wtorek, 30 września 2014

Konkurs z marką Seboradin - WYNIKI

Cześć dziewczyny :)!

Przychodzę do Was z wynikami konkursu! Obdarowane zostaną aż cztery osoby, co bardzo mnie cieszy. Do wygrania była kuracja przeciw wypadaniu włosów marki Seboradin i była to nagroda główna, natomiast dodatkowo trzy osoby dostaną nowość marki Seboradin - balsam przeciw wypadaniu włosów :).

Nagrodę główną otrzymuje kawoszkaa za wierszyk - rymowankę, który bardzo mi się spodobał :). Pozwolę sobie umieścić wierszyk tutaj :)

"Bujna czupryna zainteresowanie płci przeciwnej gwarantuje, 
a u mnie ta sfera co tu dużo mówić... szwankuje! 
Przesuszone, blasku pozbawione - tak teraz moje kosmyki wyglądają, 
o zgrozo kopkę siana przypominają, 
we wszystkie cztery strony świata się wykręcają! 
Kiedy patrzę w lustro niczym Edward Nożycoręki się czuję, 
kołtunem na głowie powszechne zainteresowanie wywołuje! 
Jednak ludzie się moją "oryginalną" fryzurą nie zachwycają, 
lecz z politowaniem na mnie spoglądają! 
Moje włosy kompleksy generują, 
ach frustrację sięgającą zenitu wywołują! 
Co tu robić? - pomyślałam 
i drastyczny pomysł w głowie skonstruowałam! 
fryzurę a'la Kojak sobie zafunduję 
i na odrost nowych włosów oczekuję! 
Jednak wizja głowy ogolonej na zero ciarki na moich plecach wywołała,
ach z łysą głową płeć przeciwną będę odstraszała! 
Deliberowałam, siec wzdłuż i wszerz przeszukałam! 
I kuracje dla moich kosmyków odszukałam! 
Zestaw Seboradin moje włosy poratuje 
wzmocnienie, odżywienie, nawilżenie mojej czuprynie zafunduje! 
Ekstrakt z korzenia żeń-szenia,
ekstrakt z czarnej rzodkwi, D-Pantenol w Seboradinie bytują, 
intensywną regeneracją włosów zaprocentują! 
Kiedy Seboradin zastosuję, moje włosy znów będą przyciągały męskie spojrzenia, 
a ja stanę się obiektem niejednego westchnienia, 
znów do lusterka będę zerkała,
i moją super - efektowną fryzurę będę podziwiała!"

Pozostałe trzy nagrody trafią do:
anioleek89
Żaneta Serocka
nika88

Gratuluję dziewczyny i już piszę do Was maila :).

Dziękuję wszystkim za wspólną zabawę i bądźcie czujne, bo niedługo będzie kolejny konkurs! 

piątek, 26 września 2014

Puder do brwi Golden Rose

Cześć dziewczyny :)!

Praca obok stoiska Golden Rose nie wpływa zbyt dobrze na mój portfel ^^. Ale co zrobić, gdy firma co chwilę kusi nowościami? Jak tylko zobaczyłam pudry do brwi, to od razu jeden kupiłam, bo brwi to stały element mojego makijażu, powinny być dobrze podkreślone, bo tworzą ramę naszej twarzy!

Golden Rose, puder do brwi, 106, z witaminą E, brwi, podkreślanie brwi

Golden Rose oferuje nam siedem pudrów o matowym wykończeniu. Są odcienie jasne, idealne dla blondynek i ciemne dla brunetek. Są odcienie chłodne i cieplejsze. Ja sięgnęłam po odcień 106, który jest przedostatni w palecie barw, tuż przed najciemniejszym. 

Puder otrzymujemy w kartonowym pudełku, do którego dołączony jest dwustronny aplikator z pędzelkiem i gąbeczką do rozcierania po drugiej stronie. Jak dla mnie to pędzelek nie nadaje się do użytku, bo jest za szeroki, za gruby, przez co jest nieprecyzyjny. Same zobaczcie na zdjęcie poniżej. Zdecydowanie wolę aplikować puder moim sprawdzonym skośnym pędzelkiem do brwi :)



Bardzo byłam ciekawa jakości pudru i tutaj miła niespodzianka. Ma świetną pigmentację, z łatwością nabiera się go na pędzelek. Bardzo dobrze dobrałam do siebie kolor. W moim przypadku jest to chłodny odcień średniego brązu. Dzięki temu moje brwi wyglądają naturalnie, a efekt nie jest przerysowany.
Puder ładnie osadza się na włoskach, nie koloruje skóry, a efekt można oczywiście stopniować. Moje brwi są gęste i ciemne z natury, więc lekko je podkreślam, by dopasować je do koloru włosów i nadać wyrazistości spojrzeniu :). Jeśli chodzi o trwałość, to puder ładnie utrzymuje się na brwiach aż do wieczornego demakijażu. Nie blednie w ciągu dnia, ani się nie osypuje.



Dajcie znać, jakie są Wasze ulubione sposoby na podkreślanie brwi. Widzę, że ostatnio robi się głośno w blogosferze o tych pudrach i ja również uważam, że są godne polecenia. Są dostępne na stoiskach i sklepach Golden Rose za cenę 9,90 zł, więc myślę, że każdy może wypróbować kolor odpowiedni dla siebie :)

piątek, 19 września 2014

KONKURS! Wygraj kurację Przeciw Wypadaniu Włosów marki SEBORADIN!

Cześć dziewczyny :)

Mam dla Was dobrą wiadomość: dzisiaj przychodzę do Was z konkursem! I to nie byle jakim, ponieważ wygrywają aż 4 osoby! Jest jedna nagroda główna, ale trzy pozostałe miejsca również zostają nagrodzone :).

Nagroda główna:

kuracja Seboradin Przeciw Wypadaniu Włosów 
  • szampon
  • balsam
  • lotion
  • maska

Poniżej możecie poczytać trochę o całej kuracji. Kto z nas nie marzy o pięknych włosach, które są przede wszystkim mocne i zdrowe?
Pozostałe nagrody:

Trzy kolejne nagrody - Balsam Seboradin Przeciw Wypadaniu Włosów.

Co należy zrobić? Trzeba odpowiedzieć na pytania:
"Jakie są składniki aktywne Nowości Seboradin - Balsamu Przeciw Wypadaniu Włosów?" 
oraz "Dlaczego gęste i zdrowe włosy są dla Ciebie tak ważne?"

>> Dodatkowo można zaobserwować mojego bloga Lola - Make Up & Beauty Blog

oraz 

>> polubić mój fanpage'a


>> fanpage'a Moc Włosów


Konkurs trwa 8 dni. Nagroda główna trafi do osoby, która odpowie poprawnie na pytanie dotyczące składników aktywnych Balsamu Seboradin oraz w najbardziej kreatywny sposób odpowie dlaczego gęste i zdrowe włosy są tak ważne? Pozostałe trzy osoby również zostaną wybrane przeze mnie. Wyniki zostaną ogłoszone do 4 dni po zakończeniu konkursu.

Bardzo zachęcam do wzięcia udziału w konkursie, ponieważ nagroda jest bardzo fajna, poza tym wygrywają aż 4 osoby, dlatego też Twoje szanse są spore!

Konkurs trwa od 19.09.2014 do 26.09.2014 do godziny 23:59

Powodzenia :)!


sobota, 13 września 2014

Joanna, Sun & Fun, zestaw na wakacyjne wyjazdy!

Cześć dziewczyny!

Bardzo lubię miniaturowe wersje produktów na wyjazdy. Nie trzeba ze sobą targać pełnowymiarowych butelek szamponu, żelu pod prysznic, balsamu i nie wiadomo czego jeszcze. Z taką propozycją wychodzi do nas firma Joanna, proponuje nam gotowy zestaw wyjazdowych produktów z serii Sun & Fun. W skład zestawu wchodzą szampon z odżywką, balsam do ciała i żel pod prysznic.


Opakowania przywodzą na myśl wakacje, które się niestety już skończyły. Plaża, morze i dolce far niente (słodkie nic nie robienie, jedno z moich ulubionych włoskich zwrotów :D). Opakowania same w sobie wskazują na to, że te produkty idealnie się sprawdzą w czasie urlopowych wypadów. Ale nie tylko. Ja z wielką chęcią zabieram je na basen, a puste opakowania zachowam i będę uzupełniać, bo są bardzo poręczne :).

Żel pod prysznic pachnie bardzo słodko i przyjemnie, zresztą jak cała seria kosmetyków. Nie mam wygórowanych oczekiwań co do żelu, ma po prostu myć i dobrze się pienić i w tym wypadku oba te warunki są spełnione. Taki żel spokojnie wystarczy na nawet dwutygodniowy wypad! Nie przesusza skóry.
Kiedy przesuszona słońcem skóra woła "pić", mamy pod ręką balsam. Pachnie równie przyjemnie, ma lekką konsystencję i bardzo szybko się wchłania, pozostawiając zapach na skórze. Mam wrażenie, że nawilży szczególnie głęboko skóry, jednak w roli szybkiej pomocy sprawdza się bardzo dobrze!
Idąc tropem minimalizmu przy pakowaniu wakacyjnej kosmetyczki, producent stworzył szampon w połączeniu z odżywką. Szampon bardzo dobrze się pieni i wystarczy jego niewielka ilość. Moje włosy nie są tak splątane jak po szamponie bez odżywki, są bardziej miękkie, jednak i tak stosowałam odżywkę po umyciu włosów, żeby mimo wszystko łatwiej je rozczesać. Nie obciąża włosów i łatwo się spłukuje :).






Za niską cenę otrzymujemy fajne kosmetyki. Bardzo podoba mi się ich pojemność, która jest bardzo praktyczna podczas wakacji. Są wydajne i nie trzeba się martwić, że braknie nam czegoś do podstawowej pielęgnacji :). Znacie serię Sun & Fun Joanny?

poniedziałek, 8 września 2014

Mint Cream, Misty Rose, Sea Shell - opalizujące pigmenty Kobo Professional Pure Pigment

Cześć dziewczyny!

Tymi pigmentami jestem totalnie oczarowana. Co prawda kupiłam je kilka dni temu, użyłam dopiero ze trzy razy, ale już totalnie mnie zauroczyły. Oglądałam je w internetach wielokrotnie i zawsze bardzo mi się podobały. Ostatnio będąc w Naturze miałam do wydania bon na 20 zł i zastanawiałam się długo co za to kupić :D. Nic mnie nie porwało jakoś szczególnie z szafy Essence czy Catrice. Na szczęście doznałam olśnienia i pomyślałam - może Kobo?


Skusiłam się na trzy kolory, wszystkie są opalizujące. Najpierw wybrałam Misty Rose i Sea Shell, a następnie wzięłam także Mint Cream, który był w promocji za 6,99 zł. I tak stałam się szczęśliwą posiadaczką tych cudeniek :). Uważam, że te opalizujące są najlepsze. Pozostałe jednolite też są okej, ale takie kolory to ja już mam.


Każdy z tych pigmentów w opakowaniu pozornie jest biały z delikatną poświatą koloru. Ale jeśli tylko naniesiemy pigment na oko, zupełnie jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki zmieniają swoje oblicze!

Pierwszy z nich - Mint Cream - opalizuje na zielony, miętowy kolor. Sea Shell daje różowo, żółto-złoty połysk, a Misty Rose mieni się na różowo - złoty, przepiękny kolor. Dwa ostatnie wydają się być takie ślubne!. Świetnie sprawdzą się solo na powiekę, rozświetlą kąciki lub dodadzą nutkę "tego czegoś" makijażowi, jeśli nałożymy je na inny cień.


Tutaj widać je w naturalnym świetle dnia. Od dołu: Misty Rose, Mint Cream, Sea Shell.



Zobaczcie, jak ciekawie wyglądają położone na inny cień, szczególnie na czerń. Najbardziej chyba podoba mi się pigment Sea Shell na czarnym cieniu (góra po prawej). I tak też jutro pomaluję się do pracy, ale zamiast czarnego użyję brązu. Zrobię smokey, a całość rozświetlę pigmentem Sea Shell :). Fajny efekt da też Mint Cream nałożony na czarną kreskę eyelinerem.
Najlepiej nakłada mi się pigmenty palcem, choć również nakładane pędzlem nie tracą swojego uroku. Pigmenty utrzymują się cały dzień bez zarzutu, nie zbierają się w załamaniu powieki, Zawsze kładę je na bazę.


Tutaj makijaż z użyciem Misty Rose. Widać, jak cień pięknie opalizuje na różowo. Makijaż nie wygląda super, bo zdjęcie jest zrobione po około 8 godzinach noszenia. 
Jako, że jestem w nich zakochana, to teraz będę namiętnie tworzyła makijaże z nimi w roli głównej :). Wypatrujcie ich na fp ;).

piątek, 5 września 2014

Alantandermoline, tani i dobry lekki krem z 5% d-panthenolem

Cześć dziewczyny!

Notka miała być o zupełnie innym produkcie. Byłam pewna, że mam gdzieś zdjęcia, jednak po dokładnym przeszukaniu folderów okazało się, że przepadły, jak kamień w wodę. W zamian postanowiłam Wam napisać o kosmetyku, który swojego czasu zrobił niemałą karierę w blogosferze. W tamtym czasie, kiedy było o nim głośno (chyba koło kwietnia), poczułam się oczywiście skuszona i kupiłam. W aptece doz.pl zapłaciłam za niego nie więcej niż  8 zł. Mowa o lekkim kremie Alantandermoline.


W krótkim składzie kremu króluje alantoina i d-panthenol. Te dwa składniki mają dobroczynne działanie na naszą skórę. D-panthenol to głównie substancja nawilżająca, sprawiająca, że skóra jest miękka i elastyczna. Ma również działanie podobne do alantoiny, a mianowicie koi podrażnienia, przyspiesza gojenie ranek, przyspiesza regenerację, wykazuje działanie przeciwzapalne, łagodzi zmiany trądzikowe, nawilża i wygładza skórę. 


Z góry mogę powiedzieć, że krem stał się hitem, do którego będę wracać. Czym sobie zasłużył na taką opinię? Moja skóra jest mieszana. Często po umyciu jej żelem czuję ściągnięcie skóry, które pojawia się również w chwili, kiedy nie nałożę żadnego kremu. Do tej pory ciężko było mi trafić dobrze z kremem do twarzy. Odpowiadał mi krem matująco nawilżający z Ziai, ale dowiedziałam się, że w składzie ma aluminium. Natomiast Amantandermoline odpowiada mi w 100%. Nie dość, że świetnie nawilża moją skórę, to wchłania się do matu za co chwała mu! Nie jest to jakiś bardzo płaski mat, można powiedzieć, że ma wykończenie pudrowo satynowe. Makijaż na nim trzyma się bez zarzutu. Sam proces wchłaniania trwa dosłownie chwilę, co jest bardzo komfortowe. Wydaje się, że moja skóra aż pije ten krem ;). 
Nie mam jako tako problemów z trądzikiem. Czasem pojawią się zaskórniki zamknięte na linii żuchwy, najczęściej w odpowiedzi na jakiś krem. Obecnie borykam się z grudkami na twarzy, wydaje się mi, że wysypało mnie po kremie z Ziai z kwasem migdałowym z nowej serii. Nie jestem jeszcze tego pewna, ciągle testuję. Po co o tym wspominam? Ano po to, że jak mnie wysypało, to było to dla mnie tak dokuczliwe, że wprowadziłam do pielęgnacji Alantandermoline zamiast Ziai na noc. I tu najważniejszy efekt: podskórne zaskórniki zaczęły znikać! Po około tygodniu wyczułam znaczną różnicę w stanie skóry. Kiedy powróciłam znów do Ziai na noc, to znów mnie wysypało, więc znów zastosowałam Alantandermoline. Także ze 100% pewnością mogę powiedzieć, że ten krem bardzo dobrze wpływa na regenerację skóry oraz cofanie się zmian trądzikowych!


Krem nie posiada żadnego zapachu. Znajduje się w tubce z miękkiego plastiku, coś jak kremy do rąk. Już niewielka ilość kremu wystarcza na dokładne pokrycie twarzy. Zresztą, nie tylko na twarz można go nakładać - nadaje się do całego ciała. Powinien zredukować podrażnienia po depilacji i pomóc na przesuszone miejsca na ciele, choć ja pod tym kątem go nie sprawdzałam. 

Bardzo polecam przetestowanie tego kremu. Jest taniutki i o wiele lepszy niż droższe kremy z długim składem, które miałam okazję testować. Jest to mój pewniak jeśli chodzi o redukcję zaskórników,

Słyszałyście o tym kremie? Próbowałyście? Dajcie znać :)