Jako, że właśnie w tamtym momencie szukałam kremu do skóry suchej, bo ciągle męczyło mnie nieprzyjemne uczucie suchości - zgodziłam się bez wahania :).

Zawartość paczki przeszła moje najśmielsze oczekiwania, zresztą same zobaczcie jakie dobroci na mnie czekały w kurierskiej paczuszce:


Przyjrzyjmy się bliżej :)



Od lewej:
1. Body Cream - odżywczy i silnie nawilżający krem do ciała przeznaczony do suchej i bardzo suchej skóry
2. Clinic Cream - odżywczy i nawilżający krem do skóry suchej i atopowej
3. Intensive Cream - intensywnie odżywczy i nawilżający krem do skóry suchej i atopowej
4. Anti-Itch Gel - łagodzący i kojący żel przeznaczony do skóry podrażnionej
5. Shower & Bath Oil - olejek pod prysznic i do kąpieli


Od lewej:
1. Face Vital Cream - wypełniający i rewitalizujący krem do twarzy, przeznaczony do skóry dojrzałej
2. Face Cream - odżywczy i intensywnie nawilżający krem do twarzy
3. Face Wash - nawilżająca pianka do mycia twarzy
4. Lips & Dry Spot Balm - balsam do ust i miejscowo zmienionej, popękanej i suchej skóry
5. Eye Cream - ujędrniający i regenerujący krem pod oczy

Jest jeszcze do rąk, który został w domu, także zdjęcia dopiero pojawią się w recenzji :).

Są to kosmetyki bezzapachowe, dostępne tylko w aptece. Zaczęłam już kilka z nich stosować i póki co jestem bardzo na tak, ale szczegółów możecie spodziewać się najwcześniej za 3 tygodnie ;).
Razem ze mną będzie testować mama mojej koleżanki, dla której będzie Face Vital Cream oraz Ania, która sprawdzi Clinic Cream, a także moja ciocia, która przekaże swoje odczucia odnośnie kremu do rąk, więc możecie się spodziewać kilku różnych opinii ;)

Słyszałyście kiedyś o tej duńskiej marce? A może miałyście okazję używać?


niedziela, 27 stycznia 2013

Sesja w toku!

Kochane :)!

Styczeń to czas zaliczeń i sesji i nie inaczej jest u mnie. To właśnie dlatego ostatnio Was trochę zaniedbuję, ale obiecuję, że już niedługo przybędę z samymi nowościami :). Jesteście ciekawe? Bo ja bardzo! Wszystko dlatego, że nawiązałam współpracę. Ha, jest to moja pierwsza współpraca, dlatego jestem podekscytowana i nie mogę się doczekać testowania kosmetyków :).

Mocno Was ściskam znad notatek. Mózg paruje :)


P.S. Trzymajcie mocno kciuki jutro, a tym bardziej w środę, bo mam przed sobą mega trudny egzamin :P

poniedziałek, 21 stycznia 2013

Catrice: Cień duochromowy - raz brązowy, raz zielony ;)

Cześć dziewczyny :)

Wiadomo, że jak ma się sesję, to jednocześnie ma się bardzo dużo innych rzeczy do roboty oprócz nauki. W moim przypadku jest tak samo, więc postanowiłam napisać notkę, którą planowałam dodać po środowej masakrze (czyt. egzaminie) :D. Zresztą, zmieniłam nawet nagłówek bloga. I to dwa razy :P!

A dzisiaj chcę Wam pokazać cień, przy którym baaardzo długo się czaiłam. Chyba dobre kilka miesięcy. Drogie Panie - oto C'mon chameleon we własnej osobie!


W końcu się na niego zdecydowałam, bo bardzo byłam ciekawa efektu na powiece. Podobno miał się mienić na zielono i brązowo, w zależności od roztarcia i kąta padania światła. W opakowaniu wyraźnie widać, że jest bardziej zielony, natomiast po roztarciu na ręce jest bardziej w odcieniu ciepłego brązu. 


Muszę przyznać, że mi osobiście jest trudno wyciągnąć z niego ten zieleń. Po roztarciu na powiece nadal zostaje brąz i tylko bardzo leciutki zielony połysk :). Cały czas nad nim pracuję, bo przypuszczam, że moja ręka może nie jest jeszcze na tyle wprawiona, by uzyskać pożądany efekt :P.


Ciężko było mi aparatem uchwycić mieniący efekt, to zdjęcie to max tego, co mi się udało ;).
Mimo wszystko muszę przyznać, ze prezentuje się ładnie. Często łączę go z zielonym cieniem, tworząc zielono - brązowe smokey eye. Jak dla mnie jest idealny do dziennego makijażu :).


Pigmentacja cienia jest bardzo dobra. Nałożony na bazę utrzymuje się spokojnie cały dzień. Bez bazy nie próbowałam, ale przypuszczam, że przy moich tłustych powiekach zebrałby się w załamaniu w przeciągu kilku godzin. 
Jeśli chodzi o opakowanie, to jest bardzo miłe dla oka. Przezroczyste, plastikowe, minimalistyczne - takie jak lubię. Zamyka się na charakterystyczny klik, a w moim egzemplarzu przy okazji otwierania pokrywki wydaje się dźwięk otwieranych skrzypiących drzwi :P.
Na pewno można nim wyczarować mnóstwo fajnych makijaży. Jednym cieniem można uzyskać różne efekty i do tego właśnie ciągle staram się dążyć ;). Dobrze też wygląda w połączeniu z innymi kolorkami.
2 gramy cienia możemy kupić za około 11 zł w Naturze :).



sobota, 19 stycznia 2013

Tusz idealny? Essence, I ♥ Extreme

Cześć dziewczyny ;)!

Dzisiaj kilka słów o moim ulubieńcu. Muszę przyznać, że podchodziłam do tego tuszu dosyć podejrzliwie, nie sądziłam, że efekt na rzęsach może mnie usatysfakcjonować. Jestem wielbicielką naprawdę mocno podkreślonych rzęs, a do tej pory zadowalał mnie jedynie Max Factor, 2000 Calories
Naczytałam się wielu pozytywnych opinii na wizażu o tym tuszu, choć posiadał też niepochlebne opinie. W końcu się zdecydowałam i przepadłam :)! Oto I ♥ extreme od Essence!


Co go na pewno wyróżnia spośród innych tuszy do rzęs to ogromna szczotka! Naprawdę, takiej jeszcze nie widziałam. Myślałam, że ze względu na rozmiar będę miała trudności z aplikacją tuszu, że się cała uciapram tuszem dookoła oczu i zniweczę cały mój makijaż, ale na szczęście byłam w błędzie :).


Powyżej porównanie szczotki tuszu I ♥  Extreme i tuszu z Oriflame. Przy czym zaznaczyć muszę, że szczotka tuszu z Oriflame jest znów wyjątkowo malutka :). 


Naprawdę bardzo polubiłam ten tusz. Czerń jest najczarniejsza, bardzo głęboka. Mimo rozmiarów szczoteczki dobrze się go aplikuje. Pogrubia rzęsy i bardzo je wydłuża. 


Duży plus za to, że nie skleja rzęs, dobrze je rozczesuje, nie tworzy żadnych grudek. Pod spodem dla porównania jedno oko gołe, a drugie z tuszem I ♥ Extreme :). Wyraźnie widać, że oko z tuszem jest wyraźnie większe od tego bez. Moim zdaniem tak ładnie podkreśla oko, że dla tych, które lubią lekki makijaż sam tusz wystarczy, bo nadaje głębi spojrzeniu :)!



Szczoteczka zabiera zbyt dużo tuszu, nie wiem, czy to minus, mi osobiście nie przeszkadza. Co ważne - jest tani jak barszcz, jedynie około 11 zł :). 
Na pewno do niego wrócę, na szczęście mój M. podarował mi go w prezencie urodzinowym, także mam drugi w zapasie :D. 

Używałyście? Lubicie? A może macie inne swoje KWC w kategorii tuszu do rzęs :)??











poniedziałek, 14 stycznia 2013

Po tygodniu odchudzania ♥

Cześć dziewczyny :)!

Ostatnio zapowiedziałam, że pochwalę się moim małym sukcesem. Jest naprawdę mały, ale dla mnie dużo znaczy! Ale zacznijmy od początku...
Po świętach moja waga osiągnęła punkt krytyczny, a poziom mojego niezadowolenia z własnego ciała był ogromny. Poza tym wiecznie wysłuchiwałam od mamy, że mam w końcu coś z sobą zrobić. Zresztą, takie teksty wysłuchuję już od kilku miesięcy, ale jak dotąd nic sobie z nich nie robiłam, bo nie jestem jakaś gruba, raczej normalna, ale czuję sie źle z fałdkami na brzuchu i z boczkami. Wyglądam PRAWIE jak ludzik Michelin ;). Ponad rok temu też się odchudzałam ze skutkiem 8 kg mniej, no ale... niestety wróciło :(


W końcu po świętach, jak stanęłam na wadze i zobaczyłam tę liczbę to wyglądałam jak ten psiak powyżej. W końcu do mnie dotarło, że trzeba sił wziąć za siebie, że nowy rok 2013, że trzeba zrobić coś z sobą, bo tylko wtedy będę w 100% szczęśliwa. To było tydzień temu. Tydzień temu zaczęłam walkę z samą sobą o lepszą siebie. Bałam się pierwszego ważenia po tygodniu, bałam się, ze jak nie będzie efektu, to moja motywacja zmaleje. Ale wiecie co? Zobaczyłam na wadze 800 g mniej! Prawie kilogram! Mój mały sukcesik, który zaprowadzi mnie dokładnie tam, gdzie chcę ;). Ze swoim ciałem mogę zrobić wszystko. Wszystko mam w głowie. Trzymam się diety, ćwiczę z Ewą Chodakowską. Ewa ma rację mówiąc, że ćwiczenia powodują wydzielanie endorfin. To prawda, ćwiczę, wylewam z siebie siódme poty, a mi się nadal chce :)
I tym pozytywnym akcentem kończę tę część i zaraz mykam... ćwiczyć oczywiście ;)!

___________________________________________________________

Chciałam Wam jeszcze bardzo, ale to bardzo podziękować, bo w sobotę stuknęło mi 100 obserwatorów!!!
Na początku mojej przygody z blogowaniem myślałam, ze taka liczba dla mnie jest gdzieś pomiędzy Królową Śniegu a Jasiem i Małgosią. Pewnie wiecie, jak bardzo jest to motywujące.

Dziękuję każdej z osobna, bo gdyby nie Wy, nie byłoby mnie tutaj, w blogosferze. Dziękuję za każde wejście, każdy komentarz, każdy Wasz ślad na moim blogu. Jest mi bardzo miło!!

sobota, 12 stycznia 2013

TAG: Ile warta jest moja twarz?

Cześć dziewczyny :)!

Zrobienie tego tagu chodziło już za mną od dłuższego czasu. W końcu zebrałam się w sobie i wybrałam kosmetyki i akcesoria, które są moim codziennym must have. Było to dosyć ciężkie zadanie, bo nie używam ciągle tych samych kosmetyków, szczególnie do makijażu oka, z racji tego, że często eksperymentuję z makijażem i nie boję się kolorów. Na potrzeby tagu wybrałam paletkę Sleek Glory, mam sleekowych paletek 6 w swojej kolekcji, dlatego po nie sięgam najczęściej. 


Ceny zaokrągliłam do pełnych, część kosmetyków mam od bardzo dawna i nie pamiętam co do grosza ile kosztowały :). No więc jedziemy:


1. Pędzle do makijażu LancrOne - ok. 67 zł + Hakuro H51 do podkładu - ok. 30 zł
2. Podkład Lirene, City Matt - 24 zł
3. Korektor Maybelline, Pure Cover Mineral - 26 zł
4. Puder Sensique - 7 zł
5. Róż Bell, 2 Skin Pocket - 10 zł
6. Baza pod cienie, Dax Cosmetics, Cashmere Eyeshadow Base - 25 zł
7. Paletka cieni Sleek - ok. 35 zł
8. Paleta cieni, pomadek, broznerów i różów Sephora - 100 zł
9. Żelowy eyeliner Essence - 12 zł
10. Tusz do rzęs Essence, I <3 extreme - 11 zł
11. Transparentny tusz do rzęs, który stosuję do brwi Miss Sporty - 10 zł
12. Pomadka Catrice, Ultimate Colour - 18 zł

Razem wychodzi 375 zł.

Tutaj reszta mojej kosmetyczki, tych kosmetyków również używam, ale trochę rzadziej. Przeważa kolorówka :).



Bardzo lubię na ustach pomadkę Catrice, Ultimate Colour w odcieniu Be natural. To dlatego, ze oczy zazwyczaj mam mocniej pomalowane, więc na usta kładę coś lekkiego :).



Bardzo ciekawiło mnie ile pieniążków wydałam na podstawowe kosmetyki do makijażu. 375 zł to dużo? Nie umiem tego jakoś jednocześnie określić. Jednak skłaniam się ku temu, że aż tak kwota nie powala, bo staram się sięgać po kosmetyki z półki średniej albo jeszcze trochę tańszej :P
A ile warta jest Wasza twarz :)?

Już w poniedziałek pochwalę się Wam moim małym sukcesem :D!!!


P.S. Zapraszam na rozdanie!!! Warto ;)


KLIKNIJ

środa, 9 stycznia 2013

Widzę w jakości HD, czyli okulary Firmoo!

www.firmoo.com

Nawet nie wiecie, jak bardzo ucieszyłam się, gdy na mailu zobaczyłam wiadomość od przemiłego Pana Antonio oferującego mi okulary :).

Strona Firmoo.com jest popularnym sklepem internetowym zajmującym się sprzedażą okularów. Można znaleźć okulary zarówno korekcyjne, jak i zerówki stanowiące świetny dodatek do stylizacji. Ponadto jest ogromny wybór okularów przeciwsłonecznych. Każdy znajdzie coś dla siebie ;).

Jako że mam niewielką wadę wzroku, a moje stare okulary mi się nie podobają, postanowiłam zaryzykować i zamówić korekcyjne. Wybrałam TEN model. Trochę obawiałam się, że mogą być zbyt słabe lub zbyt mocne, ale zupełnie niepotrzebnie!



Muszę przyznać, że wysyłka, mimo, że szła do mnie aż z Chin, to zjawiła się u mnie w ekspresowym tempie. Bardzo miło mnie to zaskoczyło, bo nie mogłam się jej już doczekać :). W kopercie znalazłam okulary w etui, etui miękkie, ściereczkę do czyszczenia oraz "zestaw naprawczy" składający się z małego śrubokrętu (czy jak to nazwać? :P) i dwóch śrubek.




Mogę stwierdzić, że zachwyciły mnie od pierwszego noszenia. Po pierwsze i chyba najważniejsze - były idealnie dopasowane do mojej wady wzroku. Nagle świat stał się wyraźniejszy :). 

Jakim słowem mogłabym opisać cały zestaw, który otrzymałam? Solidne. Tak, okulary mają solidne oprawki z czarnego plastiku, solidne zawiasy, które nie latają na wszystkie strony, solidne etui. Naprawdę jestem pod wielkim wrażeniem jakości.
Przez pierwsze dni noszenia co prawda bolały mnie uszy, ale to nie wina okularów, tylko tego, że były nieprzyzwyczajone :P. Po paru dniach problem zniknął całkowicie!




Będąc w pracy, prawie każdy klient, który wchodził mówił, że wyglądam jak jakaś profesorka, czy nauczycielka :D. Fakt, okularki moje wyglądają jak takie kujonki :). Co ważne - dobrze się w nich czuję. Kolor oprawek jest dopasowany do kolorów moich włosów. Generalnie jest super!




Teraz noszenie okularów jest dla mnie przyjemnością, a nie obowiązkiem, jak było do tej pory!




Najlepsze w tym wszystkim jest to, że i Wy możecie mieć swoje okulary od Firmoo i to za darmo!
Wystarczy wejść na stronę http://www.firmoo.com/free-glasses.html i je zamówić. Należy tylko pokryć koszty wysyłki do Polski. Wszystko jest podane na stronie powyżej :)


Jesteście zainteresowane? Ja bardzo gorąco je polecam. Szczególnie atrakcyjna jest oferta z pierwszą darmową parą okularów :).

poniedziałek, 7 stycznia 2013

Dax Cosmetics, Cashmere Eyeshadow Base.

Cześć Dziewczyny ;).

Dawno nie było żadnej recenzji, bo bloga całkowicie zdominowały święta, Sylwester, urodziny i inne gadaniny :). Dlatego dziś w roli głównej wystąpi baza pod cienie do powiek Cashmere Eyeshadow Base firmy Dax Cosmetics. Używam jej już od sierpnia, więc zdanie zdążyłam sobie dokładnie wyrobić. Zaznaczam jednocześnie, że jest to moja pierwsza baza pod cienie, więc nie mam porównania. 


Moje powieki są tłuste i makijaż oka zbiera się w załamaniu już w trzeciej godzinie od nałożenia. Pod wieczór wyglądałam tragicznie :). 

Bazę kupiłam ładnie zapakowaną w kartonowe pudełko w Super-Pharm za około 25 zł. Znacznym ułatwieniem w wydobywaniu bazy jest kształt opakowania. Jest to szklany słoiczek o szerokim otworze. Nie trzeba wydłubywać jej paznokciem, jak to jest w innych bazach o wąskim otworku. Warto tutaj zaznaczyć, że po 5 miesiącach używania baza nie zaschła ani trochę.

Ma kolor cielisty, można doszukać się w niej delikatnych drobinek rozświetlających, jednak nie są one widoczne na powiece. Dla mnie ma same plusy! Przede wszystkim niesamowicie przedłuża trwałość makijażu i o to właśnie mi chodziło. Przekonałam się o tym już na samym początku jej używania, tuż przed wyjazdem nad morze. Nałożyłam ją rano przy robieniu makijażu i ten makijaż miałam na sobie do następnego ranka, bo podróż pociągiem trwała całą noc. Jakie było moje zdziwienie, jak zobaczyłam, że po ponad 20 godzinach moje cienie wyglądają dokładnie tak, jakbym je przed chwilką nakładała! Za to pokochałam ją od razu :). Do jej plusów można dodać to, że podbija kolor cieni do powiek, więc nawet te najtańsze wyglądają dobrze. Wygładza także powieki.


Jeśli chodzi o jej konsystencję, to jest ona dosyć gęsta, jakby gumowa, nałożenie wymaga trochę wprawy. Pod wpływem ciepła palców baza rozprowadza się lepiej na powiece. Na początku jej stosowania tworzyły mi się drobne grudki, które było mi ciężko rozsmarować na powiece, ale z czasem doszłam do wprawy i teraz wszystko jest okej ;). Ważne jest, by użyć jej odrobinkę! Naprawdę - minimalna ilość całkowicie wystarcza, by spełniła swoje funkcje.
Nie mam także żadnych problemów z blendowaniem cieni po jej nałożeniu. Nie muszę nakładać na nią cielistego cienia w celu ułatwienia blendowania koloru, bo na gołej bazie robi się to bardzo sprawnie i efektownie :)

Muszę przyznać, że baza jest bardzo wydajna. Używam jej prawie 5 miesięcy i końca nie widać. Zużycie jest takie, jak widać na zdjęciu powyżej.

Teraz nie wyobrażam sobie makijażu bez użycia bazy pod cienie. Z bazy Cashmere jestem tak zadowolona, że nie zamienię jej na żadną inną, nawet nie chcę porównywać ;). Bardzo gorąco ją polecam!

Wy też nie wyobrażacie sobie makijażu bez bazy? Jakie są Wasze hity wśród baz?


sobota, 5 stycznia 2013

Ciąg dalszy świętowania - post urodzinowy :)!

Cześć Kochane :)!

U mnie właśnie niedawno skończył się imprezowy ciąg, zaczynający się świętami, kończący moimi urodzinami 3 stycznia ;). 22 lata mi stuknęło a to już poważny wiek! 
Na te urodzinki dostałam sporo kosmetycznych prezentów, z których jestem ogromnie zadowolona!
Mój M. po prostu strzelił w dziesiątkę kupując mi dwie paletki Sleek - Ultra Mattes BRIGHTS oraz limitowaną paletę Glory! Dodatkowo w torbie zobaczyłam pędzel do podkładu Hakuro H51, o którym marzyłam! Zadbał także o moje rzęski dając mi tusz do rzęs Essence I Love Extreme!




Wiedział także, że chciałabym bardzo pić yerbę mate, ale nie mam w czym, także dostałam cały zestaw do parzenia herbatki, składający się z tykwy (naczynie do picia), bombilli (rurka zakończona sitkiem do picia) i 100g yerby Rosamonte. Tykwy mam dwie, jedna ceramiczna, druga naturalna, czyli wydrążony, wysuszony owoc :). 


Całość ozdobił przepiękny bukiet kwiatów!



Pochwalę się także, że w drodze jest mój Tangle Teezer w prezencie od mamy. Wybrałam sobie fioletowy i wersję podstawową, nie kompaktową. Mama dorzuciła także wkładkę do włosów, która sprawia, że włosy wyglądają jak potapirowane oraz śliczną, koralową bluzeczkę ;).

Moje urodziny były pełne innych niespodzianek - największą było chyba to, że padł prąd pół godziny przed przybyciem gości na urodzinową wyżerkę :P. Torcik zjedliśmy wszyscy romantycznie w blasku świec, natomiast kolacja na ciepło musiała zostać przełożona, bo prądu nie było około 5 godzin!

Generalnie wszystko wspominam bardzo sympatycznie i jestem bardzo zadowolona ;)!

wtorek, 1 stycznia 2013

Trochę posylwestrowej prywaty :)

Witam Was Kochane w Nowym Roku! 

Jak tam po ostatniej nocce :)? Spędziłyście ją na spokojnie, czy może szalałyście na parkiecie? Ja z moim M. byłam na domówce - klubówce w Zabrzu :). Także wytańczyłam się bardzo w rytmie świetnej muzyki: od starych hitów, po współczesne nutki. Nawet śpiewałam, haha, ale trudno było mi się powstrzymać, kiedy słyszałam Agnieszkę Łez albo Jesteś szalona Boysów czy też Y.M.C.A. Village People :D! 

Pokażę Wam kilka fotek, które były zrobione tuż przed wyjściem. Na pierwszy ogień idzie fryzura, która była dosyć skomplikowana i uwierzcie mi na słowo - rozplątywanie tych ruloników włosów, które widzicie dwie fotki niżej było równie skomplikowane i bolesne :P. No ale efekt był :). Od prawej strony głowy był pleciony francuz, który na lewym boku przechodził  w takie ruloniki. Ot taka dekoracja :P. Spod tego był wypuszczony ogon włosów, który nie jest uchwycony na fotkach, no, może lekko widać go na ostatniej.


Na szczęście podczas wygibasów na parkiecie nic się z tym nie stało, fryzjerka dała słowo, że gdybym chciała, to fryz wytrzyma nawet tydzień :D. 

   

Makijaż zrobiłam sobie taki klasyczny, poszłam w srebrny kolor pigmentu z Inglota oraz czarny cień. 


Na żywo załamanie powieki, które było podkreślone czarnym cieniem było bardziej widoczne :)



No i na końcu my w całej okazałości :D



Tradycją muszą być noworoczne postanowienia. Takowe przygotowałam sobie i ja. Niektóre proste i banalne do zrobienia, ale są i takie, które będą wymagały ode mnie ogromnych pokładów chęci, motywacji i energii!

Postanowienia urodowe:
- codzienne stosowanie balsamów do ciała,
- stała pielęgnacja stóp, jest to część ciała, na którą zwracam najmniejszą uwagę i zdecydowanie muszę to zmienić!
- systematyczne kremowanie włosów,
- wzmocnienie paznokci.

Postanowienia inne:
- NAJWAŻNIEJSZE dla mnie to utrata 10 kg. Wiem, że odchudzanie to moja stara śpiewka na tym blogu, ale czuje się teraz bardzo źle z sobą. Ze swoim ciałem można zrobić wszystko i ja mam taki zamiar. Na dodatek mój chłopak niesamowicie mnie motywuje, za co jestem mu niezmiernie wdzięczna. Wiem, że z nim sobie poradzę :)!
- nie zamartwiać się głupotami. Ja mam tendencję do przejmowania się wszystkim. Chciałabym to wyeliminować, bo są rzeczy w życiu, na które kompletnie nie mam wpływu, więc o co sobie psuć nerwy ;)? 

Życzę Wam, aby spełniły się w tym roku wszystkie Wasze postanowienia. Wydaje mi się, że Nowy Rok to dobry moment na refleksje i rachunek sumienia. Fakt początku nowego roku daje siłę i chęci na wprowadzenie zmian w swoim życiu!

Cmoki :)!