wtorek, 22 października 2013

Janke Candle, czy Yankee Candle - czy polski odpowiednik jest lepszy od oryginału?

Cześć dziewczyny :)!

Odkąd pachnące świeczki Yankee Candle weszły szturmem na blogosferę, zawsze chętnie czytałam posty dziewczyn o tychże zapachach. Sama byłam ich strasznie ciekawa i w końcu przyszedł czas, że zamówiłam sobie kominek i 3 woski na próbę (TUTAJ pisałam jakie). Całkowicie zrozumiałam zachwyt nad woskami! Są bardzo przyjemnym, umilającym relaks dodatkiem. Bardzo lubię, gdy pięknie pachnie w pomieszczeniu, a gdy zapach koi zmysły - jestem zachwycona. Dlatego kiedy pojawiły się polskie Janke Candle, postanowiłam wziąć także kilka na próbę, żeby porównać firmy. Przymknęłam oko na nazwę produktu, która jest mocno inspirowana oryginałem (delikatnie mówiąc). Chociaż nie spaliłam jeszcze wszystkich wosków, wyrobiłam sobie zdanie na ich temat.


Woski kupiłam na allegro za całe 1,55 zł. Pomyślałam, że nawet, jeśli nie spodobają mi się, to nie będzie to żadna strata. Wybrałam sześć zapachów:


Na pierwszy ogień rzuciłam zapach lemongrass. Czekałam i czekałam aż poczuję w całym pokoju zapach trawy cytrynowej, ale się nie doczekałam. Zapach czułam jedynie w pobliżu kominka. Dodam, że pokój ma niecałe 10m^2, więc to naprawdę nie była wielka powierzchnia, żeby zapach mógł się gubić. Kiedy już wsadzało się nos do kominka, żeby go poczuć, to zapach był ładny, niestety szybko można było w nim wyczuć zapach normalnego wosku. Zapach w pobliżu kominka był wyczuwalny na pewno nie dłużej niż 2 godziny. 


Jaki drugi odpaliłam coconut. Sama nie jestem fanką kokosu, wzięłam go, bo mój M. zawsze jada wafelki kokosowe i jakoś tak wyszło ;). Zapach jest intensywniejszy od poprzednika, ale jest tak słodki i mdły, że brało mnie na mdłości. Dopiero po jakimś czasie, kiedy zapach zelżał, dało się wytrzymać w jego obecności. Oczywiście wosk po jednym, dniu już nie dawał zapachu.


Lavender wcale lawendy nie przypominał. Zapach był sztuczny i woskowy. Krótko wytrzymał, po kilku godzinach nie dawał w ogóle zapachu.


Zanim siadłam do pisania notki, odpaliłam wellness. W zasadzie nie widziałam, jakiego zapachu mam się spodziewać. Wosk pali się już jakieś 15 minut i muszę powiedzieć, że dla odmiany, czuję go siedząc jakieś 3 metry od niego, a tu sukces w porównaniu do poprzednich. Wyczuwam tutaj nuty kwiatowe, może trochę drzewa różanego, trochę nuty orientalnej. Generalnie zapach przyjemny i najbardziej intensywny z wosków, które dotychczas paliłam.



Ginger oragne i jasmine jeszcze czekają na swoją kolej. Tutaj mogę powiedzieć, że ginger orange ma najbardziej intensywny zapach z tych wosków w opakowaniu. Wydaje się być ładny i oczekuję, że będzie  najbardziej intensywny podczas palenia. Jeśli chodzi o jasmine, to jaśmin jest ostatnią rzeczą, jaką czuję wąchając ten wosk. Czuję sporo sztuczności, która mi się nie podoba. Może zmieni nagle swój zapach w kominku.

Podsumowując - dla mnie oryginalne Yankee Candlee są nie do pobicia. Już przymykając oko na nazwę polskich wosków, nawet opakowania mają tandetne. Jakaś tam folia, która w połowie wosków była uszkodzona (możecie zobaczyć to na wosku lavender i lemongrass)! Zapachy nie powalają ani trochę, są słabe i krótko wytrzymują. Sama nigdy nie wrócę do nich, ale przynajmniej mogłam przekonać się na własnej skórze, że nie są dla mnie. Yankee Candle uwielbiam. Wystarczy odrobina wosku, a cały pokój jest wypełniony pod sufit intensywnym zapachem, a nie tak jak tutaj - cała tartaletka się pali, a czuć coś tylko stojąc obok kominka.

Przymierzam się do kupienia nowych wosków Yankee Candle. Jesienna kolekcja ma kilka zapachów, które koniecznie chcę mieć, a zresztą zimowa edycja też bardzo kusi.

Jakie są Wasze doświadczenia z tymi woskami?

18 komentarzy:

  1. No właśnie te chciałam kupić, ale chyba skutecznie mnie zniechęciłaś.... :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja mam kilka zapachów i jedne są lepsze inne gorsze. Ja mało wymagająca jestem, więc u mnie się sprawdzają;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Dobrze wiedzieć na przyszłość, że nie opłaca się inwestować w tańsze podróbki YC! :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Na szczęście te podróbki nawet mnie nie kusiły. Albo oryginał, albo nic ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Chciałam kupić parę sztuk, zanim wypróbowałam YC i cieszę się, że się wstrzymałam. Myślę, że YC nie ma sobie równych! No, może poza Kringle Candle :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja powiem tylko jedno: nie zdradzę już oryginalnych Yankee Candle!

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja jednak zostanę wierna oryginałom, podróba to podróba i tyle

    OdpowiedzUsuń
  8. To ja rzeczywiście wolę dać te pary złotych więcej na oryginały niż kupić coś na zasadzie a może się uda i któryś będzie ładny :)
    Nie ma to jak oryginały :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Znam oryginalne i ich zamienniki. JC ma fajne korzenne woski, bardziej wyraziste od Tych, które opisałaś np antytabac.

    OdpowiedzUsuń
  10. Czyli dobrze, że nie kupiłam bo kusiła mnie ich cena na allegro, więc... YC nic nie pobija :D

    OdpowiedzUsuń
  11. Czyli marne podróby :(. Ja jeszcze nie miałam tych wosków i może się skuszę, gdy będą dostępne gdzieś u mnie stacjonarnie.

    OdpowiedzUsuń
  12. szkoda, że polskie odpowiedniki okazały się aż takimi bublami...

    OdpowiedzUsuń
  13. Chyba skuszę się na oryginały :) Gdzie najtaniej je kupić? Allegro?

    OdpowiedzUsuń
  14. Jejku szkoda, bo czytałam wiele opinii o nich i naprawdę dziewczyny oceniały je na bardzo fajne :)
    + Dodaję do obserwowanych :D :*

    OdpowiedzUsuń
  15. Coś mi się obiło o uszy,że niedługo będę miała okazję testować te woski - już nie mogę się doczekać :)

    OdpowiedzUsuń
  16. I ♥ Yankee Candle

    Pozdrawiam i obserwuję
    ____________________________________________
    http://rozowyswiatmarthe.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  17. Jeszcze nie paliłam tych wosków.
    Ale kuszą mnie coraz bardziej. :)

    OdpowiedzUsuń
  18. nie znam tych ale znam oryginały i uwielbiam :)

    OdpowiedzUsuń