czwartek, 8 października 2015

Porównanie trzech marek lakierów hybrydowych: Semilac, Cosmetics Zone, Tifton

 Cześć dziewczyny!

Od ponad półtora roku używam hybryd. Aż dziwię się sama sobie, że notka powstaje tak późno, bo pokochałam je wielką miłością. Myślę, że na czym polega manicure hybrydowy każdy wie, więc nie będę tłumaczyć. Moje paznokcie są dość słabe, zawsze takie były. Zwykły lakier utrzymywał się na nich jakieś 1-2 dni. Poszukiwałam trwalszego rozwiązania i w ten sposób poznałam hybrydy. Nie chciałam co dwa, trzy tygodnie wydawać pieniędzy na kosmetyczkę, więc postanowiłam wziąć sprawy w swoje ręce. Do tej pory przetestowałam trzy firmy produkujące lakiery hybrydowe. Jeśli jesteście jakie i co o nich sądzę, zapraszam na dalszą część posta.


SEMILAC

Nie jest to marka, z którą zaczynałam swoją hybrydową, ale tych lakierów mam najwięcej. W blogosferze robi wielką karierę, a grono fanek ciągle się powiększa. Musiałam skusić się i ja. 



Gama kolorystyczna jest cudowna, a firma cały czas pokazuje kolejne nowości. Kolory są tak piękne, że ciężko się ograniczyć do kilku, bo chciałoby się wszystkie. Moja kolekcja tych lakierów jest dość skromna. Na ten moment nie wiem, czy skuszę się na inne, ponieważ cena lakierów wzrosła, a ja ciągle próbuję nowych firm. Prawdziwą perełką wśród tych lakierów jest 034 Mardi Gras. W zależności od intensywności światła daje różną intensywność kolorów. Jest to głęboka fuksja z domieszką fioletu. Cudo, idealny na jesień! 022 Mint królował latem. Tworzy świetny gradient wraz z 018 Cobalt. Wyjątkowo podoba mi się w połączeniu z kolorem Banana, którego niestety nie mam.

Będąc całkowicie szczerą, to jakość lakierów nie wywarła na mnie aż takiego wrażenia. Prawdą jest, że lakiery te mają świetną pigmentację i 2 warstwy wystarczają, by pokryć płytkę paznokcia bez prześwitów. Konsystencję mają średnio gęstą, ale aplikacja nie sprawia problemów. Jedynym problematycznym lakierem jest 001 Strong White, który marszczy się w lampie. Za każdym razem, nawet, jak nakładam bardzo cienkie warstwy. A szkoda, bo biały przydaje się w wielu stylizacjach. Jeśli chodzi o trwałość, to przy kwadratowych paznokciach nigdy nie dotrwały dwóch tygodni, ponieważ na rogach odchodziły od płytki paznokcia. Teraz, kiedy mam coś na kształt migdałków dają radę dwa tygodnie, choć czubek minimalnie odchodzi. Gdyby byłaby to jedyna marka, którą używam, pomyślałabym, że to przez słabe paznokcie, ponieważ mówi się, że hybryda gorzej trzyma się na zniszczonych paznokciach.  

Lakiery ładnie odmaczają się w acetonie, a ja ściągam je za pomocą zielonej Isany. Po odmoczeniu i zeskrobywaniu ich patyczkiem przemieniają się w pył.                                                                                                                                                                                      
Cena: 29 zł / 7 ml

COSMETICS ZONE

Z tej firmy kupiłam swój pierwszy zestaw do hybryd - lampę, akcesoria i dwa lakiery oraz bazę i top. Bazę i top używam do dziś, więc mogę powiedzieć, że są wydajne jak na ponad 1,5 roku regularnego używania. Na temat tych produktów czytałam różne opinie. Generalnie nie narzekam, ale też nie mam porównania do innej bazy i topu. Co zauważyłam, to to, że baza po utwardzeniu jakby jest skurczona, a nawet zdarzało się, że powstały dziury. Na szczęście nałożenie koloru wszystko wyrównuje. Zarówno baza jak i top współpracują i z Semilaciem i Tiftonem.

Zauważyłam, że lakiery Semilac trzymają się lepiej na bazie CZ niż CZ ;). Mam tylko dwa kolory, z czego niestety jeden - piękny malinowy kolor - zgęstniał i nie nadaje się do użytku. Nie mam pojęcia dlaczego tak się stało. Drugi, beżowy, ma prawidłową konsystencję, a oba były przechowywane w ten sam sposób. Jakość lakierów i czas utrzymania się na płytce porównałabym do lakierów Semilac, z lekką przewagą Semilaca. Nie chcę wydawać kategorycznej opinii na temat firmy na podstawie dwóch lakierów, ale raczej nie zdecyduję się na kolejne lakiery tej marki, choć paleta kolorów jest bardzo bogata,

Cena: 17,99 zł / 7 ml
          24,99 zł / 15 ml

TIFTON

Te lakiery to moje małe odkrycie, które pozostawiłam dla Was na sam koniec. Co prawda mam tylko dwa kolory, ale kupiły mnie całą.



Buteleczki są niezwykle małe. Jest to pojemność 5 ml i dla tych z Was, które robią hybrydy tylko sobie jest to zdecydowanie dobre rozwiązanie. Gdzieś przeczytałam, że 5 ml wystarcza na 15 malowań po 2 warstwy, ale osobiście tyle jeszcze nie malowałam. Hybrydy te są tanie, bo buteleczka kosztuje 12,90 zł, a wybór kolorów jest duży. Firma oferuje także lakiery z brokatem, które wyglądają bardzo ciekawie, zarówno solo, jak i na jakiś kolorowy podkład. Plus za to, że lakiery mają swoje nazwy. Wiele razy wspominałam Wam, że uwielbiam, jak kosmetyki mają nazwy zamiast numerków, to naprawdę urocze :). Wybrałam dla siebie nowo wprowadzony kolor - neonowy żółty oraz błękitny. Lakiery pokrywają płytkę wystarczająco przy 3 warstwach. Przy takich kolorach jest to normalne. Mają rzadszą konsystencję niż Semilac i przyznam, że bardziej mi ona odpowiada. Największy plus mają u mnie za trwałość. Wytrzymują ponad dwa tygodnie i ja ściągam je tylko dlatego, że drażni mnie odrost i mam chęć zmiany. Lakier zupełnie nie odchodzi od płytki paznokcia. To też mówi mi, że Semilac odchodzi nie ze względu na bazę z Cosmetics Zone, bo na tej bazie Tifton trzyma się rewelacyjnie. Póki co te lakiery to dla mnie numer jeden!

Cena: 12,90 zł / 5 ml
           
Mam dla Was kilka zdjęć z moim manicurem. Nie jest to wykonanie perfekcyjne, dopiero uczę się i wierzę, że ćwiczenie czyni mistrza. Nawet dokładne malowanie przy skórkach wymaga wielkiej wprawy, szczególnie, gdy maluję lewą ręką. Ale jest coraz lepiej i pewnie coraz sprawniej będzie mi szło :).


Pierwsze zdjęcie w lewym górnym rogu to paznokcie z użyciem koloru PST4 z Cosmetics Zone. Obok piękny Mardi Gras. Po lewej w dolnym rzędzie kolorowa wariacja. Uwielbiam gradienty! Zobaczcie jak mięta pięknie przechodzi w kobalt ;). Ostatnie zdjęcie to stuningowany french. Pamiętam, że mocno się namęczyłam, żeby wszystko wyszło w miarę równo. Bardzo podoba mi się te zdobienie :). 

Dwa ostatnie to już lakiery z Tiftona. Neonowy żółty królował latem. Po prostu go uwielbiam! Błękit świetnie wygląda na stopach. 

Podsumowując, nie wyobrażam sobie funkcjonowania bez lakierów hybrydowych. Pokuszę się nawet o opinię, że dzięki tym lakierom moje paznokcie się nie łamią i nie rozdwajają. Ostatnio kupiłam słynny Hard firmy Semilac dla utwardzenia naturalnej płytki. Dzięki niemu mogę nosić tak długie paznokcie, jakich jeszcze nigdy nie miałam! Jeśli będziecie chciały, to napiszę o nim osobna notkę. 
Dla mnie faworytem jest Tifton i to właśnie z tej firmy będę próbować kolejne kolory.
Zdarzyło się, że w ciągu tego okresu, od kiedy używam hybryd, pomalowałam paznokcie zwykłym lakierem. I wiecie co? W mojej ocenie wyglądał on na płytce brzydko, samo malowanie sprawiało mi trudności, było widać każdą nierówność paznokcia. Jeszcze bardziej doceniłam hybrydy :).

Dajcie znać, czy też wykonujecie ten rodzaj manicuru i jakie są Wasze ulubione firmy i kolory :)!

niedziela, 4 października 2015

Rzęsy aż do nieba z odżywką Bodetko Lash?

Cześć dziewczyny!

Która z nas nie marzy, by mieć rzęsy aż do nieba, które sprawią, że spojrzenie będzie niezwykle zalotne? Pewnie każda! Niestety często się zdarza, że natura nie obdarza nas tak pięknymi firankami, jakbyśmy chciały. Tutaj z pomocą przychodzą nam różnego rodzaju odżywki do rzęs. Miałam okazję przetestować odżywkę Bodetko Lash. Jeśli jesteście ciekawe, jaka jest moja opinia, zapraszam na recenzję.


Muszę przyznać, że w użytkowaniu tej odżywki byłam bardzo systematyczna. Zaczęłam ją stosować 22 maja i stosuję ją do dziś, zostało mi jeszcze troszeczkę. Nakładam ją codziennie, w ciągu tych niemal 4 i pół miesiąca stosowania zdarzyły się może ze 3 dni, kiedy jej nie zaaplikowałam. Przede wszystkim byłam bardzo ciekawa efektów, ponieważ odżywka jest luksusowa, no i przyznajmy szczerze - nie taka tania.

Odżywka jest umieszczona w czarno złotym kartoniku. Minimalny wygląd i dobór kolorów faktycznie sprawia wrażenie, że w ręku trzymamy coś luksusowego. Mamy do wyboru dwie pojemności odżywki - 1,5 ml i 3 ml, z czego ja używam tej większej. 

Samo opakowanie przypomina eyeliner. Odżywkę aplikuje się za pomocą pędzelka i ta forma na pewno sprawdza się najlepiej. Płyn jest bezbarwny i dość rzadki, nie wyczułam żadnego zapachu. Co ważne, stosowanie odżywki nie wywołało u mnie żadnego podrażnienia oczu. Nie odczuwałam pieczenia, łzawienia, ani nic w tym stylu, choć zdarzało się, że wjechałam pędzelkiem do oka. Odżywkę nakładałam codziennie wzdłuż linii rzęs.



Teraz najważniejsze, czyli efekty! Początkowo pierwszym zauważalnym przeze mnie efektem było wyraźne przyciemnienie rzęs. Stały się bardziej wyraziste, jakby po hennie. Widziałam efekty już po miesiącu, jeśli chodzi o długość rzęs. Moim punktem odniesienia było załamanie powieki, obecnie widzę wyraźnie, że rzęski sięgają ponad załamanie! 

Muszę też zaznaczyć, że odżywka nie wpłynęła na wypadanie rzęs. Przy każdym demakijażu widziałam na waciku 3-4 rzęsy, czyli tak, jak było u mnie w standardzie. Mimo tego, rzęsy wyraźnie się zagęściły. 


Na powyższym zdjęciu wyraźnie widać, że efekt jest naprawdę widoczny. Przyznam szczerze, że dopiero po zestawieniu tych zdjęć pomyślałam sobie "wow, ale różnica!".

W ten weekend odwiedziłam moją mamę. Wczoraj rano, kiedy byłam bez makijażu, zapytała mnie, czy jakoś przedłużałam lub zagęszczałam rzęsy. I to chyba jest najlepsza rekomendacja :).


Tutaj macie jeszcze dwa, skrajne efekty. Ja jestem pod wrażeniem, a Wy? Na drugim zdjęciu rzęsy są przyprószone pudrem, nie zauważyłam tego wcześniej :).


Cena: 149 zł
Dostępność: sklep internetowy Bodetko Lash