sobota, 26 września 2015

Kolorowe maleństwa do ust z Born Pretty Store

 Cześć dziewczyny!

Ilość różnego rodzaju mazideł do ust rośnie u mnie w zastraszającym tempie. Po prostu nie umiem się im oprzeć i nic na to nie poradzę :). Nic więc dziwnego, że wybierając kosmetyki do przetestowania ze sklepu Born Pretty Store skusiłam się na te maleństwa :).


A w zasadzie wybrałam jedną szminkę, drugą dostałam dodatkowo. Zgadniecie, który kolor wybrałam ja? Tak, jest to ten soczysty róż :). Wyobraźcie sobie, jakie było moje zdziwienie rozmiarem tych pomadek! Są naprawdę maleńkie, idealne do kopertówki, jednak trzeba uważać, by gdzieś się nie zapodziały :). Na opakowaniu nie ma podanej gramatury, ale właśnie je zmierzyłam i mają 5,5 cm z zakrętką i 4,5 cm bez niej! Opakowanie jest plastikowe i należy do tych raczej łatwo zniszczalnych, jednak zamykają się na wyraźny klik i nigdy nie zdarzyło mi się, by same się otworzyły w torebce.


Powyżej możecie zobaczyć swatche kolorów. Są naprawdę dobrze napigmentowane! Nie wiedziałam czego się spodziewać po nich, jednak okazało się, że ich jakość jest bardzo dobra. Podoba mi się ich wykończenie, które jest satynowo - matowe. Raczej nie daje błysku, ale pełen mat też to nie jest. Dzięki temu są bardzo komfortowe w noszeniu i nie przesuszają ust.
Ich trwałość nie odbiega od normy, a nawet bym powiedziała, że są w stanie przetrzymać lekki posiłek. 



Kolor różowy zdecydowanie zdobył moje serce. Mogłabym go nazwać wręcz fuksjowym, zdecydowanie uwielbiam ten kolor :). Drugi to fiolet. Kiedyś byłam zakręcona na punkcie fioletu na ustach, ale wtedy miałam czarne włosy i taka kolorystyka bardziej mi pasowała. Obecnie niezbyt dobrze czuję się w tym kolorze.

Ogólnie rzecz biorąc kosmetyki z BPS zaskakują mnie swoją jakością. Jedna taka szminka kosztuje $1,59 i kupicie ją tutaj. Ja uwielbiam przeglądać ofertę tego sklepu, można wyhaczyć sporo fajnych kosmetyków ;). Jeśli jesteście zainteresowane, podaję kod rabatowy na zakupy :).


środa, 23 września 2015

Zabieg eksfoliacji kwasem glikolowym Bielenda Professional

Cześć dziewczyny!

Mamy dzisiaj pierwszy dzień jesieni, choć na dworze jest całkiem przyjemna pogoda. Kilka dni temu na facebooku pisałam Wam o tym, że zamierzam przeprowadzić na sobie serię zabiegów z użyciem kwasu glikolowego. Tego typu zabiegi przeprowadza się wyłącznie jesienią/wczesną wiosną, więc dzisiejsza data wyjątkowo pasuje na tego typu notkę :).

Moja cera jest mieszana, w kierunku tłustej. Ostatnimi czasy zupełnie nad nią nie panuję. Mam wysyp zaskórników zamkniętych na linii żuchwy, czole i skroniach. Do zaskórników na skroniach przyczynił się... telefon komórkowy, ponieważ są one z tej strony, gdzie zazwyczaj trzymam telefon podczas rozmowy, dlatego pamiętajcie, żeby codziennie dezynfekować ekran, bo to siedlisko bakterii, które może pogorszyć stan skóry!

Moja cera wygląda źle, a w makijażu wcale nie jest lepiej, bo grudki wystające ponad poziom skóry nie można niczym zamaskować. W tym celu postanowiłam zainwestować w zestaw do eksfoliacji kwasem glikolowym. Chcę zadziałać raz i porządnie, żeby pozbyć się nieproszonych gości i poprawić kondycję cery.

ZABIEG EKSFOLIACJI KWASAMI JEST ZABIEGIEM PROFESJONALNYM, WYKONYWANYM W GABINETACH KOSMETYCZNYCH. NIE WOLNO GO WYKONYWAĆ BEZ ODPOWIEDNIEGO PRZESZKOLENIA!!!
Preparaty do użytku profesjonalnego są mocniejsze w działaniu od tych dostępnych w drogeriach, pamiętajcie o tym! Nieumiejętne stosowanie kosmetyków z kwasami może doprowadzić do dużych podrażnień skóry!


Kwas glikolowy wybrałam, ponieważ jest mocniejszy od kwasu migdałowego. Naturalnie występuje w trzcinie cukrowej i należy do kwasów owocowych AHA - alfahydroksylowych. Można go stosować w różnych stężeniach i to właśnie od stężenia zależy jego działanie (ale od pH również, ale o tym później). W stężeniu do 15% ma działanie nawilżające, ale także powoduje niewidoczne dla oka złuszczanie naskórka. Jeśli chcemy oczyścić skórę, wybieramy stężenie od 20-35%, wyższe stężenia pobudzają już procesy regeneracyjne w skórze właściwej. 

Dla kogo przeznaczony jest zabieg eksfoliacji?

Przede wszystkim dla cer trądzikowych, z zaskórnikami zamkniętymi i otwartymi, dla cery łojotokowej. Kwas dobrze sprawdza się na przebarwienia potrądzikowe, zaburzenia pigmentacji skóry, blizny. Ale to nie wszystko. Użycie kwasu jest odpowiednie dla cer dojrzałych, ponieważ wygładza drobne zmarszczki. Nawilża skórę, więc cera sucha, szara, potrzebująca rewitalizacji również będzie zadowolona. 

Działanie kwasu.

Złuszcza obumarły naskórek, rozluźnia połączenia pomiędzy martwymi komórkami, ułatwia wnikanie składników aktywnych, stymuluje fibroblasty do produkcji kolagenu i elastyny, poprawia nawilżenie, spłyca zmarszczki i płytkie zmiany potrądzikowe, hamuje powstawanie przebarwień, reguluje proces wydzielania sebum, działa oczyszczająco, zwiększa skuteczność stosowanych preparatów pielęgnacyjnych, wyrównuje koloryt skóry.



Wykonanie zabiegu.


KROK 1: 
Przed przystąpieniem do zabiegu należy zabezpieczyć okolice oczu. Ja będę wykonywać ten zabieg sama na sobie, więc ciężko, żebym zakryła oczy płatkiem kosmetycznym, dlatego muszę bardzo uważać. Płatki nosa, kąciki ust, a także wszelkie zmiany na skórze (uszkodzenia naskórka, zmiany barwnikowe, stany zapalne) trzeba zabezpieczyć wazeliną kosmetyczną.
Na około tydzień przed pierwszym użyciem kwasu zaleca się stosowanie żelu przygotowującego. W składzie tego żelu znajduje się kwas laktobionowy, kwas mlekowy i kwas migdałowy. Żel ma za zadanie przygotować cerę do zabiegu z kwasami o wyższym stężeniu. Dodatkowo żel głęboko oczyszcza twarz. Preparat należy rozprowadzać na twarzy kolistymi ruchami przez 2-4 minuty, a następnie zmyć wodą, a twarz osuszyć. 


KROK 2:
Kolejna czynność to już właściwe złuszczanie kwasem glikolowym. Nakłada się go pędzelkiem wachlarzowym na suchą skórę. Najlepiej jest podzielić twarz na strefy, ponieważ wtedy łatwiej kontrolować czas. Dlatego też najpierw nakładam kwas na czoło, zmywam, następnie na jedną stronę twarzy - zmywam, na drugą stronę twarzy - zmywam. Należy cały czas obserwować twarz, jeśli pojawią się przekrwienia, pieczenie, mrowienie wtedy trzeba zneutralizować kwas natychmiast. Początkowo będę trzymać kwas przez 4 minuty, a z każdym zabiegiem będę zwiększać czas, ale tak, żeby nie przekroczyć 10 minut. Mój kwas jest 20% i ma pH 1,6. Wyżej wspominałam, że działanie kwasu zależy nie tylko od stężenia, ale od pH - im niższe pH kwasu, tym jego działanie jest mocniejsze! 


KROK 3:
Aplikacja neutralizatora. Ten preparat natychmiast zatrzymuje działanie kwasu. Bardzo szybko znosi pieczenie czy też świąd skóry. Ma za zadanie ukoić cerę. Aplikuje się go na kwas, po czym zmywa chłodną wodą (ważne, żeby to była chłodna woda, żeby dodatkowo nie podrażniać cery, która jest już podrażniona działaniem kwasu).


KROK 4:
Na samym końcu należy położyć na twarz maskę, która ma za zadanie zregenerować, wyciszyć i ukoić skórę. Ja kupiłam maskę algową, jednak po zabiegu eksfoliacji należy zastosować maskę kremową. Po zastosowaniu kwasów nie nadają się do nałożenia maski okluzyjne (taką jest algowa), ponieważ znoszą działanie kwasów na skórę. Algi bardzo lubię i będę je stosować pomiędzy zabiegami, żeby odżywić, nawilżyć i ujędrnić cerę.

Z czym walczę?

Uwaga, zdjęcia nie dla osób wrażliwych :P.


Jak widzicie, wygląda to mało ciekawie. W sumie aż nie spodziewałam się, że aż tak źle. Na zdjęciach zawsze wygląda gorzej. Zamierzam zrobić serię około 10 zabiegów. Pomiędzy kolejnymi zabiegami musi być około 10 dni przerwy. Na pewno zdam Wam relację z efektów :).

Jeśli zaciekawiłam Was zabiegiem z kwasem glikolowym, zachęcam Was do odwiedzenia profesjonalistki. Będziecie miały pewność, że wszystko pójdzie dobrze i okaże się, jak Wasza skóra reaguje na kwasy. Tak jak pisałam wyżej - trzeba być przeszkolonym, żeby robić to samemu. 

Cena: ja za cały zestaw zapłaciłam około 200 zł (żel przygotowujący, kwas, neutralizator, maska algowa). Do tego zamówiłam sobie krem seboregulujący o działaniu nawilżającym. Kupiłam także zestaw do rozrabiania alg (potrzebna jest miseczka silikonowa, szpatułka i miarka) oraz specjalny wachlarzowy pędzel do nakładania kwasu.

sobota, 19 września 2015

Astor Perfect Stay 24h + Primer

Cześć!

Zawsze starałam trzymać się zasady, że w mojej kosmetyczce jest tylko jeden podkład i nowy kupuję wtedy, kiedy skończy się poprzedni. Jak na kosmetykoholiczkę, siłą rzeczy, stan ten nie mógł trwać długo ;). Obecnie jestem szczęśliwą posiadaczką dziewięciu podkładów, z czego część z ciekawości nabyłam na promocjach :). Chcę Wam pokazać jeden z nich, który bardzo polubiłam. Mowa o podkładzie marki Astor Perfect Stay Foundation 24h.


Podkład Perfect Stay 24h + Primer - 24h trwałość makijażu dzięki połączeniu bazy i podkładu. Baza nawilża i odżywia skórę. Trwały podkład nie ściera się, gwarantując perfekcyjne krycie przez cały dzień. Testowany dermatologicznie.

Jest to moje pierwsze spotkanie z marką Astor. Skusiłam się na ten podkład podczas promocji w Rossmannie -49%. Wówczas zapłaciłam za niego około 25 zł. Wybrałam go głównie dlatego, że odcień wydawał mi się najjaśniejszy spośród wszystkich dostępnych marek. Niestety, nawet najjaśniejsze odcienie są za ciemne dla większości Polek. Wybrałam odcień 100 Ivory i okazało się, że był to strzał w dziesiątkę, ponieważ podkład idealnie stapia się z moją cerą. Nie znajdziemy w nim różowych tonów, które mało komu pasują. Jeśli macie jasną cerę, ten podkład może się okazać dla Was bardzo dobry!


Dla kogo jest przeznaczony? Ja mam cerę mieszaną, jednak wydaje mi się, że jest on odpowiedni dla cer suchych. Robiłam makijaż osobie z taką cerą, użyłam tego podkładu i muszę przyznać, że świetnie się prezentował. 
Producent zapewnia, że podkład jest mocno kryjący, a jego trwałość to 24h. No niestety, nie zgadzam się z tym do końca. Krycie określiłabym jako średnie. Na pewno pięknie wyrównuje koloryt cery, zakrywa drobne zaczerwienienia, czy przebarwienia, jednak nie jest to krycie takie, jakie daje np. Revlon Colorstay, ale też dzięki temu na twarzy wygląda bardzo naturalnie. Na mojej mieszanej cerze podkład się ściera. Być może na suchej utrzymuje się dłużej. Błyszczeć zaczynam się po około 4h. Podkład jest połączony z bazą, która przedłuża jego trwałość, ale tak jak ja mówiłam - nie jest to zauważalne. Odnosząc się do jeszcze jednego zapewnienia producenta: na opakowaniu jest napisane "Non-transfer" i faktycznie - podkład nie brudzi ubrań. Nawet nie odbija się na chusteczce higienicznej. Taka mała rzecz, a cieszy, bo nie znoszę, kiedy ledwo dotknę kołnierzykiem buzi i już cała bluzka jest od podkładu!


Na koniec jeszcze kilka spraw technicznych. Podkład znajduje się w szklanej, porządniej butelce z pompką. Chyba nie muszę wspominać, że to moje ulubione rozwiązanie. Jeśli chodzi o konsystencję, to jest ona dość gęsta. Mam podkłady typowo lejące i użycie tego jest dla mnie miłą odmianą. Nie wiem skąd u mnie to upodobanie do bardziej treściwych konsystencji :D. Chciałabym Wam opowiedzieć o moim odczuciu, kiedy rozsmarowuję go na twarzy, ale nie bardzo wiem, jak ubrać to w słowa. Ta konsystencja jest trochę gęsta, ale lekka jednocześnie. Podkład nie smuży. Jego struktura jest jakby silikonowa, ale też nie do końca. No musicie przekonać się same ;). Cery mieszane koniecznie muszą go przypudrować, ponieważ zostawia lepką warstwę na buzi, co może być plusem dla cer suchych, ponieważ buzia będzie wyglądać na nawilżoną. Na koniec jeszcze tylko wspomnę, że pachnie kwiatowo, przyjemnie, ale zapach się ulatnia.