Cześć dziewczyny!
Notka miała być o zupełnie innym produkcie. Byłam pewna, że mam gdzieś zdjęcia, jednak po dokładnym przeszukaniu folderów okazało się, że przepadły, jak kamień w wodę. W zamian postanowiłam Wam napisać o kosmetyku, który swojego czasu zrobił niemałą karierę w blogosferze. W tamtym czasie, kiedy było o nim głośno (chyba koło kwietnia), poczułam się oczywiście skuszona i kupiłam. W aptece doz.pl zapłaciłam za niego nie więcej niż 8 zł. Mowa o lekkim kremie Alantandermoline.
W krótkim składzie kremu króluje alantoina i d-panthenol. Te dwa składniki mają dobroczynne działanie na naszą skórę. D-panthenol to głównie substancja nawilżająca, sprawiająca, że skóra jest miękka i elastyczna. Ma również działanie podobne do alantoiny, a mianowicie koi podrażnienia, przyspiesza gojenie ranek, przyspiesza regenerację, wykazuje działanie przeciwzapalne, łagodzi zmiany trądzikowe, nawilża i wygładza skórę.
Z góry mogę powiedzieć, że krem stał się hitem, do którego będę wracać. Czym sobie zasłużył na taką opinię? Moja skóra jest mieszana. Często po umyciu jej żelem czuję ściągnięcie skóry, które pojawia się również w chwili, kiedy nie nałożę żadnego kremu. Do tej pory ciężko było mi trafić dobrze z kremem do twarzy. Odpowiadał mi krem matująco nawilżający z Ziai, ale dowiedziałam się, że w składzie ma aluminium. Natomiast Amantandermoline odpowiada mi w 100%. Nie dość, że świetnie nawilża moją skórę, to wchłania się do matu za co chwała mu! Nie jest to jakiś bardzo płaski mat, można powiedzieć, że ma wykończenie pudrowo satynowe. Makijaż na nim trzyma się bez zarzutu. Sam proces wchłaniania trwa dosłownie chwilę, co jest bardzo komfortowe. Wydaje się, że moja skóra aż pije ten krem ;).
Nie mam jako tako problemów z trądzikiem. Czasem pojawią się zaskórniki zamknięte na linii żuchwy, najczęściej w odpowiedzi na jakiś krem. Obecnie borykam się z grudkami na twarzy, wydaje się mi, że wysypało mnie po kremie z Ziai z kwasem migdałowym z nowej serii. Nie jestem jeszcze tego pewna, ciągle testuję. Po co o tym wspominam? Ano po to, że jak mnie wysypało, to było to dla mnie tak dokuczliwe, że wprowadziłam do pielęgnacji Alantandermoline zamiast Ziai na noc. I tu najważniejszy efekt: podskórne zaskórniki zaczęły znikać! Po około tygodniu wyczułam znaczną różnicę w stanie skóry. Kiedy powróciłam znów do Ziai na noc, to znów mnie wysypało, więc znów zastosowałam Alantandermoline. Także ze 100% pewnością mogę powiedzieć, że ten krem bardzo dobrze wpływa na regenerację skóry oraz cofanie się zmian trądzikowych!
Krem nie posiada żadnego zapachu. Znajduje się w tubce z miękkiego plastiku, coś jak kremy do rąk. Już niewielka ilość kremu wystarcza na dokładne pokrycie twarzy. Zresztą, nie tylko na twarz można go nakładać - nadaje się do całego ciała. Powinien zredukować podrażnienia po depilacji i pomóc na przesuszone miejsca na ciele, choć ja pod tym kątem go nie sprawdzałam.
Bardzo polecam przetestowanie tego kremu. Jest taniutki i o wiele lepszy niż droższe kremy z długim składem, które miałam okazję testować. Jest to mój pewniak jeśli chodzi o redukcję zaskórników,
Słyszałyście o tym kremie? Próbowałyście? Dajcie znać :)
Słyszałam wiele dobrego i nawet planowałam zakup ale jak na złość nigdzie go nie było... A w międzyczasie dorobiłam się takich zapasów że pewnie kupię go dopiero na wiosnę ;)
OdpowiedzUsuńUżywałam, ale niestety mnie zapchał (moja skóra jest baaardzo kapryśna). Za to na innych częściach ciała sprawdził się idealnie :)
OdpowiedzUsuńOoo, widać każdemu pasuje coś innego :)
UsuńMusze poprosić mamę żeby mi go przysłała, bo ciężko mi tutaj w UK znaleźć taki dobry krem, a wyprysków mam za dużo :(
OdpowiedzUsuńJuż od dawna używam tego kremu, ostatnio dość rzadko, ale wciąż czeka na swoją kolej :) Niestety akurat cofania zmian trądzikowych nie zauważyłam :(
OdpowiedzUsuńWiele dobrego o nim słyszałam, dużo osób go zachwalało i oczywiście mam go na swojej liście i pewnie kiedyś go wypróbuję ;)
OdpowiedzUsuńMiałam, ale bałam się używać do twarzy. Stosowałam po opalaniu na ciało i nawet spoko :)
OdpowiedzUsuńMyślę, że mógłby się u mnie sprawdzić gdyż moja skóra lubi proste receptury :)
OdpowiedzUsuńTeż bardzo sobie cenię jak takie kremy wchłaniają się do matu. Kiedyś wydawało mi się to mało ważne bo tak czy inaczej musiałam użyć pudru, ale teraz widzę różnicę, czuję się o wiele bardziej komfortowo kiedy krem nie pozostawia błyszczenia :)
OdpowiedzUsuńnie wiem czy przeoczyłam czy nie widziałam, ile kosztuje? dostanę go w kazdej aptece?
OdpowiedzUsuńKosztuje nie więcej niż 8 zł, powinnaś go dostać w każdej aptece, ja kupiłam go w Dbam o Zdrowie, ale moja mama kupiła go w innej i też był :)
UsuńPlanuję go wypróbować i zawsze zapominam kupić ;P
OdpowiedzUsuńmam go i chwalę. nie należę do osób, które oczekują matu na buzi, więc sprawdza mi się też na dzień. i faktycznie przyspiesza łagodzenie zmian trądzikowych. ostatnio pojawił mi się obcy na policzku, ale pięknie schodzi.
OdpowiedzUsuńCiągle o nim czytam na blogach albo słyszę na yt, ale jakoś mi nie po drodze by go nabyć :D Póki co na dzień mam fajny krem z Celii, a na noc Ziaję, która złuszcza naskórek :)
OdpowiedzUsuńSprawdzał mi sie dobrze dopóki mnie nie zapchał :/
OdpowiedzUsuń