Po dwóch miesiącach nieobecności dojrzałam w końcu do decyzji o powrocie na bloga! Nadszedł moment, w którym po prostu brakowało mi pisania, gdzieś tam w środku czułam, że zaniedbuję swoje zainteresowania ;). Przez cały czas mojej nieobecności byłam na bieżąco z Waszymi blogami, czytałam je i dzięki Wam podłapałam kosmetyczne nowości i nie tylko ;).
Wakacje już się chylą ku końcowi, chyba zabrzmi to dziwnie, ale mam swoje powody, by cieszyć się z powrotu do Zabrza. I nie chodzi tu tylko o studia i zobaczenie w końcu moich znajomych, za którymi tęsknię! Niemniej wakacje dosyć nieoczekiwanie stały się okresem pełni mojego szczęścia :).
Bez przydługich wstępów chcę Wam dzisiaj przedstawić peelingujące mydełka kawowe. O tradycyjnym peelingu kawowym chyba nie muszę pisać żadnej z Was - kto go raz zastosował wie, że żaden drogeryjny specyfik mu nie dorówna! Jedyny problem tkwi w, hm, estetyce całego zabiegu. Moja kabina prysznicowa po takim peelingu była z góry na dół zabrudzona ziarenkami kawy. A moja mama zabraniała mi go robić w obawie o zatkanie spływu ;).
Dawno temu wpadłam na post Rodzynki1989 . Pomyślałam, że to ciekawy pomysł i z pewnością spróbuję sama to zrobić. Wkład był niewielki - mydło i kawa, a oprócz tego dodałam jeszcze łyżeczkę oleju lnianego. Mydło starłam na tarce, 2 łyżki kawy zalałam wodą troszeczkę ponad poziom kawy. Oba składniki połączyłam w misce, dodałam oleju, dokładnie wymieszałam i przeniosłam do silikonowych foremek. Całość była sucha i twarda jak kamień po około 5 dniach.
Używanie kawowych mydełek ma dokładnie taki sam efekt, jak stosowanie tradycyjnego peelingu kawowego. Z tą różnicą, że oczywiście stan łazienki nie woła o pomstę do nieba :)!
Jedynym malutkim minusem jest to, że po peelingu z użyciem mydełek nie mam pozostawionego filmu na skórze, jaki był po zwykłym kawowym peelingu. To moje odczucie, bo lubiłam ten efekt, miałam wrażenie, ze skóra jest nawilżona i nie potrzebuje już balsamu. Teraz jednak czymś muszę się posmarować.
Jedno mydełko wystarcza mi na pięć użyć. Natomiast z jednego mydła i dwóch łyżek kawy zrobiłam trzy mydełka.
Jak najbardziej polecam takie rozwiązanie, mnóstwo plusów i kolejny krok do wymarzonej, jędrnej skóry ;).
Nie slyszalam o tym, a jednk mnie zaciekawilo! ;)
OdpowiedzUsuńwygląda strasznie :D
OdpowiedzUsuńAle skuteczne :D Podczas robienia go tez nie pachnie najprzyjemniej, ale mi to aż tak nie przeszkadzało :)
Usuńzaciekawilo mnie to mydelko - musze wyprobowac Twoj sposob:)) pozdrawiam-fajnie ze wrocilas:)
OdpowiedzUsuńZaciekawiłaś mnie :D okropnie - pomimo wyglądu
OdpowiedzUsuńZapomniałam o tym przepisie, a właśnie kończy mi się peeling kawowy! :))
OdpowiedzUsuńNa dniach więc chyba zrobię :))
Buziaki, Magda
kurcze ciekawie to brzmi ,możę wypróbuje, choć mydełka nie wyglądają atrakcyjne :D
OdpowiedzUsuńPaulina
O fajny :)
OdpowiedzUsuńciekawy przepis! :D i dobrze, że z tym mniej brudzenia w łazience :P
OdpowiedzUsuńWygląda jak węgielek. Choć zaciekawiłaś mnie nim.
OdpowiedzUsuńAle fajne, lubię takie kosmetyki ;)
OdpowiedzUsuńHmmm,sama nie wiem czy bym się skusiła:p
OdpowiedzUsuńWygląd nie zachęca,ale skoro jest skuteczny,to czemu nie ? ;)
OdpowiedzUsuńbardzo fajny przepis na proste i oryginalne mydełka. zachęcająco to one nie wyglądają (coś w rodzaju węgielków), ale jeśli spełniają swoją funkcję to dlaczego nie :)
OdpowiedzUsuńCiekawie to wygląda :D
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie-pierzasta biżuteria :)
oduchadoucha09.blogspot.com :)
Jakoś tak dziwnie wygląda:P
OdpowiedzUsuńwyglądają jak mocno czekoladowe babeczki :) bardzo fajny i sprytny pomysł
OdpowiedzUsuńwspaniały pomysł! zgadnij, co idę teraz robić... ;)
OdpowiedzUsuńzapisuję notkę w folderze "do zrobienia" :D
OdpowiedzUsuń