Cześć dziewczyny!
Tymi pigmentami jestem totalnie oczarowana. Co prawda kupiłam je kilka dni temu, użyłam dopiero ze trzy razy, ale już totalnie mnie zauroczyły. Oglądałam je w internetach wielokrotnie i zawsze bardzo mi się podobały. Ostatnio będąc w Naturze miałam do wydania bon na 20 zł i zastanawiałam się długo co za to kupić :D. Nic mnie nie porwało jakoś szczególnie z szafy Essence czy Catrice. Na szczęście doznałam olśnienia i pomyślałam - może Kobo?
Skusiłam się na trzy kolory, wszystkie są opalizujące. Najpierw wybrałam Misty Rose i Sea Shell, a następnie wzięłam także Mint Cream, który był w promocji za 6,99 zł. I tak stałam się szczęśliwą posiadaczką tych cudeniek :). Uważam, że te opalizujące są najlepsze. Pozostałe jednolite też są okej, ale takie kolory to ja już mam.
Każdy z tych pigmentów w opakowaniu pozornie jest biały z delikatną poświatą koloru. Ale jeśli tylko naniesiemy pigment na oko, zupełnie jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki zmieniają swoje oblicze!
Pierwszy z nich - Mint Cream - opalizuje na zielony, miętowy kolor. Sea Shell daje różowo, żółto-złoty połysk, a Misty Rose mieni się na różowo - złoty, przepiękny kolor. Dwa ostatnie wydają się być takie ślubne!. Świetnie sprawdzą się solo na powiekę, rozświetlą kąciki lub dodadzą nutkę "tego czegoś" makijażowi, jeśli nałożymy je na inny cień.
Tutaj widać je w naturalnym świetle dnia. Od dołu: Misty Rose, Mint Cream, Sea Shell.
Zobaczcie, jak ciekawie wyglądają położone na inny cień, szczególnie na czerń. Najbardziej chyba podoba mi się pigment Sea Shell na czarnym cieniu (góra po prawej). I tak też jutro pomaluję się do pracy, ale zamiast czarnego użyję brązu. Zrobię smokey, a całość rozświetlę pigmentem Sea Shell :). Fajny efekt da też Mint Cream nałożony na czarną kreskę eyelinerem.
Najlepiej nakłada mi się pigmenty palcem, choć również nakładane pędzlem nie tracą swojego uroku. Pigmenty utrzymują się cały dzień bez zarzutu, nie zbierają się w załamaniu powieki, Zawsze kładę je na bazę.
Tutaj makijaż z użyciem Misty Rose. Widać, jak cień pięknie opalizuje na różowo. Makijaż nie wygląda super, bo zdjęcie jest zrobione po około 8 godzinach noszenia.
Jako, że jestem w nich zakochana, to teraz będę namiętnie tworzyła makijaże z nimi w roli głównej :). Wypatrujcie ich na fp ;).
Fajne te pigmenty ;) Śliczne kolory ;)
OdpowiedzUsuńPrzy drugim zdjęciu byłam zdziwiona, bo właśnie wyglądają na białe z lekko opalizującą nutką koloru, ale im niżej schodziłam, tym bardziej mi szczęka opadała :D Fajne są! Szczególnie Mint Cream mi się podoba, nałożony na fiolet :)
OdpowiedzUsuńChyba rozejrzę się za nimi w Naturze ;>
OdpowiedzUsuńKolory zupełnie nie dla mnie, ale muszę powiedzieć, że fajnie wyglądają :)
OdpowiedzUsuńMam bardzo podobne kolory w palecie P2 którą kiedyś pokazywałam. Ale moich oczywiście nie da się tak połączyć z z innymi cieniami jak Ty to super zaprezentowałaś. Te pigmenty wyglądają przepięknie! :)
OdpowiedzUsuńWoW! Świetne kolorki. Bardzo mi się podobają :) Muszę "obczaić" szafę Kobo przy najbliższej okazji :D
OdpowiedzUsuńUwielbiam miętowy w wewnętrznym kąciku :)
OdpowiedzUsuńJakie piękne! Jeśli je spotkam w Naturze to na pewno kupię Mint Cream i Sea Shell ;) Sama posiadam Kobo Blue Mist, który daje takie holografuczne, fioletowe wykończenie i jestem w nim zakochana.
OdpowiedzUsuńślicznie się mienią, chociaż nie przepadam za pigmentami to te wyglądają wyjatkowo ciekawie :)
OdpowiedzUsuńSuper blog, obserwuje i zapraszam do siebie w wolnej chwili :)
O mamo, ale cudnie wyglądaja!
OdpowiedzUsuńMam i uwielbiam :) Mój ulubiony to właśnie Sea Shell :)
OdpowiedzUsuń