wtorek, 26 lutego 2013

DECUBAL: odżywczy i intensywnie nawilżający krem do twarzy.

Hej :).

Jakiś czas temu zaczęłam wielkie testowanie duńskich dermokosmetyków Decubal.
Kosmetyki Decubal są przeznaczone dla skóry suchej, bardzo suchej oraz atopowej, a do testowania dostałam wszystkie oferowane produkty. Dzisiaj mam dla Was pierwszą recenzję kremu do twarzy, który podbił moje serce ;). Jesteście ciekawe? Zapraszam do lektury!


Od producenta:
Klasyczny krem nawilżający do twarzy, przeznaczony do cery suchej. Nawilża i koi skórę. Neutralizuje wpływ szkodliwych czynników zewnętrznych dzięki zawartości witaminy E. Odbudowuje barierę ochronną skóry dzięki zawartości substancji tłuszczowych. Bezzapachowy. Zawartość substancji tłuszczowych 18%. 
Do codziennego stosowania na skórę twarzy - do cery suchej.

Skład:

Składniki (INCI): Aqua, Caprylic/Capric Triglyceride, Glycerin, Cetyl Alcohol, Sorbitan Stearate, Glyceryl Stearate, Citric Acid, lanolin, Polysorbate 60, Cetearyl Glucoside, Cetearyl Alcohol, Carbomer, Tocopherol, ethylhexylglycerin, Sodium Gluconate, Sodium Hydroxide, Phenoxyethanol, Sodium Benzoate.


Na początku zimy szukałam nawilżającego kremu do twarzy, bo zauważyłam, że mój podkład podkreśla suche skórki, a nawet często miałam uczucie nieprzyjemnego ściągania skóry twarzy. Dlatego muszę przyznać, że krem Decubal pojawił się w bardzo odpowiednim momencie i testowałam go z wielką ochotą i ciekawością!
Krem znajduje się w plastikowym, solidnym słoiczku, bez kartonowego opakowania. Powierzchnię kremu zabezpiecza folia, dlatego mamy pewność, że nikt nie wsadzał przed nami do niego swoich łap ;).
W opakowaniu znajduje się 75 ml kremu, który ma bardzo gęstą konsystencję, ale z łatwością rozprowadza się na skórze. Zauważyłam, że wszystkie smarowidła Decubala są dosyć zbite, ale w kontakcie ze skórą topią się i przyjemnie rozsmarowują.


Na początku myślałam, że będę używała go tylko na noc, żeby skóra się nawilżała w trakcie snu, ale szybko zaczęłam go stosować również pod makijaż. Obawiałam się, że skoro jest to nawilżający krem, to będę się po nim dosyć świecić, ale, co bardzo przyjemnie mnie zaskoczyło, krem wchłania się u mnie i pozostawia matową skórę!!! Za to ogromny plus! Oczywiście nie ma na skórze śladu po tłustym filmie. Mogę także powiedzieć, że moja twarz jest po nim miękka, czuję to nawilżenie oraz odżywienie. Moje suche skórki zniknęły, uczucie ściągnięcia też poszło w las i jestem bardzo zadowolona.
Dzięki przyjemnemu składowi krem mnie w ogóle nie zapchał, co jest ważne, bo często zdarza mi się, że po jakimś kremie mam na brodzie wysyp zaskórników, dlatego polecam go, jeśli macie tego typu problemy z cerą.
Wspomnę jeszcze o zapachu - są to kosmetyki bezzapachowe, jednak zaraz po nałożeniu czuć taki sztuczny zapach, który mi osobiście nie odpowiada. Mój M. powiedział, że pachnę pomyjami, szczęście, że po kilku minutach rzeczywiście na skórze nie pozostaje po nim śladu ;).

Podsumowując krem bardzo pozytywnie mnie zaskoczył, nie jest ciężki i tłusty, bardzo dobrze się wchłania i matuje skórę. A przede wszystkim nawilża i nie zapcha. Czego chcieć więcej?

Do kupienia w aptekach. 
Cena: ok. 26 zł

A Wy miałyście z nim styczność? Polubiłyście?

piątek, 22 lutego 2013

Ulubieniec do zadań specjalnych - Dermacol

Cześć dziewczyny ;)!

Na początku bardzo Was przepraszam za długą nieobecność! Niestety w ferie mój komputer wyzionął ducha na amen, więc byłam kompletnie odcięta od świata. Na szczęście już jest wszystko okej, choć naprawa troszkę trwała. To tak tytułem wstępu i tłumaczenia się :). Dzisiaj kilka słów o pewnie bardzo dobrze Wam znanym Dermacolu. Jest to moje odkrycie, przy którym zostanę na dłużej!



Wiedzieć należy, że mam super, hiper straszne cienie pod oczami. Ot taka moja natura, mam je od zawsze i żaden krem je redukujący nie podziała, że też musiałam stać w kolejce po te okropne podkówki pod oczami  :). No ale radzić sobie jakoś trzeba, toteż wypróbowałam już w swoim życiu mnóstwo najróżniejszych korektorów i żaden z nich nie był dla mnie odpowiednio kryjący, zawsze były jakieś prześwity, które strasznie mnie denerwowały.
Pod koniec tamtego roku trafiłam na jakimś blogu na recenzję Dermacolu. Gdzieś ta nazwa obiła mi się już o uszy, ale kojarzyłam go jako podkład, który nadaje się dla osób z problemami trądzikowymi, bliznami itd., generalnie nie zaprzątałam sobie nim głowy, bo sama takich problemów nie mam. Właśnie na tym blogu przeczytałam o zastosowaniu go jako korektora pod oczy i właśnie wtedy mnie olśniło! Przejrzałam o nim różne posty, recenzje, swatche i takim sposobem wpadł w moje łapska. Tym bardziej, że cena była bardzo przyzwoita jak za takie cudo - dałam za niego około 20 zł.



Co mówi nam producent?

Nowy Dermacol to:
- zwiększona pojemność do 30g,
- zmiana barw nasycenia odcieni, ułatwiająca dopasowanie koloru do własnej karnacji,
- wprowadzenie filtra SPF 30, którego zadaniem jest chronić skórę przed szkodliwymi czynnikami promieni UV,
- jest jeszcze trwalszy, wodoodporny, a jego konsystencja jest lżejsza, dzięki czemu pory skóry nie są zatkane i skóra może swobodnie oddychać.
Wystarczy bardzo niewielka ilość podkładu aby zakryć wszystkie niedoskonałości Twojej cery. Zawiera składniki, dzięki którym chroni przed działaniem wilgoci i wody morskiej - jest bardzo trwały i wydajny. Jest odpowiedni pod makijaż zarówno dzienny, jak i wieczorowy. 
Doskonale sprawdza się przy: 
- cerze naczynkowej, gdy policzki są różowe od popękanych naczynek,
- przebarwieniach skóry,
- cerze trądzikowej,
- cerze ze skłonnościami do alergii,
- cerze z piegami.
Dermacol został opracowany na bazie niezwykłej formuły umożliwiającej połączenie korektora z fluidem. Umożliwia to kamuflaż wielu zmian skórnych.
Podkład utrzymuje się na twarzy przez cały dzień bez konieczności dokonywania poprawek. 
Zalecany dla każdego rodzaju skóry, także bardzo wrażliwej. Produkt jest hypoalergiczny, a więc nie podrażnia nawet bardzo delikatnej i wrażliwej skóry.


Stosuję go codziennie jako korektor pod oczy, a na większe wyjścia jako podkład.
Jeśli chodzi o to jak sprawdza się w roli korektora to muszę stwierdzić, że nic innego tak dobrze nie poradziło sobie z moimi cieniami. Zaznaczam, że nie sprawuje się jednak idealnie, bo zbiera się w zmarszczkach pod oczami, co może nie wyglądać zbyt ładnie, dlatego ważne jest jego dokładne przypudrowanie. Stosuję go dopiero po połączeniu z kremem pod oczy, inaczej sobie nie wyobrażam, bo jest zbyt ciężki jak na tak delikatną skórę pod oczami. 
Nie wyobrażam sobie również stosować go bez rozcieńczenia z kremem jako podkład! Raz spróbowałam i przysięgam, że moja twarz straciła rysy. Wyszła mi okropna maska, być może źle go nałożyłam, albo za dużo, ale efekt był tragiczny. Natomiast gdy rozrobiłam go z kremem to jako podkład sprawdza się świetnie!

Trochę koszmarków na noc, ale myślę, że efekt jest widoczny ;)


Dermacol po rozprowadzeniu z kremem pod oczy.


Efekt końcowy - Dermacol + puder



Gama kolorystyczna jest bogata, dlatego każda z nas potrafi dobrać do siebie odpowiedni kolor:





Zbiorę najważniejsze informacje w przejrzysty sposób:

+ pojemność - niby 30 ml, ale chyba nigdy mi się nie skończy!
+ cena - widziałam już za około 14 zł na Allegro
+ Dermacol ma wspaniałą pigmentację, której nie spotkałam w żadnym innym kosmetyku tego typu, wystarczy jego odrobina, żeby uzyskać efekt
+ całkowicie kryje moje cienie
+ daje efekt buzi jak z fotoszopa 
+ nie zapycha
+ nie uczulił mnie
+ wodoodporny, na mojej buzi bez ścierania wytrzymuje cały dzień

- tubka jest metalowa i wydaje mi się, że może pękać wraz z dłuższym użytkowaniem
- zbiera się w zmarszczkach
- nie daje efektu matującego, dlatego przypudrowanie jest konieczne
- dostępność - Allegro i małe drogerie
- wylewa się z tubki i zbiera w zakrętne, co widać na zdjęciu wyżej
- jest bardzo ciężki
- czuć go na twarzy
- z pewnością za ciężki na lato
- brudzi ubrania


Jeśli nic Ci nie pomaga zamaskować cieni pod oczami, masz widoczne zmiany trądzikowe lub blizny lub chcesz zatuszować pojedyncze niedoskonałości - nie pożałujesz zakupu Dermacolu :). 
Ja już nigdy nie kupię innego korektora, bo wiem, że nic mu nie dorówna!

niedziela, 10 lutego 2013

Celia - tonik do oczyszczania i odświeżania skóry kolagen + nagietek

 Cześć dziewczyny :)!

Kilka dni się nie odzywałam, a to wszystko przez moje posesyjne ferie :). Został mi jeszcze tydzień totalnej laby! Weekend umiliłam sobie przyjazdem do mojego M. i mam czas na napisanie notki w czasie, kiedy on, jako największy fan, ogląda mecz Barcelony :D.

Gdy tylko zaczęłam używać tego produktu, wiedziałam, że po prostu muszę Wam go pokazać na blogu! Dla mnie absolutny hit - tonik oczyszczający i odświeżający z Celii :).


Toników używałam odkąd pamiętam. Nie wyobrażam sobie pominięcia tego kroku podczas porannej pielęgnacji twarzy. Oczywiście zdarzyło mi się czasami nie użyć żadnego toniku, ale czułam się wtedy, jakbym była co najmniej niedomyta :P. Przeszłam też przez wiele firm, najwięcej miałam z Ziaji, ale często też gościły w łazience toniki z Garniera. Aż w końcu znalazłam swój ideał za całe 6 zł :)! Kupiłam go w Schleckerze, ale z tego co wiem można złapać go również w Rossmannie

Na butelce możemy przeczytać:
Delikatny tonik oczyszczająco odświeżający. Dzięki zawartości kolagenu odbudowuje strukturę skóry i wygładza zmarszczki. Wyciąg z nagietka doskonale łagodzi podrażnienia, ma właściwości ściągające i oczyszczające pory. Tonik długotrwale nawilża naskórek, zapewniając naturalną równowagę hydrolipidową. Przywraca skórze elastyczność oraz odpowiedni odczyn pH.

Skład dla ciekawskich:


Dane techniczne na początek :). W buteleczce mamy 200 ml toniku, jest bezbarwny. Butelka jest plastikowa, ma prosty design bez zbędnych udziwnień. Na butelce jest także znaczek - laur konsumenta, odkrycie 2009 roku. No ja się nie dziwię :). Zamknięcie jest porządne, na tzw. "klik", nie trzeba się siłować z butelką, żeby ją otworzyć, łatwo współpracuje, ale też jest pewność, że nic samo się nie otworzy i nie wyleje. Jedynie aplikacja toniku na wacik jest trochę utrudniona, bo może się wylewać po bokach, ale jak dokładam wacik do samego wylotu, to tonik wydobywa się bez problemu na wacik.


Co mnie zauroczyło od pierwszego momentu? Zapach! Dla mnie jest po prostu genialny, intensywny, kwiatowy, nawet nie wiem, jak go dokładnie określić, ale wiem, że chodziłam jak głupia z nasączonym wacikiem i wiecznie wąchałam :). Zapach jakiś czas utrzymuje się na skórze. Dla mnie kosmetyk musi ładnie pachnieć i koniec, a ten tonik przypadł mi do gustu jak żaden inny i dlatego wiem, że nie zamienię go dopóki nie przestaną produkować ;). 
Nie można doczepić się także do samego działania. Po rozprowadzeniu czuję, że moja skóra jest naprawdę oczyszczona. Zawsze wieczorem myję twarz żelem, a potem jak przejadę jeszcze tonikiem, to na waciku czasami widzę resztkę podkładu, dlatego mam pewność, że naprawdę oczyszcza. 
Po takiej pielęgnacji wiem, że moja twarz jest przygotowana na przyjęcie kremu :).
Oczywiście co do spłycenia zmarszczek nie mogę się wypowiedzieć, bo nie mam tego problemu jeszcze, ale wątpię, żeby sam tonik wykazywał jakieś zauważalne działanie :). 

Bardzo Wam go polecam, za taką cenę na pewno się nie zawiedziecie, chyba, że przeszkadza Wam mocno wyczuwalny zapach kosmetyków :). No po prostu warto spróbować :)




niedziela, 3 lutego 2013

Relaksująca SPA z solą do kąpieli Be Beauty!

Cześć dziewczyny :)!

Pewnie prawie każda słyszała o soli do kąpieli dostępnej tylko w Biedronce. Ja sama dowiedziałam się o niej nie tak dawno i pomyślałam, że za zawrotną cenę bodajże 3,75 zł muszę ją mieć!
Spośród chyba pięciu wariantów zapachowych zdecydowałam się na początek na rozgrzewającą sól z ekstraktem z imbiru i żeń-szenia o zapachu owoców cytrusowych :). Jest to zimowa edycja limitowana.


Producent twierdzi, że:
Unikalne połączenie ekstraktów z imbiru i żeń-szenia sprawia, że kąpiel z dodatkiem soli staje się wyjątkowa. Korzeń imbiru rozbudza zmysły, dodaje energii i harmonizuje ciało. Ekstrakt z korzenia żeń-szenia pobudza krążenie, odżywia ciało i duszę. Działa tonizująco, zwiększa uczucie świeżości i odprężenia. Odpowiednio dobrany cytrusowy zapach dodaje energii i pobudza do działania, sprawia, że kąpiel dostarcza niezapomnianych doznań. 



Sól zamknięta jest w plastikowej butelce z metalową zakrętką o pojemności 600 g. Etykietka bardzo przypadła mi do gustu, jest bez zbędnych wydziwiań i estetyczna :).
Sama sól ma piękny pomarańczowy kolor, który barwi wodę, co jest przyjemnym dodatkiem.


Jeśli chodzi o działanie soli, to informacje zawarte na etykietce są sporo na wyrost, nie zauważyłam jakiegoś działania rozgrzewającego. Natomiast sól przepięknie pachnie i tuż po wsypaniu do wanny zapach unosi się w całej łazience! To właśnie sprawia, że kąpiel z jej dodatkiem jest tak przyjemna. Można leżeć w wannie i rzeczywiście się odprężyć :). Nie jest jakoś super wydajna, mi wystarczyła na jakieś może 5-6 kąpieli, ale ja jej sobie nie żałuję. Poza tym za taką cenę można jej używać na bogato :D.

Kupiłam jeszcze jedną sól do mojego rodzinnego domu o zapachu lawendy, a wczoraj mój M. kupił zapach morski. Zaraz wieczorem brałam kąpiel z tą solą morską i muszę przyznać, że zapach jest bardzo świeży, a piękna niebieska woda sprawia, że czułam się prawie jak w oceanie :D!
Ucieszyła mnie wiadomość, że w Biedronce pojawiły się trzy nowe zapachy! Jest to trawa cytrynowa i bambus, lotos oraz bursztyn. Zapragnęłam mieć je wszystkie :)!

A Wy używacie tych soli? Lubicie :)? Ja zdecydowanie polecam tak przyjemny dodatek do kąpieli :)

piątek, 1 lutego 2013

O spełnianiu zachcianek :)

Cześć dziewczyny ;)!

Ostatnio miałam ochotę wydać trochę pieniędzy, a że siedziałam w domu ucząc się do kolejnego egzaminu jedynym wyjściem były zakupy w sieci. I tak pod wpływem impulsu oraz mojego M. zakupiłam sobie czytnik e-booków Kindle 3.
Chętkę na czytnik miałam już od dłuższego czasu, byłam przekonana, że przyda się na uczelni oraz umili czas cotygodniowych, wielogodzinnych podróży do domu rodzinnego :). Przyznam szczerze, że nie planowałam wydać na niego więcej niż 200 zł, ale mój M. przekonał mnie, że warto wydać troszkę więcej i mieć pewność, że sprzęt jest naprawdę dobry. I tak wybór padł na Kindle 3.


Gdy tylko dostałam go w swoje łapska - przepadłam :D. Jestem absolutnie oczarowana! Przede wszystkim ekran wygląda jak kartka papieru. Gdy go zobaczyłam to pomyślałam, że na ekranie jest ułożony jakiś obrazek. Taka technologia sprawia, że oczy podczas czytania się nie męczą. 
Na Kindelku można także czytać strony internetowe, sprawdzać pocztę, a to za sprawą możliwości połączenia z netem przez WiFi. 


Jest mniejszy niż strona książki, lekki i bardzo poręczny. Bateria powinna wytrzymać 3 miesiące, a także powinien pomieścić około 2 tysiące książek.



Można na nim słuchać muzyki, ma wejście na słuchawki, też na to zwracałam uwagę, bo podczas jazdy do domu lubię często posłuchać muzyki :). A jak nie chce się nam czytać, to Kindelek przeczyta za nas, o.

Przyznaję się bez bicia, że jestem totalną gadżeciarą! Nie żałuję zakupu i jeśli wahasz się, czy kupić czytnik, to kup, bo warto! Już nie muszę dźwigać ciężkich książek zajmujących mnóstwo miejsca, teraz całą bibliotekę mam w jednym, malutkim urządzeniu :).